31.08.2014

Dance from Hell


 Solowa płyta Taemina okazała się być strzałem w dziesiątkę. W rekordowym tempie osiągnęła szczyty wszelkich muzycznych rankingów w Korei, a sklepowe pułki pustoszały w mgnieniu oka. Spełnienie marzeń każdego piosenkarza.

 Mimo tego sukcesu, od kilku dni maknae błyszczącego zespołu chodził jakiś przybity. Nieustanne próby pocieszenia go, podejmowane najczęściej przez Key, spełzały na niczym. Największym zdziwieniem był fakt, że blondyn odmówił nawet spożycia boskiego napoju - zwanego potocznie mlekiem bananowym - który tak uwielbiał. Cała czwórka, a w zasadzie trójka załamywała ręce. 

 A powód był dość oczywisty i nosił wdzięczne (lub nie) imię Minho.
Całe przygnębienie i wewnętrzna frustracja Taemina brała się z zachowania jego partnera. Od kiedy tylko w sieci ukazał się przebój młodego chłopaka, Choi jakby całkiem stracił nim zainteresowanie. Z każdej sytuacji mającej na celu bliskie spotkanie z łóżkiem, wanną, czy innym bliżej nieokreślonym meblem, brunet wykręcał się dość wprawnie, podając sensowne i logiczne argumenty. Zupełnie jakby siedział po nocach i wymyślał kolejne wymówki.

 Lee miał tego po dziurki w nosie. Na początku spokojnie przyjmował do wiadomości wszystkie "ważniejsze" od niego sprawy, ale ileż można? Potrzebował tylko ciepła i miłości. Chociażby samego buziaka, czy wieczoru spędzonego na wspólnym oglądaniu głupiego filmu.

 Ale Minho nawet tego nie był w stanie mu zafundować.
Wielkim zaskoczeniem dla całego zespołu, była decyzja menadżera, o dniu wolnym. Jak gdyby nigdy nic, po treningu, oznajmił im, że następnego dnia nie muszą pojawiać się w wytwórni. Po raz pierwszy obyło się bez błagania i wykorzystywania tajnej broni, jaką było każde aegyo w wykonaniu maknae.

Taemina nawet nie zdziwiło to, że zaraz po wyjściu z budynku wytwórni Choi zniknął w tajemniczych okolicznościach.

 Blondyn zaszył się w swoim pokoju na dobrą godzinę, a kiedy wyszedł, widać było, że gdzieś wychodzi. Zajrzał do pokoju Jonghyuna i Key, gdzie jego przyjaciele leżeli przytuleni do siebie, oglądając film. Znowu zabolało.

 - Wychodzę, wrócę... - zawiesił się na chwilę - wrócę jakoś koło rana... Albo południa - poinformował.

 - Tae - westchnął z rezygnacją Kibum - nie rób głupot.

 Chłopak prychnął pod nosem w odpowiedzi. Nie chciał być niemiły, ale co mógł poradzić na to, że był zazdrosny. Słynne JongKey trzymało się zaskakująco dobrze i nawet Onew odnalazł swoją drugą połówkę. Sytuacja lidera była o tyle dziwna, że okazał się być gejem, a nie (jak zapewniał tysiące razy) hetero. W dodatku jego partnerem został człowiek, który wypowiedział słynne "Chickien is not my style", ale co z tego, skoro związek Taemina się rozpadał? Miał w planach robienie głupot. Wielu głupot.

 W klubie było ciemno, tłoczno i duszno. Blondyn usiadł na barowym stołku i oparł głowę na dłoni. Znajomy barman uśmiechnął się do niego i podszedł, wycierając ściereczką kufel po piwie.

 - Jesteś sam? - zdziwił się. - Co z panem "Taemin jest mój"?

 - Nawet nie pytaj - westchnął, ale chwilę później uśmiechnął się delikatnie. - Wódkę. Albo od razu dwie - zamówił.

 Brunet stojący za ladą pokręcił tylko z niedowierzaniem głową i zgodnie z wolą Lee, postawił przed nim dwa kieliszki, od razu napełniając je bezbarwnym płynem. Chłopak przystawił sobie jeden do ust i wypił szybkim haustem. Chwilę później przyszła kolej na drugi.

 Alkohol przyjemnie piekł w gardło i rozpływał się falą ciepła po całym ciele. Muzyka wesoło zabrzmiała w uszach, a wszechobecny zapach palonych papierosów drażnił wrażliwe na zapach nozdrza. Jego Minho nie palił.

 I znów przyłapał się na myśleniu o nim. Zdenerwowany na samego siebie zacisnął dłonie w pięści i z głuchym plaśnięciem uderzył czołem o wypolerowany na wysoki połysk blat baru. W tym samym momencie z głośników rozległa się dobrze znana mu melodia, której wręcz nie mógł nie poznać.

- P, R, E, double T, Y, pretty boy - zanucił ktoś siedzący obok.

 Taemin spojrzał na tą osobę, odklejając się od blatu. Jego oczom ukazała się piękna dziewczyna. W jej wyglądzie uwagę przyciągały jasne, prawie białe włosy, przycięte z przodu w prostą grzywkę, okalającą delikatną twarz. Była szczupła, a wąskie białe rurki i błękitno-różowa koszulka tylko to podkreślały. Całkiem, całkiem, pomyślał. Siedziała samotnie, podśpiewując jego piosenkę i sączyła różowego drinka z palemką.

 - Podoba ci się? - zapytał, odgarniając ręką niesforne kosmyki włosów.

 - A-ale co? - zapytała jakby wyrwana z transu. Głos miała przyjemny, co prawda daleki od idealnego niskiego tonu Minho, ale miły dla ucha.

 - Piosenka - odparł, przysuwając stołek, na którym siedział, odrobinę bliżej niej.

 - Tak, uwielbiam ją - zaśmiała się. - Jest takim dokładnym opisem mnie, nie sądzisz, hyung?

 - Hyung? - powtórzył z powątpiewaniem. - Nie pomyliłaś się czasem?

 - Co? - zaśmiała się - Ale ja jestem facetem.

 W jednej chwili cały jego światopogląd budowany przez ostatnie dziesięć minut runął i rozsypał się jak domek z kart przy silniejszym dmuchnięciu. Z szeroko otwartą buzią i oczami, wpatrywał się w nowo poznanego chłopaka, doszukując się jakichkolwiek cech wskazujących na jego faktyczną płeć. Rzeczywiście, był zbyt mocno umięśniony, jak na dziewczynę, na szyi wyraźnie odznaczało się jabłko Adama, a piersi nie miał wcale.

 - Wybacz - bąknął pod nosem. - Naprawdę wziąłem cię za dziewczynę.

 Jego rozmówca uśmiechnął się szeroko, ukazując rząd mlecznobiałych zębów.

 - Nie martw się, nie ty jeden. Jestem Ren - przedstawił się, wyciągając w jego stronę rękę.

 - Taemin - odparł starszy i uścisnął mu dłoń.

 - Byłbym debilem, gdybym cię nie poznał, nie sądzisz, hyung? - bardziej stwierdził niż zapytał, drapiąc się po czubku nosa. - Jestem twoim fanem, wiesz?

 W odpowiedzi chłopak zaczął się śmiać i pieszczotliwie poczochrał towarzysza po idealnie ułożonej grzywce. Zrobiło mu się ciepło na sercu. Każdy z fanów był dla niego powodem do szczęścia. Kolejna osoba, która sprawia, że to, co robisz, ma sens.

 - Tylko nie moja grzywka - warknął gniewnie, ale zaraz potem na powrót przybrał radosny wyraz twarzy. - Idziemy potańczyć?

 Taemin już miał się wykręcić, mówiąc coś o dystansie, z jakim powinien zwracać się do niego Ren, ale ostatecznie zgodził się, oznajmiając to kiwnięciem głowy. Tej nocy miał zamiar szaleć i zrobić wszystko, co się da, by zapomnieć o chłodzie, z jakim ostatnimi czasy traktował go Minho.

 Piosenki mijały w zastraszającym tempie, a oni tańczyli. Obydwaj byli w swoim żywiole, a Ren, pomimo różnicy doświadczenia, z łatwością dotrzymywał kroku swojemu idolowi. Razem z ilością przetańczonych utworów, wzrastało stężenie alkoholu w ich organizmach. Podczas nielicznych przerw podchodzili do baru i wypijali kolejne drinki, wznosząc toasty za wszystko. W pewnym momencie padło nawet "za kurczaki Onew".

 Żaden z nich nie miał pojęcia, jakim cudem znaleźli się w męskiej toalecie. Ren niemalże wisiał na blondynie, co wcale nie przeszkadzało im w namiętnym całowaniu się. Obili się o umywalkę i ścianę, aż w końcu dotarli do jednej z kabin, omal nie demolując po drodze drzwi. Jakimś cudem Taeminowi udało się je nawet zamknąć, uzyskując maksimum prywatności w tamtym miejscu. Natychmiast przeniósł dłonie na zgrabne pośladki swojego tymczasowego partnera i ścisnął je dość mocno.

 Blondynek w odpowiedzi pisnął i ugryzł dolną wargę chłopaka, delektując się słodkim smakiem jego ust, przełamanym goryczą wypitego alkoholu. Sugestywnie otarł się o krocze tancerza i zsunął się z pocałunkami na jego szczękę i szyję.

 Nie było mowy romantyczności w takich warunkach. Taemin wylądował na zamkniętej klapie kibla, a Ren uklęknął przed nim. Drżącymi z podniecenia rękami rozpiął mu spodnie i zsunął je razem z bokserkami aż do kostek. Chwycił budzącą się męskość i przesunął językiem po całej długości. W odpowiedzi chłopak sapnął głośno, a chwilę później poczuł, jak jego członek zagłębia się w ciepłych i wilgotnych ustach blondyna.

 Ren był w tym doskonały. Sprawność z jaką operował językiem, palcami i zębami, będąc w stanie co najmniej wskazującym, w szybkim czasie doprowadziła tancerza na granice rozkoszy. Niespodziewanie chłopak przerwał swoje poczynania i patrząc wygłodniałym wzrokiem na Taemina, wstał. Kręcąc zalotnie biodrami, zdjął swoje spodnie i usiadł okrakiem na jego kolanach.

