- I powiedz mi, Jeongguk, jak to się dzieje, że znowu cię ratuję? - zapytał z pobłażliwym uśmiechem Hoseok, kiedy znaleźli się odpowiednio daleko szkoły, żeby nie usłyszał ich żaden z podwładnych Banga.
- Nie wiem - odparł mu niemrawo brunet, wyrywając swoją dłoń z jego uścisku. - Ale i tak dziękuję.
Dwudziestolatek zaśmiał się perliście i z rozmarzeniem spojrzał w niebo. Pomimo chłodnej, jesiennej aury, słońce świeciło dość mocno. Pogoda idealna na długi spacer... Gdyby tylko się miało czas.
Idący obok licealista był lekko skołowany kolejnym niespodziewanym pojawieniem się "wybawcy", jak zwykł w myślach nazywać Hoseoka. Było to co najmniej zastanawiające. Bo owszem, można spotkać kogoś zupełnie nie znajomego i mu pomóc. Ale nie trzy razy z rzędu. Przypadek? Jungkook coraz bardziej zaczynał w to wątpić. Zdawało mu się, że jakaś tajemnicza siła popychała brązowowłosego do podejmowania odpowiednich decyzji, czego skutkiem było znajdowanie się w odpowiednim miejscu i czasie. Teorie spiskowe, rodem z kryminałów Agaty Christe pozostawił jednak w spokoju.
Z lekką obawą zauważył, że od przeszło pięciu minut nie zamienił ani słowa ze swoim nowym znajomym. Pomimo tego, że cisza nie przeszkadzała żadnemu z nich, postanowił się odezwać:
- Um... Hoseok-hyung...
- Tak?
- Gdzie my właściwie idziemy?
Brązowowłosy zatrzymał się na chwilę i rozejrzał wokół. Nie zorientował się wcześniej, że podświadomie prowadził chłopaka do studia. Westchnął ciężko. Byli w tej części miasta, w której bałby się puścić bruneta samego, żeby wracał do domu. Z ociąganiem podjął jedyną, jak myślał, słuszną decyzję.
- Pokażę ci, gdzie tańczę. Chcesz?
Jeongguk uśmiechnął się delikatnie. Czuł się dobrze w towarzystwie starszego chłopaka, więc nie miał problemu, by ochoczo pokiwać głową, zgadzając się na jego propozycję. Wyciągnął z prawej kieszeni czarnych spodni telefon i wybrał numer swojej mamy.
Hoseok obserwował go w milczeniu. Chłopiec zabawnie gestykulował, starając się uspokoić zmartwioną rodzicielkę, chociaż ta nie miała najmniejszej szansy tego zobaczyć. Było coś takiego w sposobie bycia bruneta, że budził w nim jakieś instynkty opiekuńcze, o których posiadanie nawet by się nie podejrzewał. Nie potrafił tego do końca wytłumaczyć, ale jakoś tak chciał być przy tym dzieciaku z problemami. Przynajmniej doszedł do wniosku, że Jeongguk ma jakieś problemy, bo przecież nikt normalny nie próbuje skakać z mostu... dwa razy. Ku jego własnemu zdumieniu, odczuwalnie mu ulżyło, kiedy chłopak tak chętnie przystał na jego propozycję. Spojrzał na niego kątem oka i mimowolnie się uśmiechnął. Być może nie powinien, ale chciał mu dać jak najwięcej powodów do śmiechu.
- Chodź, mały - rzucił wesoło, gdy spostrzegł, że Jeongguk zakończył swoją rozmowę.
- Nie nazywaj mnie tak - oburzył się brunet, śmiesznie nadymając policzki. Wyglądało to co najmniej zabawnie, więc Hoseok nie powstrzymał niekontrolowanego parsknięcia, przez co chłopak obraził się jeszcze bardziej.
Mimo wszystko ruszyli w drogę pełną całkiem nieszkodliwych docinek i niemalże przyjacielskich, czy nawet braterskich zachowań. Więź między nimi była dziwna. Całkiem niedawno zaczęta znajomość była na takim poziomie, jak dla Jungkooka jeszcze żadna inna, a co więcej, wcale nie czuł się z tym źle... to samo tyczyło się brązowowłosego.
Budynek wyróżniał się na tle innych w okolicy. Był ponadprzeciętnie wysoki i nowoczesny. Biało-szare ściany poprzetykane ciemnymi szybami okien sprawiały wrażenie zimnych i nieprzystępnych. Tuż nad frontowymi drzwiami dumnie prezentował się srebrzysto-szaroniebieski neon oznajmiający, że właśnie znajdują się naprzeciw podgrupy JYP Entertainment o wdzięcznej nazwie BigHit.
Hoseok niemal tanecznym krokiem pokonał ostatnie metry dzielące go od wejścia i śmiałym gestem otworzył na oścież szklane drzwi. Ponaglającym ruchem głowy nakazał Jungkookowi wejść do środka. Chłopak rzucił mu tak powątpiewające i pełne niepewności spojrzenie, że brązowowłosy uśmiechnął się pod nosem i zręcznie zagarniając go ramieniem, wprowadził do przestronnej recepcji.