 - Hyung - jęknął mu wprost do ucha. - Weź mnie, proszę.

 Dla Taemina sytuacja była dość dziwna i przede wszystkim nowa, ale wszystkiego w życiu trzeba spróbować. Zmroczony alkoholem umysł chłopaka nie był w stanie myśleć. Bez żadnych przygotowań rozchylił pośladki Rena i nabił go na swoją pobudzoną męskość.

 O słodkie mleko bananowe i przepyszny kurczaku. Ileż go ominęło, podczas bycia "tym na dole". Ciasnota i ciepło wnętrza blondyna sprawiły mu nieopisaną przyjemność. To drgające ciało, mięśnie zaciskające się z niekontrolowaną częstotliwością. Gdzieś w tyle głowy poczuł mocne ugryzienie w szyję, ale nie przejął się tym zupełnie.

 Ren uniósł się delikatnie, a potem opuścił z powrotem. Kiedy zrobił to drugi raz, samokontrola Taemina prysła niczym bańka mydlana. Pchnął mocno biodrami, wywołując u blondyna rozdzierający jęk.

 Nie było idealnie. W będąc w alkoholowym amoku nie potrafili się ze sobą zgrać, a chaotyczny seks w klubowej toalecie nie był czymś, na co obydwaj liczyli. W akompaniamencie głośnych jęków  osiągnęli jednak spełnienie, pieczętując całość namiętnym pocałunkiem.

 Ubrani i w miarę ogarnięci wyszli z klubu, o dziwo pamiętając po drodze o uregulowaniu rachunku. Przy wyjściu po raz ostatni zbliżyli swoje usta i rozeszli się, każdy w swoją stronę, z poczuciem, że więcej się nie zobaczą.

 - Gdzieś ty był?! - warknął Minho, kiedy tylko Taemin otworzył drzwi.

 Chłopak prychnął pod nosem. Naprawdę był zbyt pijany, by podejmować jakiekolwiek racjonalne próby prowadzenia poważnych rozmów, a widok martwiącego się bruneta wcale go nie ucieszył. Prawdę mówiąc miał ochotę tylko i wyłącznie na spanie. Mając wypisaną pogardę na twarzy, wyminął chłopaka stojącego z założonymi rękami i nie siląc się na przebieranie, powalił się na swoje łóżko. Wrócił wcześniej niż planował, ale w zasadzie było mu obojętne, czy była trzecia w nocy, czy siódma rano. Zasnął bez problemu.

 Ranek przywitał go ogromnym bólem głowy i suchością w ustach. Potykając się o własne nogi, jakoś dotarł do kuchni, gdzie przywitał go widok zmęczonego do granic możliwości Kibuma.

 - Nie wyspałeś się, hyung? - zapytał dziwnie wesołym głosem.

 - A daj mi spokój - westchnął Key. - Ten pokrzywiony dinozaur nażarł się jakiejś viagry, czy innych badziewi i miałem noc pełną wrażeń. Ledwo siedzę - skrzywił się, podkreślając autentyczność wypowiedzi.

 Maknae chichocząc pod nosem sięgnął po mleko bananowe stojące na półce w lodówce i mruknął z zadowolenia, kiedy słodki płyn wypełnił jego usta, działając kojąco na wszelkie dolegliwości związane z po imprezowym kacem.

 - Tae - usłyszał.

 Odwrócił się, by zobaczyć przepełnioną smutkiem i czymś na kształt bólu twarz Minho. Uniósł brwi w pytającym geście.

 - Możemy pogadać? - zapytał z nadzieją wyraźnie pobrzmiewającą w głosie.

 Blondyn domyślając się tematu rozmowy, kiwnął potakująco głową i spokojnym krokiem ruszył do pokoju swojego pokoju dzielonego z raperem.

 - Taemin - zaczął chłopak, siadając na swoim łóżku, na przeciwko Lee. - Ostatnio cię zaniedbywałem... cholera, ja cię praktycznie ignorowałem. Przede wszystkim chcę cię za to przeprosić - mówił, a maknae nie miał najmniejszego zamiaru mu przerwać. Spełniało się to, czego obawiał się najbardziej. - Długo się zbierałem. Chciałem zrobić to możliwie jak najdelikatniej, ale nie potrafię. Wybacz mi. Ja... ja cię już nie kocham.

 Chłopak uśmiechnął się blado, a z jego oczu mimowolnie potoczyły się srebrzyste łzy. Wielokrotnie wyobrażał sobie ten scenariusz. W chwilach, kiedy Jego Minho znikał, przygotowywał się na taki scenariusz. Z dnia na dzień tracił nadzieję, że to tylko jego głupie domysły. Uodpornił się na smutek, który pojawił się za pierwszym razem, kiedy tak pomyślał. Jednak nie to odczucie nie dorastało do pięt temu, co poczuł, słysząc to już nie w swojej wyobraźni, ale naprawdę.

 - Mogę się do ciebie przytulić? - zapytał przez łzy.

 Serce rapera ścisnęło się boleśnie. Był szczery. Nie kochał go, ale nadal był jego przyjacielem. Zły na siebie, za doprowadzenie go do takiego stanu z chęcią przysiadł się do niego i otoczył to drobne ciało ramionami.

 Lee znowu był tym małym chłopcem, który poznawał świat. Cała aura dorosłości, którą budował przez ostatnie miesiące rozpadła się jak potłuczone szkło. Ufnie wtulił się w tak znajome ciepło i płakał, nie wydając z siebie żadnego dźwięku. Duża dłoń jego byłego już chłopaka delikatnie przeczesywała jego włosy.

 - Minho? - szepnął zachrypniętym głosem. - Masz kogoś, prawda?

 Choi przez dłuższą chwilę milczał. Wciągnął głęboko powietrze.

 - Mam - odparł krótko.

 - Kto?

 - Tao - odparł z wahaniem.

 - Ten Tao? - zdziwił się blondyn, odsuwając minimalnie od szerokiej klatki piersiowej bruneta.  - Kung Fu Panda z EXO? - Kiedy raper przytaknął, zaczął się śmiać. - Już chciałem powiedzieć, że jak ci złamie serce, to będzie miał ze mną do czynienia, ale w tym wypadku to chyba by się źle dla mnie skończyło.

 - Nie jesteś zły? - tym razem zadziwił się Minho.

 - Nie, hyung. Może odrobinę, ale jest mi bardziej przykro, że mówisz to dopiero teraz... A właśnie. Też nie jestem do końca taki niewinny, wiesz?

 - Ta? - mruknął ze strachem chłopak i ponownie zatrzasnął w uścisku maknae.

 - Przespałem się wczoraj z kimś -  westchnął.

 Choi momentalnie zamarł. Tego się nie spodziewał. Był przygotowany na wszelkiego rodzaju wybuchy złości, depresji, czy histerii, ale zdrada była chyba ostatnią rzeczą, o którą się martwił.

 - Chociaż nie - mruknął. - Nie przespałem się z nim. My się pieprzyliśmy w kiblu... i w zasadzie wiem czemu zawsze byłeś taki chętny na seks.

 Brunet nie wytrzymał i parsknął głośnym śmiechem. Nigdy, przenigdy nie wyobrażał sobie Taemina jako tego na górze i wizja ta dość mocno go rozbawiła.

 - I co w tym śmiesznego - oburzył się chłopak. - Na początku wziąłem go za dziewczynę, a potem przedstawił mi się jako Ren.

 Po chwili śmiali się już obydwaj.

 Ten dzień nie mógł być taki piękny. Koło południa, do Onew zadzwonił menadżer i tłumacząc się wyjątkową sytuacją, kazał całej piątce pojawić się w wytwórni. Maknae miał chyba najgorzej z nich. Kac morderca nie dawał mu spokoju, a rozstanie z Minho tylko go spotęgowało. Odmówił zdjęcia okularów przeciwsłonecznych nawet, gdy znaleźli się w budynku SM.

 - Dobrze, że już jesteście - powiedział mężczyzna nadzorujący ich grupę. - Zgodnie z decyzją dyrektora zostaliście wybrani do projektu współpracy między wytwórniami - oznajmił. - Na sali jest zespół NU'EST z Pledis, kojarzycie ich? - Cała piątka zgodnie zaprzeczyła. - W każdym bądź razie, idźcie się przedstawić.

 Chłopcy niemalże wtoczyli się do dobrze znanego pomieszczenia. Szybka i wnikliwa obserwacja powiedziała im, że mają przed sobą pięć osób.

 - Cześć - przywitał się wysoki brunet z grzywką zaczesaną na prawą stronę, podchodząc do nich. - Nazywam się Kim Jonghyun i jestem liderem NU'EST. Mówcie mi JR.

 Na jego słowa cała piątka uśmiechnęła się szeroko z powodu zabawnej zbieżności imion.

 - Jestem Aron - mruknął cicho chłopak stojący razem z dwoma innymi.

 - Baekho.

 - Minhyun - przedstawili się.

 - A ona? - zapytał z powątpiewaniem Onew, wskazując na blondynkę niemalże przyklejoną do podłogi. Wyglądała, jakby usnęła.

 - A ona to Ren - sprostował ku zaskoczeniu wszystkich Taemin.

 Na dźwięk jego głosu blondyn otworzył jedno oko i pomachał im nieco ospale, po czym ponownie zaczął delektować się chłodem parkietu. Jego też męczył syndrom imprezy wczorajszej.

 Minho uśmiechnął się pod nosem, patrząc na zdezorientowaną minę młodego Lee. Ich maknae nie wiedział, jak ma się zachować. Udawać, że nic się nie stało, czy wręcz przeciwnie...

 - W każdym bądź razie - podsumował chwilową ciszę brunet. - Jestem Onew, lider SHINee.

 - Minho.

 - Key.

 - Kim Jonghyun - przedstawiali się po kolei, a kiedy wokalista wypowiedział swoje imię i nazwisko, śmiać zaczęli się wszyscy, z wyjątkiem maknae obydwu zespołów.

 - Taemin - dokończył blondyn.

 Kilka nieprzyjemnie cichych chwil później pojawili się ich menadżerowie i  wytłumaczyli zasady, na jakich opierać miała się ich współpraca. Zadanie było proste. Zaśpiewanie jednej piosenki wspólnie. Nic trudnego.

 Po skończonym treningu Ren z wielkim entuzjazmem zaprosił poznanego w klubie blondyna na randkę. Oczywiście Lee się zgodził.

 Ich znajomość przekształciła się w niedługim czasie w pełnowymiarowy związek. Nie było łatwo. Różne wytwórnie, tysiące treningów, ciągły brak czasu. Walczyli jednak obydwaj i śmiało można stwierdzić, że żyli później długo i szczęśliwie...




26.08.2014

Dirty Clothes 2

 Noc była ciężka, a o poranku V nie poczuł się ani trochę lepiej. 

 Gdy JungKook uspokoił się po przeżyciu swojego pierwszego orgazmu, był tak zawstydzony, że z największą przyjemnością schowałby się pod kołdrą i już nigdy stamtąd nie wychodził, jednak Taehyung mu na to nie pozwolił. Rozmawiali długo. Przez cały czas chłopak przytulał do siebie młodszego przyjaciela i cierpliwie tłumaczył mu, że świat wcale się nie skończył, a to, że w dość niezwykły sposób ujawnił, że woli chłopców, nie jest niczym złym i wcale nie podlega karze wydalenia z zespołu ani nawet z ich wspólnego pokoju. Kiedy w końcu maknae przestał histeryzować, popadł w fazę przepraszania za wszystko. Zaczął od tego, że jest taki młody i nie wie niczego o życiu, a kiedy przeprosił za to, że wyznał mu swoje uczucia, V nie wytrzymał. Przerwał mu, mówiąc: "Młody, za to ci dziękuję", po czym cmoknął bruneta w czoło. Jeongguk był tak zaskoczony, że nie powiedział już nic więcej. Wkrótce później zmęczony doznaniami z całego dnia zasnął.

 Odejście w krainę Morfeusza nie dane było V. Położył się co prawda w swoim łóżku, ale dręczony całą sytuacją, za nic nie był w stanie wypocząć. Za każdym razem, kiedy zamykał oczy, widział twarz maknae wykrzywioną w grymasie przyjemności i te jego zarumienione policzki...

 Wraz z pojawieniem się pierwszych promieni słońca stwierdził, że ktoś musi ponieść odpowiedzialność za całą sytuację. Padło jak zwykle na lidera.

 Starając się zachowywać jak najciszej, przemknął się do pokoju zajmowanego przez J-Hopea i Rap Monstera.

 Sam nie wiedział dlaczego starał się nie spowodować żadnego hałasu, skoro JungKook spałby nawet jakby się paliło i waliło, a na obudzeniu dwójki raperów dosyć bardzo mu zależało.

 Namjoon otworzył oczy, gdy tylko poczuł, jak ktoś się na niego patrzy. Zawsze miał niespokojny sen, a groźne spojrzenie, które wwiercał w niego Taehyung było niemal namacalne. Zmarszczył w pytającym geście brwi.
 - Co jest?

 - Ja wiedziałem, że ten wasz ukrywany związek źle się skończy - syknął przez zęby i wskazał palcem na śpiącego na piersi lidera Hoseoka. - I macie świadomość, że wszyscy o was wiedzą, więc moglibyście przestać się ukrywać...

 - Stop - przerwał mu blondyn. - O co ci teraz chodzi? Wiesz w ogóle, która jest godzina?

 - A co mnie to obchodzi? Zgeiliście mojego Kooka - warknął wściekle.

 - Twojego, co? - mruknął sennie J-Hope i przeciągnął się, prawie uderzając Rap Monstera w twarz.

 - Nie łap mnie za słówka, hyung. Przez was miałem przyspieszony kurs psychologii, a młody mało się nie załamał.

 - Ale skoro tu przyszedłeś, to chyba już w porządku, nie? - podsumował blondyn.

 V tylko przetarł twarz dłonią i ze zrezygnowaniem pokręcił głową. Chciał już coś odpowiedzieć, ale Hoseok go uprzedził.

- Zresztą mówisz, że to nasza wina, a według mnie JungKook ewidentnie się w tobie kajtnął i z tego, co słyszałem chyba dobrze się bawiliście, więc w czym problem?

- W tym, hyung, że na litość boską, ja nie jestem gejem!

Dochodziła już dziewiąta rano, kiedy do kuchni powoli  wtoczył się zaspany Suga. Przystanął na chwilę przy drzwiach i z politowaniem spojrzał na V trzymającego w dłoniach kubek z kawą. Podrapał się po głowie, dość głośno ziewnął i przysiadł obok rudowłosego.

 - Wyglądasz, jakbyś całą noc nie spał - stwierdził, patrząc na ledwo widoczne cienie pod oczami Taehyunga.

 - Odczep się, hyung - mruknął w odpowiedzi.

 Raper tylko wzruszył ze zrezygnowaniem ramionami. Kiedy ich najweselszy członek zespołu miał zły humor, lepiej było go nie denerwować, co wiedział z własnego doświadczenia. Ze stoickim spokojem zajął się przygotowywaniem śniadania dla wszystkich.

 Niedługo później pozostali zaczęli się budzić i powoli gromadzić w kuchni.

 Ostatni przyszedł maknae. Z niemrawą miną usiadł na krześle obok uśmiechniętego od ucha do ucha Hoseoka. Wziął do ręki jedną z kanapek, bojąc się nawet spojrzeć na swojego współlokatora. Jednym uchem przysłuchiwał się niezbyt ciekawej rozmowie Jimina i Sugi, na temat najnowszego modelu sportowego Hyundaia. Nagle poczuł na swoim kolanie czyjąś rękę.

 - Kooookie - jęknął mu tuż przy uchu J-Hope. - Mój mały, dobrze ci się spało?

 Hoseok zacisnął delikatnie palce i przesunął dłoń powoli po całym udzie. Wyczuł, jak ich najmłodszy raper cały się spina i nieruchomieje z kanapką przy ustach.

 - T-tak, hyung - odparł niepewnie, patrząc cały czas na okno przed sobą.

 - Na pewno? - zapytał, opierając podbródek na jego ramieniu.

 Taehyung naprawdę starał się nie patrzeć na dziwne zachowanie rapera wobec maknae, ale widząc pełną złości minę Namjoona, musiał zerknąć. Przyjrzał się uważnie zaczerwienionym policzkom i coś go ścisnęło od środka. Jakim prawem J-Hope wprawiał jego Jungkooka w taki stan?! Dlaczego siedział tak blisko niego i szeptał mu coś na ucho. W jednej chwili zrozumiał emocje targające Rap Monem, a nawet tego nie zauważając, poczuł dokładnie to samo. Wiedziony złym przeczuciem zrzucił ze stołu łyżeczkę i szybciej, niż ktokolwiek mógłby zareagować, schylił się po nią. Zobaczył to, co chciał i wcale nie podobało mu się, że Hoseok trzyma swoją rękę na udzie jego Kooka.

 Właśnie. Jego Kooka. Nie spostrzegł tego, że zawsze mówiąc, czy chociażby myśląc o nim, traktuje go, tak jakby należał tylko do niego. I czym było to dziwne uczucie, zżerające go od środka. Przecież nie był... nie mógł być w nim zakochany. Tak, to z pewnością jest zwykła troska, jak o młodszego brata, myślał.

 Zadręczony własnymi myślami wstał i rzucając zdawkowe "dziękuję" wyszedł z kuchni. Dość spokojnym krokiem udał się do swojego pokoju, potrącając po drodze szafkę i poukładane w wielki stos pudełka po butach.

 Gdy tylko V wyszedł z kuchni, J-Hope odsunął się od maknae i z diabolicznym uśmiechem rozejrzał się po pomieszczeniu.

 - Dobra - zaczął. - Wszyscy wiedzą, jak jest. Dlatego wprowadzam zakaz przeszkadzania mi w moim genialnym planie. Dziękuję.

 Pociągnął Jeongguka za rękę i nie czekając na reakcję reszty zespołu, zabrał do swojego pokoju. Popchnął zdezorientowanego maknae na łóżko Rap Monstera.

 - Hyung, co ty robisz? - warknął w końcu brunet, nadymając policzki.

 - Kookie, Kookie, Kookie - zacmokał z niezadowoleniem. - V jest debilem, w dodatku nie dostrzega oczywistego, dlatego odrobinę mu pomożemy, co ty na to?

 - N-no dobrze - mruknął niewyraźnie, rumieniąc się na samo wspomnienie swojego współlokatora.

 J-Hope stanął przed nim, nie ukrywając uśmiechu zadowolenia i podparł dłonie na swoich bokach. Zmierzył czekającego na wyjaśnienia Jungkooka wzrokiem i pokręcił przecząco głową do swoich własnych myśli.

 W końcu podjął decyzję i nie śpiesząc się z objawieniem jej chłopakowi, otworzył drzwiczki swojej przeogromnej szafy z ubraniami. Wyciągnął kilka ciuchów i rzucił nimi w nadal nic nie rozumiejącego bruneta.

 - Zakładaj - polecił krótko.

 V nie mógł ze sobą wytrzymać. Miotał się po łóżku, wciąż nie mogąc zasnąć. Jeden i ten sam temat ciągle spędzał mu sen z powiek. Jungkook.

 W końcu zmęczony usiadł i oparł się plecami o ścianę. Westchnął głęboko.

 Ktoś niespodziewanie otworzył drzwi i do środka wszedł maknae. Serce Taehyunga na moment stanęło, w co on się ubrał? Biała koszulka, postrzępiona na dole, odsłaniała zdecydowanie zbyt dużo ciała, a wystające spod obcisłych spodni z niskim stanem bokserki sprawiały, że wyglądał... doroślej, a przede wszystkim seksownie.
           
 - Hyung - mruknął niepewnie brunet.