Dwie ubrane w typowo biurowe stroje kobiety rzuciły im przelotne spojrzenie, odrywając się na chwilę od dotychczasowych zajęć. Zlustrowały obydwu z góry do dołu, po czym najzwyczajniej w świecie, niemo przyzwoliły im na wejście, pewnie dzięki rozpoznaniu twarzy Hoseoka, kompletnie ignorując ich obecność, powróciwszy do przeglądania stosu papierów.
- Chodź, chodź - zachęcająco powiedział brązowowłosy, kierując się w stronę długiego, mocno oświetlonego korytarza.
Brunet podreptał za nim, przebierając nóżkami z ponadprzeciętną prędkością, ponieważ wyraźnie podekscytowany Hoseok zaczął stawiać coraz większe kroki. Nagle zatrzymał się, a Jungkook idący z tylu, przez nieuwagę na niego wpadł, odbił się i padł na podłogę niczym bezwładny worek ziemniaków.
- Żyjesz? - martwił się tancerz.
- Ta - odpowiedział mu zdawkowo, podnosząc się i otrzepując spodnie na pośladkach.
Dwudziestolatek nadal szczerząc się jak głupi do sera, otworzył jasnobrązowe drzwi ze sklejki i wszedł do środka. Jungkook nieustannie dziwił się, jak można przez tak długi czas być szczęśliwym. Całkiem normalne dla niego było roześmiać się z jakiegoś żartu, szczególnie jeżeli nie był on skierowany w stronę jego własnej osoby, ale cieszenie się z niczego przerastało możliwości jego dedukcji i stanowczo wykraczało poza wszelkie normy i zachowania, do których był przyzwyczajony. Czymś zupełnie innym był fakt, iż po prostu już nie pamiętał, jak to jest być wiecznym optymistą i czerpać z życia garściami. Bo warto zauważyć, że naprawdę taki był. Wszystko zmieniło się po śmierci ojca...
- Masz jakieś dresy? - z zamyślenia wyrwało go pytanie Hoseoka, który wyciągał właśnie ze swojego plecaka niezidentyfikowane fragmenty garderoby.
- Nie mam - oznajmił po chwili krótkiej konsternacji, z żalem zauważając, że tego dnia, akurat nie miał wychowania fizycznego i nie dysponował żadnymi spodenkami, czy chociaż koszulką na zmianę.
- Nie masz? - zapytał niby sam siebie Jung i podrapał się ręką w czubek głowy. - To nic - powiedział już trochę głośniej i wyciągnął z plecaka kolejne sztuki ubrań. - Trzymaj - mruknął i rzucił koszulką i spodenkami w bruneta.
- A po co mi to? - zdziwił się Jungkook, przyglądając się z zaciekawieniem otrzymanym przed chwilą ubraniom.
- Potańczymy trochę.
- My?
- No po to tu przyszedłeś ze mną. Zakładaj.
W akompaniamencie niezrozumiałych sprzeciwów, wojny na łaskotki i głośnych salw śmiechu, dotarli w końcu do punktu, kiedy obydwaj mieli już na sobie stroje nadające się do wysiłku fizycznego. W między czasie wyjaśniło się również, dlaczego dwudziestolatek nosi ze sobą dwie pary takich ubrań. Kiedyś jego spodenki trzasnęły głośno podczas wykonywania jednego z kroków i nie miał żadnej możliwości przebrania się, dlatego zaczął stosować zasadę przezorny zawsze ubezpieczony.
Hoseok podszedł do stojącego w kącie odtwarzacza i włączył jedną z piosenek. Rozległy się dobrze znane obydwu dźwięki hiphopowej piosenki dość znanego zespołu. Zaczęli od normalnej rozgrzewki; kilku ćwiczeń rozciągających, by pobudzić do pracy zastane mięśnie. Później zaczęli tańczyć i ku zdumieniu starszego z nich, Jeonggukowi wychodziło to całkiem nieźle.
Po dwóch godzinach, gdy na dworze zrobiło się już całkiem ciemno, padli zmęczeni na podłogę. Zachłannie pili wodę z butelek przyniesionych przez jedną z pracownic wytwórni.
Nagle brunet zerwał się na równe nogi i uderzył otwartą dłonią o czoło.
- Miałem się uczyć na angielski!
Chłopak spojrzał na niego z powątpiewaniem.
- Sprawdzian?
- Nie, po prostu nauczycielka się na mnie uwzięła i mogę nie zdać. Mam dwanaście jedynek i jedną piątkę.
- Nie bój się, pomogę ci - zaoferował się.
- Wiesz, wolę nie. Wiem, jak kończy się takie uczenie... Wolę to zrobić sam - odmówił szybko, ściskając w dłoniach rąbek pożyczonej koszulki.
- Zaufaj mi raz. Jak coś muszę zrobić to to zrobię - zapewnił.
W rezultacie jakiś czas później stali pod drzwiami domu Jeongguka, by razem się pouczyć.
- Chodź, mały - rzucił wesoło, gdy spostrzegł, że Jeongguk zakończył swoją rozmowę.