 Ściskał w dłoniach jeden ze skrawków koszulki J-Hopea, którą miał na sobie. Spuścił wzrok na podłogę, nie będąc w sanie patrzeć na V. Cały zarumieniony stojąc, miał ochotę po prostu wyjść, ale nie mógł. Obiecał coś Hoseokowi i dotrzyma obietnicy. Koniec z tym nieporadnym, nieśmiałym i bojącym się wszystkiego maknae. Stanie się prawdziwym mężczyzną.

 - Hyung - zaczął ponownie, podchodząc do oniemiałego chłopaka. - Muszę z tobą porozmawiać - oznajmił i usiadł obok - J-ja - zaciął się, ale wziął głęboki wdech i kontynuował. - Zamierzam zamienić się z Sugą pokojem.

 To, co powiedział, było chyba ostatnią rzeczą, jakiej się V spodziewał. Rozszerzył w zdziwieniu oczy. Jungkook zaczął wstawać, a on automatycznie przesunął sięna krawędź łóżka.

 - Dlaczego?

 Brunet zacisnął dłonie w pięści i powoli odwrócił się w stronę swojego przyjaciela. Dalej wszystko potoczyło się szybko. Popchnął Taehyunga i zawisł nad nim, opierając ręce po bokach jego głowy.

  - Pytasz, dlaczego? - syknął. - Hyung, ty chyba nie rozumiesz. Powiedziałem ci coś, tak? Kocham cię - warknął widocznie zdenerwowany, ale i smutny. - Myślisz, że będę w stanie się opanować, kiedy będziesz spał obok, albo chociaż się przebierał?

 - A czy ja ci każę się powstrzymywać? - odparł mu lekko zirytowany V i zepchnął go z siebie. Korzystając z zaskoczenia, jakie malowało się na twarzy Jungkooka i faktu, że chłopak leży, szybko zajął jego wcześniejsze miejsce "na górze" i  dość sugestywnie oparł swoje czoło o jego. - Słuchaj mnie, młody. Zaskoczyłeś mnie, to prawda. Nigdy nie myślałem o tobie w ten sposób... Co ja cię będę okłamywał, nigdy nie myślałem tak o żadnym facecie - oznajmił, wpatrując się w przestraszone oczy bruneta. - Owszem, mógłbym pozwolić ci zmienić pokój, ale jest jeden problem. Starałem się, naprawdę się starałem wyobrazić sobie ciebie z kimś innym, z jakimś facetem, czy nawet którymkolwiek od nas. Nie potrafię młody, czaisz?

 - Dlaczego? - zapytał.

 - Bo jesteś dla mnie kimś, kogo chcę i zawsze będę chciał chronić. Jesteś moim najlepszym przyjacielem, dlatego pozwól mi... - zamilkł na moment - pozwól mi spróbować. To dla mnie jest nowe i nawet nie będę udawał, boję się tego. Jednak chcę spróbować cię pokochać, już nie jako przyjaciela, ale jako kochanka. Chcę, żebyś tylko do mnie przychodził, kiedy jesteś smutny, żebyś tylko mnie przytulał, żebyś rumienił się tylko dla mnie i tylko przeze mnie.

 - Tu cię boli, co, hyung? - zaśmiał się sztucznie i nerwowo, ale z jego oczu popłynęły łzy wzruszenia. - Zazdrosny o Hoseok-hyunga?

 - Tak. Cholernie byłem zazdrosny. Zresztą nie tylko ja... - westchnął. - Ale chcę spróbować.

 Opuścił głowę jeszcze bardziej i nie czekając na odpowiedź, pocałował bruneta. Delikatnie muskał rozchylone usta chłopaka, co jakiś czas zasysając się na jego dolnej wardze. Był szczery. Całą noc o tym myślał i im dłużej to robił, tym bardziej upewniał się w swoim przekonaniu. Starał się jednak zasłonić cały problem braterską więzią, która łączy wszystkich w zespole, ale nie był w stanie dłużej się okłamywać.

 - Kto ci pozwolił? - zapytał z udawanym oburzeniem Jungkook, kiedy już oderwali się od siebie. Płakał. Po jego skroniach spływały słone łzy, ale szeroko rozciągnięte w uśmiechu usta przeczyły wszelkim uczuciom smutku.

 - Sam sobie pozwoliłem - zaśmiał się Taehyung. - Możesz mi od dzisiaj mówić oppa.

 Dosyć bardzo rozbawiło go spojrzenie, jakim obdarzył go brunet.

 - Chyba śnisz, hyung - syknął, ale otoczył jego szyję ramionami i przyciągnął do siebie.

 - Oh, Kookie... - westchnął. - Nie płacz już.


 Wieczorem, kiedy wszyscy rozeszli się już do swoich pokoi, nastał czas długo wyczekiwany przez Rap Mona. Skończył właśnie sprzątać kuchnię po kolacji i z dokładnie obmyślonym planem skierował się do pokoju dzielonego z J-Hope.

 Otworzył po cichu drzwi i zajrzał do środka. Nawet nie zdziwił go widok Hoseoka śpiącego na swoim łóżku, oczywiście w twórczo wygiętej pozycji. Z szatańskim uśmiechem podszedł do komody stojącej pod oknem i z pierwszej szuflady wyciągnął dość gruby rzemień. Owinął go sobie wokół nadgarstka i wciągając po drodze spod swojego łóżka czarne pudełko, przysiadł obok swojego chłopaka.

 Delikatnie, starając się, żeby go nie obudzić, złączył mu dłonie za plecami. Powoli zaczął owijać jego przeguby rzemykiem, a na koniec mocno związał. Po raz pierwszy cieszył się, że J-Hope ma tak twardy sen. Przygotowania były zakończone, wystarczyło już tylko wprowadzić resztę planu w życie.

 - J-Hope - mruknął niskim głosem, tuż przy uchu tancerza.

 Chłopak niemal od razu się obudził. Zdezorientowany szarpnął rękami i usłyszał cichy śmiech lidera.

 - Namjoon - mruknął zirytowany - po jaką cholerę mnie związałeś?!

 - Chyba należy ci się mała lekcja, Hoseok - warknął gniewnie raper. - Zamierzam udowodnić ci, że należysz tylko i wyłącznie do mnie i tylko mnie możesz dotykać. - Złapał chłopaka za podbródek i spojrzał mu prosto w oczy. - Jasne? - zapytał i nie czekając na odpowiedź, wycisnął mocny i brutalny pocałunek na jego ustach.

 Oderwali się od siebie z głośnym mlaskiem. Rap Monster sięgnął ręką, do przygotowanego wcześniej pudełka i z satysfakcją wypisaną na twarzy wyciągnął czarną chustę.

 - Po co ci to? - zapytał drżącym ze strachu głosem brunet. Czasem lider bywał naprawdę przerażający.

 - Wiesz... - powiedział niechętnie, czerpiąc przyjemność z przedłużania niewiedzy swojego kochanka. - Mamy w dormie jeszcze pięć osób, a założę się, że nie chcesz wprawić w zakłopotanie naszych przyjaciół.

 - Nie rozumiem...

 W odpowiedzi blondyn ścisnął jego policzki, tak, że chłopak otworzył usta i wetknął między jego rozchylone wargi zwinięty wcześniej w zgrabny pasek materiał. Zawiązał końce chusty na tyle jego głowy i przyjrzał się krytycznie swojemu dziełu.

 - Teraz przynajmniej ich nie obudzisz.

 J-Hope przeraził się nie na żarty. Czy te zapobiegawcze poczynania Namjoona miały mu uświadomić, że będzie krzyczał? Nerwowo rozejrzał się po pokoju i głośno przełknął ślinę.

 Poczuł na swoich udach niezbyt delikatny dotyk dłoni rapera. Spojrzał na niego z nieukrywanym przerażeniem, ale Rap Monster nawet nie zwrócił na to uwagi. Wsunął dłonie pod nogawki krótkich spodenek Hoseoka, przycisnął paznokcie do jego skóry i szybkim ruchem pociągnął palce w dół. Brunet chciał syknąć z bólu, ale uniemożliwiła mu to chustka wetknięta w usta.

 - Jung Hoseok - warknął niskim głosem raper. - Jesteś mój. Należysz do mnie.

 Bez dłuższego przeciągania ściągnął mu spodenki i przez chwilę rozkoszował się widokiem tak bezbronnego chłopaka. Bez skrupułów wsunął mu dłoń za bokserki. Nie ujawniając żadnych specjalnych emocji na twarzy stymulował jego członka, lekko zadrapując go paznokciami.

 J-Hope zaczął się niespokojnie wiercić i cicho sapać. Odetchnął głęboko, na coraz czulszy dotyk jego palców, nie zdając sobie sprawy, że był cały czerwony. Jego ciało drżało coraz bardziej, gdy Namjoon kreślił wzorki palcami na czubku jego penisa. Bardzo szybko zrobił się twardy i gdyby nie ta nieszczęsna arafatka, już dawno jęczałby jak nastoletnia dziewica.

 Niespodziewanie blondyn przerwał pieszczoty. W odpowiedzi na oburzone spojrzenie kochanka, uśmiechnął się tylko chytrze i powoli opuścił jego bokserki do kolan. Nie chcąc bawić się w rozwiązywanie i ponowne wiązanie jego rąk, po prostu rozerwał mu koszulkę. Zanim Hoseok zaczął mordować go wzrokiem, wprawnie zaatakował jego sutki ustami.

 Przez cały czas pieścił jego ciało, starannie omijając bolącą męskość. W końcu blondyn przysunął twarz do jego członka, ale jedyne, co zrobił, to delikatnie dmuchał na sterczącego w pełnej erekcji członka. Ciche jęki bruneta przerodziły się w krzyk, tłumiony przez bandankę. W pewnym momencie z powodu swojej bezsilności, pociągnął nosem, jakby miał się zaraz rozpłakać.

 - Nie płacz - odparł Rap Mon, nie przestając go drażnić delikatnym oddechem.

 J-Hope zarzucał głową na boki, dostając istnego szału. Pot zalał jego ciało, a on sam poddał się, wydając z siebie dźwięk podobny do śmiechu, jednak były to krótkie jęki bólu. Nie wyobrażał sobie tego, że starszy mógł się tak nad nim znęcać, ale przez skrępowanie nie mógł nic na to poradzić. Cholernie mu się to podobało, jednak ból w członku zaczął powoli tłumić wszelką przyjemność

 W końcu raper postanowił odrobinę ulżyć brunetowi i chwycił jego męskość w dłoń. Powolnymi ruchami zaczął sprawiać mu nieopisaną przyjemność, ustami jednocześnie pieszcząc jego szyję. Kiedy penis chłopaka zadrgał mu w dłoni, a na palcach zaczęły pojawiać się pierwsze krople bezbarwnego płynu, przerwał, uzyskując kolejny pełen niezadowolenia jęk. Nie przejąwszy się tym zupełnie, przewrócił bezbronnego Hoseoka na brzuch i pociągnął jego biodra do góry.

 - Rozluźnij się - szepnął i bez ostrzeżenia włożył zimny palec w wejście rapera.

 Młodszy stęknął, czując szczególny ucisk. Zaczął kręcić biodrami, chcąc pozbyć się dziwnego uczucia. Dodatkowy palec lidera wystarczył, by ciche stękanie zamieniło się w głośne jęki, a samo poruszanie nimi, by J-Hope wydał z ust zduszony krzyk.

 Zdecydowanie za szybko, w mniemaniu bruneta, Namjoon wyciągnął palce z jego wejścia. Uśmiechając się szatańsko wyciągnął z tajemniczego pudełka podłużny przedmiot i oblał go lubrykantem. Kiedy tylko w pomieszczeniu rozległo się ciche brzęczenie, Hoseok wiedział, co za chwilę się stanie.

 Rap Monster zaczął powoli wsuwać w niego drgający wibrator. Gdy doszedł do połowy, cisza zamieniła się w głośny krzyk, jednakże nie zaniechał czynności.

 - Widzisz? Już po wszystkim - szepnął, głaszcząc chłopaka po wewnętrznej stronie ud.

 Obserwował, jak serie dreszczy ogarniały ciało rapera, który był już na skraju wyczerpania. Drżenie, jakie wykonywała siedząca w nim zabawka, było cholernie nieprzyjemne, a z drugiej strony niezwykle podniecające. W pewnej chwili lider poczuł, że i on zaczyna mieć mały problem w spodniach, patrząc na swojego pięknego chłopaka. Wypuścił powietrze przez zęby. Chciał z tym jeszcze poczekać.

 Rozwiązał bandankę krępującą usta bruneta, co było dla niego niemałym zaskoczeniem.

 - Wyjmij go - poprosił Hoseok pomiędzy kolejnymi jękami.

 Płaczliwy głos Junga oraz fakt, że tak bardzo pragnął on orgazmu cieszył Namjoona tak mocno, że porównać to można było tylko ze spełnieniem największego marzenia. Zjechał palcami po jego kręgosłupie tuż na pulsujące i zapełnione wejście partnera i ujął wibrator w dłoń. Zaczął nim poruszać w górę i dół z fascynacją w oczach obserwując, jak jego kochanek pięknie wyginał się z przyjemności. Pochylił się nad jego uchem i wyszeptał w nie gorącym, pełnym seksapilu głosem:

 - Jesteś mój, pamiętasz?

 - Tak, proszę, wyciągnij to - jęknął płaczliwie.

 Bez większych ceregieli raper spełnił jego prośbę i szybkim ruchem pozbył się wibratora z wnętrza chłopaka. Wyłączył pomocną zabawkę i nie dotykając Hoseoka, położył się obok. Rozpiął swoje spodnie i zsunął je z siebie razem z bokserkami. Następna w kolejce, na podłodze wylądowała koszulka.

 J-Hope z zapartym tchem obserwował dumnie sterczącą męskość lidera, samemu będąc na skraju orgazmu.

 - Chodź do mnie - szepnął blondyn i wyciągnął ręce w zachęcającym geście.

 Brunet posłusznie wdrapał się mu na kolana i jęcząc otarł się członkiem o jego erekcję. Pochylił się i pochwycił usta rapera w pocałunek. Tak bardzo pragnął w tamtej chwili zwykłej bliskości swojego chłopaka. Spiął się nieznacznie, kiedy Namjoon złapał go za pośladki i nakierował na swojego penisa. Opuszczając zmęczone ciało, J-Hope westchnął ciężko.

 Poruszali się harmonijnie, w tak dobrze znanym sobie tempie. Pchnięcie za pchnięciem. Krople potu zaczęły perlić się na ich ciałach. W końcu Hoseoka ogarnęło długo wyczekiwane spełnienie i doszedł obficie brudząc brzuch swojego kochanka. Kilka ruchów później, Rap Mon rozlał się w jego wnętrzu.

 - Kocham cię - szepnął mu na ucho i wysunął się z jego wnętrza.

 Z Hoseokiem na kolanach, bujał się na boki, nie przestając głaskać głowy chłopaka. Nie musiał długo czekać, by raper usnął. Wrażenia z tego wieczoru wystarczająco go wymęczyły. Ułożył go na łóżku, a sam położył się obok, nakrywając kochanka pościelą. Poprawił mu włosy i patrzył, jak beztrosko śpi.

 - Hyung - szepnął cichutku Jungkook, tuląc się do klatki piersiowej Taehyunga.

 - Tak?

 - Powiesz im, żeby tego nie robili, jak jesteśmy w domu? - zapytał niepewnie.

 - Powiem, młody, powiem - zaśmiał się V, pieszczotliwie głaszcząc chłopaka po włosach. Na swoje nieszczęście był nieświadomy tego, jak ślicznie zarumieniony jest maknae, ani tego, jak zadziałały na niego dźwięki wydobywające się z pokoju dwóch raperów. Chociaż... Noc jest przecież długa.

17.08.2014

Dirty Clothes


 Kolejny dzień zaczął się dla niego tak, jak zawsze. Do jego otumanionego zaklęciem snu umysłu zaczął przedzierać się niski, lekko ochrypnięty głos. Otworzył ostrożnie oczy, starając się jak najmniej drastycznie przyzwyczaić je do ostrego, porannego światła. Już po kilkunastu mrugnięciach bez problemu rozejrzał się po pokoju i zauważył, że jego współlokator znowu podśpiewuje pod nosem refren ich piosenki. Z uśmiechem przyglądał się, jak promienie słońca tworzą jasne refleksy na rudawych włosach jego hyunga. Westchnął cicho, przeciągając się.

 - Dzień dobry, hyung - powiedział, z ledwością powstrzymując się od potężnego ziewnięcia.

 - Och, JungKook, nie śpisz już? - zapytał wyraźnie zatroskany.

 - Nie. Znowu śpiewałeś...

TaeHyung tylko pokręcił głową, wyrażając ubolewanie nad zwyczajem, którego nie był w stanie powstrzymać. Po prostu każdego ranka czuł potrzebę, by chociaż zanucić coś pod nosem. Robił to zupełnie nieświadomie; nigdy nie miał na celu obudzenia swojego przyjaciela, choć niestety zdarzało się to dość często.

 - Przepraszam. Możesz jeszcze poleżeć, ja idę zrobić śniadanie, dzisiaj moja kolej - powiedział, zakładając na nogi swoje szare tenisówki.

Ciemnowłosy chłopak posłał mu swoje rozczulające spojrzenie i z ociąganiem zaczął wyplątywać się z ciepłej kołderki, w prost w chłodne ramiona porannego powietrza. Szybko wciągnął na tyłek spodenki, leżące już od jakiegoś czasu pod łóżkiem, modląc się, żeby tylko nie były brudne i w podskokach popędził za wychodzącym już z pokoju TaeHyungiem.

 - Skoro już się obudziłem, to ci pomogę - wytłumaczył się cicho, widząc pytające spojrzenie V.


TaeTae uśmiechnął się ledwo dostrzegalnie, wprawiając maknae w stan nieopisanego szczęścia. Hyung cieszył się z tego, że zaoferował mu swoją pomoc! Zupełnie zapominając o reszcie śpiącego zespołu, zaczął radośnie podskakiwać, a jego bose stopy przy każdym zetknięciu z chłodną podłogą wydawały odgłos głuchego plaśnięcia.

 - Bądź ciszej, bo obudzisz Rap Mona, a wtedy wiesz, jak będzie zrzędził.

JungKook spuścił zawstydzony wzrok na podłogę i nie mówiąc już nic, zaczął pomagać w przygotowywaniu jajecznicy dla siedmiu osób. Chciało mu się śmiać, gdy zobaczył, jak TaeHyung przez nieuwagę pozwolił jednemu jajku spaść z blatu na podłogę. Powstrzymał się jednak od zbędnego komentarza i z szerokim uśmiechem zabrał się za krojenie szynki, obserwując ukradkiem "sprzątanie" w wykonaniu V. Było to o tyle zabawne, że TaeTae wyjątkowo nie lubił używać jednorazowych ręczników i nieudolnie próbował zebrać jajeczną papkę rękami. W końcu jednak przyznał się do porażki i niechętnie sięgnął po białą rolkę.

Jego niechęć do używania, czy chociażby patrzenia na te kuchenne ręczniki wzięła się z niezbyt szczęśliwego przebudzenia po jednej z imprez. Jin, Jimin i Suga, znani ze swojego beztroskiego podejścia do życia, widząc, że ich młodszy kolega zaliczył niekwestionowanego zgona, zaczęli owijać go jednorazowymi ręcznikami. Na nic się zdały ciche protesty nieśmiałego Jeongguka. W efekcie zmarnowali cały zapas, jaki mieli, a żeby uwieńczyć dzieło, obkleili całość przezroczystą taśmą klejącą. Kiedy następnego dnia V się obudził, doznał niemałego szoku i gdyby nie pomoc maknae, czułby się jak w kokonie przez cały dzień.

Smakowite zapachy zaczęły powoli docierać do nosów śpiących członków zespołu. Jak w transie zaczęli pojawiać się w kuchni, zajmując swoje miejsca przy stole.

 - Czy to jest ta słynna jajecznica V? - zapytał ledwo przytomny J-Hope opierając głowę na ramieniu Rap Monstera.

Lider w odpowiedzi tylko mruknął przytakujące "mhyy" i ziewnął. Trening poprzedniego dnia zdecydowanie był zbyt ciężki.

Zaspany Suga, gdy tylko zobaczył, że ich słodziutki maknae, całkiem rozczochrany, w samych spodenkach coś kroi, momentalnie się rozbudził. Podszedł do niego jak najciszej potrafił, uśmiechając się perwersyjnie. Złapał go za pośladki i przycisnął całym ciałem do blatu, przy którym stał. Zaskoczony JungKook ze świstem wciągnął powietrze i poczerwieniał na twarzy.

 - Co tam, mały, gotujesz? - zapytał YoonGi, szepcząc wprost do jego ucha, niemalże muskając je wargami.

 - Hyung - jęknął żałośnie, wyrażając niemą prośbę o ratunek.

Nagle Suga syknął z bólu i odsunął się od bruneta, masując ręką tył głowy. Z wyrzutem spojrzał na TaeHyunga trzymającego w prawej dłoni but Rap Mona.

 - Och, wybacz - przeprosił sztucznie. - Myślałem, że to jakaś NATRĘTNA mucha.

Brunet tylko mruknął coś pod nosem w kierunku obydwu chłopaków i przysiadł się do reszty, czekającej na śniadanie.

 - Dziękuję, hyung - bąknął cały czerwony JungKook.

V poczochrał go po głowie i zaczął z uśmiechem nakładać wygłodniałemu zespołowi.

Wolny dzień. Wszystkim go brakowało. Nieustanne przygotowania do comebacku pochłaniały mnóstwo czasu. Menażer zasypywany prośbami całego zespołu, dał się w końcu przekonać, kiedy maknae znowu przyszedł, tym razem prawie płacząc. Dał im całe dwa dni wolnego, by mogli zregenerować siły.

Cały pierwszy dzień upłynął im na błogim lenistwie. Dopiero wieczorem jednomyślnie zdecydowali, że obejrzą film. Zebrali się całą siódemką przed telewizorem w celu obejrzenia jakiegoś filmu i jako takiego spędzenia razem czasu.

Po długich próbach ułożenia się w miarę wygodny sposób, cała siódemka w końcu się uspokoiła. Namjoon władczym gestem wziął do ręki pilot i już miał wcisnąć przycisk ""play", kiedy niespodziewanie  Jimin zerwał się ze swojego miejsca na fotelu.

 - Stop! - wrzasnął. - Kto wybierał film?

 - Ja - na spokojnie odpowiedział mu J-Hope.

 - Nie - stwierdził, chcąc, żeby była to prawda. - Znowu? Film o pedałach?

 - Oj siedź już cicho. Przeżyjemy - pocieszająco rzekł Jin.

 - Ale to nie jest "Film o pedałach" - zbulwersował się HoSeok. - To "Eating Out 2: Ten drugi raz"

 - To badziewie, co oglądaliśmy wczoraj ma dwie części? - jęknął żałośnie brunet.

 - Nie dwie, pięć - poprawił go zadowolony z siebie raper.

 - Kiedy to oglądaliście? - zapytał z żalem maknae.

 - Jak poszedłeś spać - odpowiedział mu rudzielec.

 - Spokój! - zadecydował głosem nietolerującym sprzeciwu lider. - Po prostu to obejrzymy.

 Nikt już nie śmiał wnieść jakiegokolwiek sprzeciwu, bo wiadomo, zły Rap Monster to straszny Rap Monster. Zgodnie z jego decyzją, wszyscy pogrążyli się w (nie)przyjemności oglądania. Film zgodnie z oczekiwaniami okazał się być kontynuacją komedii opartej na miłości męsko-męskiej, jednak nikomu nie przeszkadzało to w wybuchaniu raz po raz śmiechem. Nawet Jin przestał się wykrzywiać i robić pełne oburzenia miny.

Było już dobrze po pierwszej w nocy, kiedy JungKook się poddał. Wstał, udając ziewanie, powiedział wszystkim dobranoc i dziwnym krokiem udał się do swojego pokoju. Reszta nie zwróciła na to zbytniej uwagi, skupiając się na szukaniu czwartej części tak niechcianego filmu.

Maknae z niemałą trudnością dotarł w końcu do pokoju dzielonego razem z V. Liczył, że jego hyungom oglądanie zajmie dobrą godzinę i z pośpiechem zamknął drzwi na klucz. Opadł bezwładnie na łóżko i westchnął, kiedy udało mu się rozpiąć guzik od obcisłych spodni. Tego właśnie potrzebował. Głupio mu było się przyznać, nawet przed samym sobą, ale film, gdzie dwoje nagich mężczyzn uprawiało seks, podniecił go do tego stopnia, że chwila dłużej, a zacząłby się wiercić i ocierać o fotel przy wszystkich. Nie był gejem. W zasadzie nigdy się nie zastanawiał nad swoją orientacją; takie rzeczy go po prostu nie interesowały i nie miał na nie czasu. To obce uczucie, sprawiające, że jego członek boleśnie domagał się uwagi, zaskoczyło go. Mieszkając z sześcioma starszymi kolegami, nie mógł nie wiedzieć, czym jest masturbacja, ale dotąd nigdy tego nie próbował.

Drżącą rękę wsunął pod materiał ciemnych bokserek i delikatnie zaciskając palce u podstawy trzonu, przeciągnął nią po całej długości. Jęknął piskliwym głosem i natychmiast poczerwieniał, nie podejrzewając się wcześniej o wydawanie takich dźwięków. Trudno mu było się jednak opanować. Ta nagła fala przyjemności, jaką poczuł, była nie do opisania. Znów poruszył ręką, zaciskając zęby na dolnej wardze i westchnął. Było mu tak błogo i przyjemnie.

Niespodziewanie ktoś szarpnął klamką. Jak oparzony wyciągnął dłoń ze spodni i pospiesznie zaczął zapinać spodnie gdy usłyszał dźwięk wkładanego do zamka klucza. Dlaczego akurat teraz? Mieli przecież oglądać film!

  - O, nie śpisz? - zdziwił się V, wchodząc do pokoju. - Czemu się zamknąłeś?

JungKook mu nie odpowiedział. Nadal siedząc na łóżku, obserwował, jak Taehyung zaczął przebierać się w swój strój do spania, bojąc się nawet poruszyć. Zapatrzył się na delikatnie zarysowane, doskonale jednak widoczne mięśnie na brzuchu współlokatora i dopiero po chwili spostrzegł, że sam też jest obserwowany. Rudzielec zmarszczył brwi w pytającym geście.

 - Hyung... - zaczął niepewnie Jeongguk. - Czy... Czy ja mogę być gejem?

I dopiero wtedy V olśniło. Zauważył to pełne pożądania spojrzenie i kwitnące na policzkach rumieńce. Spostrzegł wyraźne wybrzuszenie w spodniach chłopaka i uśmiechnął się delikatnie na pokrzepienie zmartwionego maknae.

 - Możesz - odparł spokojnie, czekając na rozwój wydarzeń. - A czemu pytasz?

Odwrócił się, żeby ukryć śmiech i zabrał się za zdejmowanie spodni. Postanowił pociągnąć dalej swoją grę o nazwie "nic nie widzę" i podręczyć odrobinę chłopaka.

 - No bo - powiedział, chcąc się wytłumaczyć, ale wszystkie myśli nagle gdzieś mu uciekły, kiedy zobaczył Taehyunga stojącego w wyczekującej pozie w samych bokserkach.

 - No bo? - powtórzył za nim starszy.

 - J-ja - jęknął, a w jego oczach zalśniły srebrzyste łzy.

Rudzielec przeklął się w myślach za swoje niedojrzałe podejście do sytuacji i podszedł do JungKooka. Usiadł przy nim, kładąc mu dłoń na ramieniu.

 - Młody, spokojnie - zaczął, starając się nie dopuścić chłopaka do płaczu. - Twierdzisz, że możesz być gejem, bo się podnieciłeś? - zapytał. Odpowiedziało mu nieśmiałe kiwnięcie głową. Brunet nawet nie był w stanie na niego patrzeć. Spuścił wzrok na swoje kolana. - Tylko przez ten film, czy coś jeszcze? - dopytywał się V, na co chłopak tylko jeszcze bardziej się skulił. - Coś jeszcze? - powtórzył, trafniej formułując pytanie. Maknae mu przytaknął. - Podoba ci się ktoś? - kolejne kiwnięcie głową.

Razem z tym ostatnim nieśmiałym gestem, cała sytuacja w oczach Taehyunga się skomplikowała. Zakochanie miało to do siebie, że często stawało się problemem. Od razu przypomniał mu się poranny incydent z Sugą. Szybko jednak postanowił zająć się tym później. Było coś, co potrzebowało natychmiastowej uwagi, a fakt, że Jeongguk zaczął się niespokojnie wiercić, tylko mu o tym przypomniał.

Popchnął zaskoczonego bruneta, kładąc go w ten sposób na łóżku. Nic nie mówiąc, zabrał się za rozpinanie krępujących spodni chłopaka.

 - C-co? - spanikował JungKook i zaczął odpychać ręce V od siebie.

 - Porozmawiamy o tym, co ci zawrócił w głowie później, a teraz pozwól, że ci pomogę, bo masz tu mały... no nie taki mały problem.

 - Ale...

 - No, co znowu - przerwał mu. - Stoi ci jak żołnierz na warcie, a ty nadal, jak ten osioł idziesz w zaparte. Powiedz mi, robiłeś to już kiedyś? - warknął lekko zirytowany.

 - Nie - bąknął cicho pod nosem chłopak.

 - To zaufaj mi i uwierz, że wolisz, żeby zrobił to ktoś, kto wie, co zrobić - mówiąc, zdołał w końcu rozpiąć nieszczęsne spodnie bruneta, którego protesty niespodziewanie ustały.

Zsunął je razem z bokserkami tylko na tyle, by mu nie przeszkadzały i ujął w dłoń nabrzmiałego członka JungKooka. Wykonał dwa posuwiste ruchy ręką, na co maknae jęknął i zakrył  twarz poduszką.

 - Młody, tak się nie bawimy - zaśmiał się V i zabrał mu poduchę, nie przestając rytmicznie poruszać nadgarstkiem.

 - Hyung - pisnął z przyjemności i niespodziewanie się uniósł.

Wyciągnął przed siebie ręce, zupełnie jak dziecko, które chce, by je podnieść. Taehyung jednak zrozumiał tą nagłą potrzebę bliskości i posadził go sobie bokiem na kolanach. Powrócił do przerwanej wcześniej czynności i poczuł jak chłopak napina wszystkie mięśnie.

Jeongguk nie wiedział, co ma czuć. Był niesamowicie zawstydzony, a z drugiej strony tak bardzo podobało mu się to, co V z nim robił. Przełamał  w końcu całe zażenowanie, kiedy TaeTae podrażnił główkę jego penisa kciukiem. Zarzucił mu ramiona na szyję i wtulił twarz w nagi obojczyk. Rudowłosy przyspieszył swoje ruchy, a on przestał nad sobą panować. Jego ciche jęki i westchnienia przerodziły się w niemalże krzyki. Chciało mu się płakać, ta przyjemność, którą czuł, to było dla niego za wiele, rozsadzało go od środka. Niespodziewanie, samemu nie wiedząc, dlaczego, pocałował nic niespodziewającego się Taehyunga.

Chłopak zamarł na sekundę. Ten śmiały wyczyn całkiem go zaskoczył, ale nie dając nic po sobie poznać, z nowym zapałem kontynuował drażnienie penisa maknae. Z czułością oddał pocałunek i dość szybko go zdominował. Wzruszała go nieporadność JungKooka i perfidnie ją wykorzystywał.

Nagle chłopak odsunął się od niego i odchylił głowę w tył. W tym samym momencie jego członek zadrżał w dłoni V, a Jeongguk doszedł.

Oddychał ciężko jeszcze przez kilka chwil, aż wreszcie zawstydzony uchylił powieki i spojrzał na twarz uśmiechniętego TaeTae.

 - Ja, prawda? - zapytał, będąc niemal pewnym.

 - Tak - odparł mu niepewnie brunet.

Taehyung złączył ich usta w kolejnym pocałunku.

 - Hyung, mam brudne ubrania - bąknął pierwsze, co mu na myśl przyszło.

 - Wow, to wspaniałe uczucie nosić na sobie brudne ubrania - zanucił w odpowiedzi V i obdarzył go kolejnym ze swoich uśmiechów.

Za ścianą, w pokoju obok też jeszcze nikt nie spał.

 - Potworku... - szepnął J-Hope, tuląc się do lidera. - Myślisz, że już się zorientowali?

 - Wiesz - odparł mu Rap Monster spokojnym głosem. - Problem z naszym ciasteczkiem polegał na tym, że my wiedzieliśmy, że woli chłopców przed tym, jak on się tego dowiedział, a V... albo był ślepy, albo dobrze udawał.

 - Myślisz, że będą razem? - zapytał pełen nadziei.

 - Nie wiem... - odparł i cmoknął rapera w czoło.

10.08.2014

Już nie mogę...


 - Tak być nie może! - wykrzyknął w całej swojej frustracji blondyn, podnosząc się nagle z łóżka.

 Całe cztery miesiące wcześniej przydarzyło mu się coś, czego wyczekiwał od momentu, kiedy po raz pierwszy przekroczył drzwi seulskiego liceum dla muzycznie uzdolnionych i zobaczył w tłumie jego ciemną czuprynę. To było jak strzał. W jednej chwili myślał o nadchodzących zadaniach, a w następnej już obmyślał plan uwiedzenia tego przystojnego drugoklasisty. I udało mu się to.

Noc była wyjątkowo ciepła jak na wczesną wiosnę. Nieba nie zakrywała ani jedna chmurka, wprawiając w stan emocjonalnego podniecenia wszystkich fanatyków astronomii, którzy całymi stadami ruszyli na pobliskie pagórki z potężnymi teleskopami. Dlatego właśnie Jonghyun zrezygnował z uroczego pikniku na łonie natury i znalazł inne, o wiele ciekawsze miejsce.

Key nie był zbytnio zadowolony. Spał sobie w swoim własnym łóżeczku, śniąc o najmodniejszej kurteczce, jaką udało mu się zobaczyć. Właśnie wtedy, kiedy stał przy kasie i już jego marzenie - przynajmniej we śnie - miało się spełnić, ten pokręcony dinozaur wpadł do jego pokoju przez okno - de facto na drugim piętrze - i zażądał natychmiastowego wymarszu z przytulnej kołderki. Mimo wszystkich protestów i jęków poszedł ze swoim przyjacielem - w cywilizowany sposób, schodami.

Był tak zaspany, że teraz, nawet pod groźbą śmierci, nie byłby w stanie powiedzieć jakim cudem znaleźli się na dachu wieżowca. Rozbudził się dopiero na widok trzydziestu świec dookoła i czerwonego koca rozłożonego gdzieś pomiędzy tym wszystkim. Osłupiały poszedł za Jonghyunem i razem usiedli, poddając się obserwacji gwiazd. Przez chwilę panowała niezręczna cisza. Brunetowi zaczęły się pocić dłonie, a w głowie miał pustkę. W końcu jednak przełknął gulę stojącą mu w gardle i z udawanym spokojem zaczął mówić:

- Kibum, ja muszę ci coś wyznać. Proszę tylko, żebyś mnie wysłuchał do końca...

Po takiej przedmowie jego otępiały umysł nie potrafił poskładać wszystkich informacji w logiczną całość i poddał się zupełnie. Po prostu spojrzał w ciemne oczy, które tak bardzo mu się podobały i skinął mu głową, wyrażając aprobatę na kontynuowanie.

- Znamy się już od jakiegoś czasu  - zaczął, a w jego głosie dało się wyczuć zdenerwowanie. - Od samego początku cię polubiłem i zawsze starałem się znaleźć czas na spotkania z tobą. Jesteś dla mnie przyjacielem, jakich na świecie mało, nie chcę cię stracić, ale... - zawiesił głos, potęgując u Key kaskadę złych przeczuć. - Cholernie mnie pociągasz i chciałbym, żebyś stał się dla mnie kimś więcej niż tylko przyjacielem.

Dopiero po kilku chwilach do blondyna dotarł sens przed chwilą usłyszanych słów. Rozdziawił z zaskoczenia buzię i niemal krzyknął z radości. Tyle czasu skrywał te same uczucia przed chłopakiem, niepotrzebnie, jak się okazało. Zamrugał kilkakrotnie swoimi kocimi oczami i obserwując smutek wstępujący na przystojną twarz Jonghyuna, po prostu rzucił mu się na szyję. Łzy wzruszenia popłynęły mu po policzkach. Był w stanie powtarzać jedynie "Jongie" jak mantrę i po prostu być szczęśliwym. Leżeli razem przytuleni na kocu aż do wschodu słońca, wsłuchani w swoje oddechy i miarowe bicia serc...

I chociaż od tamtego dnia, a raczej nocy, minęły cztery miesiące, to oni ani razu się jeszcze nie całowali! Ale już Key się o to postara.

Trzęsącą się ręką podniósł telefon i wybrał z kontaktów numer swojego przyjaciela. Odczekał te trzy trwające wieczność sygnały, aż w końcu usłyszał zaspany głos bruneta:

 - Zabiję cię - wycedził przez zęby. - Masz świadomość, że przerwałeś mi grę wstępną?

 - Minho, ale ja mam problem - wrzasnął zirytowany pretensjami rozmówcy. - Zaraz, czy ty zboczona żabo deprawujesz właśnie mojego małego Taeminka?!

 - Robiłem to, dopóki mi nie przerwałeś - warknął. - Mów, co chcesz.

 - Co zrobić, żeby Jonghyun się ze mną przelizał?

Po drugiej stronie zapadła cisza, a chwilę później blondyn usłyszał dźwięczny śmiech Taemina.

 - Umma - zaczął słodkim głosikiem niedoszły kochanek żabopodobnego bruneta. - Nie możesz po prostu do niego pójść i no wiesz, się z nim pobawi...- niespodziewanie ni to jęknął, ni to pisnął, przerywając swoją wypowiedź. - Minho - zawołał z protestem. - Dobra, Key, po prostu idź tam i do dzieła.

Zanim zdążył cokolwiek odpowiedzieć, przy uchu rozbrzmiał mu sygnał przerwanego połączenia.

Starając się nie zgrzytać ze złości zębami, podniósł się z łóżka i podszedł do ogromnej szafy wypełnionej po brzegi modnymi ubraniami. Zmrużył oczy, sprawiając, że stały się jedynie wąskimi szparkami i przyjrzał się z uwagą kolekcji kolorowych spodni. Kręcił nosem, wybierając te odpowiednie. W końcu zdecydował się na mega obcisłe rurki w odcieniu jasnej zieleni, nakrapiane granatowymi odbiciami łapek kota. Następnie swoją uwagę skupił na ledwo mieszczących się wieszakach z koszulkami. Upolował ciemnoniebieską koszulę z krótkim rękawem i czym prędzej przebrał się w idealnie dobrany strój. Jak szaleć, to szaleć.

Było już późno, bliżej drugiej niż pierwszej w nocy, kiedy Jonghyun usłyszał delikatne pukanie w drzwi od strony balkonu. Zaspany na początku nie wiedział, co tak właściwie się dzieje. Dopiero, ponowny odgłos pukania uświadomił mu, że ktoś stoi na zewnątrz. Z duszą na ramieniu podszedł do szyby, a kiedy rozpoznał postać Kibuma, nawet się nie zawahał i wpuścił go do środka. 

 - Bummie, co się stało? - zapytał od razu przytulając chłopaka.

 - Jongie - jęknął płaczliwie. - Ja tak dłużej nie mogę, rozumiesz? To mnie męczy...

 - Rozumiem - westchnął smutno brunet i odsunął się od niego. 

Tak miał wyglądać ich koniec. Prawie tak samo, jak się zaczął. Kilka drobnych różnic, ale kto by się tym przejmował. W tamtym momencie cały świat Jonghyuna, wszystko, co zbudował na uczuciu, które żywił do tego zwariowanego blondyna runęło zmieniając się w przytłaczającą kupkę gruzu. Ale co mógł poradzić? Jeżeli on go nie kochał, to przecież nie miał prawa go zatrzymywać. Serce nie sługa, pomyślał z goryczą.

 - Jongie - usłyszał cichy szept, a chwilę później wylądował na łóżku.

Na łóżku, przygnieciony przez (jak mogłoby się wydawać) leciutkie, ale za to ponętne ciało Key. Blondyn wykorzystał element zaskoczenia i nie zwlekając musnął lekko wargami usta Jonghyuna. Chłopak pod nim zamarł.

 - C-co ty robisz? - zapytał zdezorientowany.

 - A jak ci się, ty przykurczony dinozaurze, wydaje? - Był wyraźnie zdenerwowany. - Przyszedłem tu, choć uwierz, wolałbym spać, bo moja skóra tego potrzebuje, wyznaję ci, że jesteś okropny, bo wcale się mną nie interesujesz, a ja się domagam czułości i co? Ty się jeszcze pytasz, co ja robię?!

Radość i ulga, jakie zagościły w sercu tego gadopodobnego chłopaka, były nie do opisania. Wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu i z całych sił przycisnął do siebie Kibuma.

 - Kocham cię, Bummie - powiedział i pocałował go.

Tym razem był to prawdziwy, pełen pasji i uczucia pocałunek. Taki, na który warto było czekać. Ich pierwszy, dopełniający całość związku. Leżeli później jeszcze długo, na przemian atakując swoje usta.

 Sen przyszedł powoli, spadł na nich, jak długo wyczekiwana śmierć i powiódł ich w podziemny świat marzeń, gdzie zawsze już będą razem.

9.08.2014

Pięć tysięcy?

Witajcie :D
Z prawej strony jest taki śliczny licznik, który kilka dni temu przekroczył liczbę 5000. Oczywiście, zanim Gisa się zorientowała, liczba wzrosła prawie o 70 kolejnych wyświetleń. Ale to już tak na marginesie. Z okazji przekroczenia tej ślicznej liczby będę wylewać morze podziękowań wam wszystkim, którzy mniej, lub bardziej pomogli w osiągnięciu tego sukcesu.






Na samym początku bardzo, ale to bardzo dziękuję Mikado, która wspomaga mnie w mojej pracy. Jednym słowem jest wspaniałą beterką, zdolną do poprawienia wszelkich usterek w tekście. Wiem, ile to pracy, szczególnie, gdy trzeba nieco zmobilizować pisarza (a zdarzyło się), dlatego, za cały ten trud składam najserdeczniejsze podziękowania ;)


Kolejną osobą, której wiele zawdzięczam, jest Mikao - druga autorka. Za wszystkie posty, które wzbogacają treść bloga, pełne emocji historie i kreatywne rozwiązania - dziękuję ;)


Teo jest moim przyjacielem, bez którego szlag by mnie już dawno trafił. Nikt tak jak on nie potrafi od serca skomentować moich opowiadań, choć czasem nawet nie chce mu się ich czytać. Również jego pomoc w sprawach technicznych jest nieoceniona i naprawdę godna podziwu. Dlatego z całego serca dziękuję :D


Wszystkim komentatorom i czytelnikom, zwłaszcza Venus Lee, Emily Lee, Eriko, Elie Brauce, Yume Mito, za nieocenione wsparcie i zachętę do dalszej walki z zawiłymi problemami świata pisanego, budowanie świadomości, że warto pisać i konstruktywne opinie, dziękuję ;)


Na samym końcu chciałabym podziękować Miyoko. Jeżeli tego nie wiecie, to jest ona tą, która pokazała mi cały świat K-pop'u. Dzięki niej wiem, że istnieją zespoły będące nieodzownym elementem mojego teraźniejszego życia. Umma, pokazałaś mi muzykę, a ja podążam tą drogą. Dziękuję :)


By uczcić ten swoisty jubileusz, mam dla was coś. Nie jest to do końca opowiadanie, aczkolwiek nim jest. Ciężko mi dokładnie określić, co za chwilę będziecie mogli przeczytać. Na samym początku powiem jedynie, że utwór ten jest... sceną z życia, z jednym zabawnym (w pierwotnym zamyśle) komentarzem... i cóż... ta historia oparta jest na faktach ^^

O Key i Tae na zakupach


- Umma, mówię ci, tu tego nie ma.

W normalnej sytuacji Key byłby rozczulony i zachwycony do tego stopnia, że rzuciłby się na Taemina i ucałował w czoło, za nazwanie go mamą. Tym razem nie miał jednak zamiaru tego robić. Był podirytowany i dodatkowo wyczerpany treningiem, jaki mieli zaledwie godzinę temu, a wiadomo, że mieszanka takich wrażeń wywołuje dziwne, nie koniecznie zgodne z jego naturą zachowania.

- Taeminnie, skarbie, to MUSI tu być - syknął przez zaciśnięte zęby, po raz kolejny spoglądając na sklepowe półki.

- Ale pytałeś tamtego pana, który powiedział, że takich płyt nie mają - upierał się rudzielec, nadymając policzki.

Byli na zakupach. Kupowali, a przynajmniej starali się kupić dla Onew prezent urodzinowy. Podchwytliwie zapytany lider wyznał ostatnio, że marzy mu się najnowsza płyta Ras Luty. Plan był dobry, a kasą sypnął nawet Minho, który zazwyczaj ograniczał się do czekolady i prostych życzeń. Cały zespól (poza jubilatem oczywiście) zebrał dostateczną ilość funduszy, by zakupić wyśniony krążek. Kibum i młody Lee mieli za zadanie jedynie go zakupić. Tu jednak zaczynały się schody. W żadnym sklepie muzycznym, do którego weszli, nie było ani jednej sztuki.

- Zadzwońmy do Minho - zaproponował w końcu Tae.
Key z udawanym spokojem wyciągnął z kieszeni telefon i niespiesznie wybrał numer rapera z kontaktów. Nacisnął zieloną słuchawkę i czekał. W uszach dźwięczał mu sygnał za sygnałem. Choi nie odbierał.

W międzyczasie rudzielec zdążył zadzwonić do Jonghyuna, który niestety również nie miał pomysłu, jak wybrnąć z tej patowej sytuacji. Smutek i zmartwienie zagościły na wiecznie roześmianej twarzy tancerza.
- Chodź Minnie - szepnął wreszcie zrezygnowany Kibum.

Wyszli ze sklepu i skierowali się na pozostałą część galerii w poszukiwaniu czegokolwiek.

Mijali wystawę za wystawą. Nie potrafili się na nic zdecydować, bo w głowach wciąż majaczył im obraz płyty, którą Jinki chciałby dostać. I właśnie wtedy, kiedy mieli się już poddać i ze zrezygnowaniem wrócić do domu, Maknae coś zauważył.

 - Umma, toż to bubble tea! -wrzasnął uradowany. - Umma, no, proszę, chodźmy.

 - Przecież ci nie zabraniam - westchnął Key z dość dziwną miną.

 - Ale Kibum, ja się wstydzę -wytłumaczył rudzielec, spuszczając głowę i rumieniąc się ze wstydu.

 Blondyn przystanął na chwilę i popatrzył na niego wzrokiem wyrażającym mieszankę zdziwienia, niedowierzania i rozbawienia.

 - Naprawdę, sam nie zamówisz? 

 Chłopak tylko pokręcił przecząco głową, wpatrując się w przyjaciela, jak w wybawcę. Ostatecznie bitwa na spojrzenia zakończyła się teatralnym westchnięciem ze strony Key i już po chwili był on w drodze do stoiska z herbatą. Wysilił się na sztuczny uśmiech i rzucił okiem na menu.

 - Dzień dobry, poproszę dwie bubble tae, Minnie, jaką chcesz?

 - Średnią o smaku arbuza  i gumy balonowej - odparł cicho zza pleców blondyna.

 - A dla ciebie? - zapytał miłym głosem sprzedawca.

 - Małą o smaku kokosa i czekolady. 

 Zapłacili za swoje napoje i usiedli przy wolnym stoliku. Oczy Taemina aż świeciły, kiedy patrzył z zachwytem na mężczyznę przygotowującego jego drugi ulubiony - zaraz po mleku bananowym - napój.

 - Jakie dodatki?

 - Tapioka i jagoda do obydwu - odpowiedział Key.

 Widząc Tą minę na twarzy Maknae, wstał i sięgnął po napoje. Podał mu kubek i słomkę, a po chwili na buzi rudzielca zagościł błogi uśmiech zadowolenia.
 Kibum jako pierwszy wypił swoją herbatę i wyjadł wszystkie dodatki. Siedział pisząc coś na telefonie, kątem oka zerkając na swojego "podopiecznego" 

 A młody, jak to młody, wypił cały płyn i starał się zjeść jagodowe żelki. Tapioka w jedzeniu była o tyle prosta, że jej okrągły kształt nadawał się do prostego wciągnięcia przez szeroką słomkę. Inaczej się sprawa miała w przypadku żelkowych prostokątów w kolorze indygo.

 Próbował na różne sposoby. Nabijał je na ostry koniec rurki, wciągał tylko odrobinę i próbował użyć słomki jako łyżeczki, ciągnął z całych sił. Wszystko na nic.
 - Taemin, skarbie, źle to ciągniesz. To trzeba tak przez gardło. - Zamyślił się. - Zupełnie, jakbyś ssał Minhowi.

 Na ten komentarz rudzielec zakrztusił się jednym z nielicznych żelków, które udało mu się przetransportować do buzi i cały spurpurowiał.

 - Umma - jęknął zażenowany.

 - No, już, już, zajadaj szybciutko i wracamy.

 Tak jak Kim powiedział, wrócili do dromu kilkanaście minut później, w dalszym ciągu jednak bez prezentu.