- Nie nazywaj mnie tak - oburzył się brunet, śmiesznie nadymając policzki. Wyglądało to co najmniej zabawnie, więc Hoseok nie powstrzymał niekontrolowanego parsknięcia, przez co chłopak obraził się jeszcze bardziej.
Mimo wszystko ruszyli w drogę pełną całkiem nieszkodliwych docinek i niemalże przyjacielskich, czy nawet braterskich zachowań. Więź między nimi była dziwna. Całkiem niedawno zaczęta znajomość była na takim poziomie, jak dla Jungkooka jeszcze żadna inna, a co więcej, wcale nie czuł się z tym źle... to samo tyczyło się brązowowłosego.
Budynek wyróżniał się na tle innych w okolicy. Był ponadprzeciętnie wysoki i nowoczesny. Biało-szare ściany poprzetykane ciemnymi szybami okien sprawiały wrażenie zimnych i nieprzystępnych. Tuż nad frontowymi drzwiami dumnie prezentował się srebrzysto-szaroniebieski neon oznajmiający, że właśnie znajdują się naprzeciw podgrupy JYP Entertainment o wdzięcznej nazwie BigHit.
Hoseok niemal tanecznym krokiem pokonał ostatnie metry dzielące go od wejścia i śmiałym gestem otworzył na oścież szklane drzwi. Ponaglającym ruchem głowy nakazał Jungkookowi wejść do środka. Chłopak rzucił mu tak powątpiewające i pełne niepewności spojrzenie, że brązowowłosy uśmiechnął się pod nosem i zręcznie zagarniając go ramieniem, wprowadził do przestronnej recepcji.
Dwie ubrane w typowo biurowe stroje kobiety rzuciły im przelotne spojrzenie, odrywając się na chwilę od dotychczasowych zajęć. Zlustrowały obydwu z góry do dołu, po czym najzwyczajniej w świecie, niemo przyzwoliły im na wejście, pewnie dzięki rozpoznaniu twarzy Hoseoka, kompletnie ignorując ich obecność, powróciwszy do przeglądania stosu papierów.
- Chodź, chodź - zachęcająco powiedział brązowowłosy, kierując się w stronę długiego, mocno oświetlonego korytarza.
Brunet podreptał za nim, przebierając nóżkami z ponadprzeciętną prędkością, ponieważ wyraźnie podekscytowany Hoseok zaczął stawiać coraz większe kroki. Nagle zatrzymał się, a Jungkook idący z tylu, przez nieuwagę na niego wpadł, odbił się i padł na podłogę niczym bezwładny worek ziemniaków.
- Żyjesz? - martwił się tancerz.
- Ta - odpowiedział mu zdawkowo, podnosząc się i otrzepując spodnie na pośladkach.
Dwudziestolatek nadal szczerząc się jak głupi do sera, otworzył jasnobrązowe drzwi ze sklejki i wszedł do środka. Jungkook nieustannie dziwił się, jak można przez tak długi czas być szczęśliwym. Całkiem normalne dla niego było roześmiać się z jakiegoś żartu, szczególnie jeżeli nie był on skierowany w stronę jego własnej osoby, ale cieszenie się z niczego przerastało możliwości jego dedukcji i stanowczo wykraczało poza wszelkie normy i zachowania, do których był przyzwyczajony. Czymś zupełnie innym był fakt, iż po prostu już nie pamiętał, jak to jest być wiecznym optymistą i czerpać z życia garściami. Bo warto zauważyć, że naprawdę taki był. Wszystko zmieniło się po śmierci ojca...
- Masz jakieś dresy? - z zamyślenia wyrwało go pytanie Hoseoka, który wyciągał właśnie ze swojego plecaka niezidentyfikowane fragmenty garderoby.
- Nie mam - oznajmił po chwili krótkiej konsternacji, z żalem zauważając, że tego dnia, akurat nie miał wychowania fizycznego i nie dysponował żadnymi spodenkami, czy chociaż koszulką na zmianę.
- Nie masz? - zapytał niby sam siebie Jung i podrapał się ręką w czubek głowy. - To nic - powiedział już trochę głośniej i wyciągnął z plecaka kolejne sztuki ubrań. - Trzymaj - mruknął i rzucił koszulką i spodenkami w bruneta.
- A po co mi to? - zdziwił się Jungkook, przyglądając się z zaciekawieniem otrzymanym przed chwilą ubraniom.
- Potańczymy trochę.
- My?
- No po to tu przyszedłeś ze mną. Zakładaj.
W akompaniamencie niezrozumiałych sprzeciwów, wojny na łaskotki i głośnych salw śmiechu, dotarli w końcu do punktu, kiedy obydwaj mieli już na sobie stroje nadające się do wysiłku fizycznego. W między czasie wyjaśniło się również, dlaczego dwudziestolatek nosi ze sobą dwie pary takich ubrań. Kiedyś jego spodenki trzasnęły głośno podczas wykonywania jednego z kroków i nie miał żadnej możliwości przebrania się, dlatego zaczął stosować zasadę przezorny zawsze ubezpieczony.
Hoseok podszedł do stojącego w kącie odtwarzacza i włączył jedną z piosenek. Rozległy się dobrze znane obydwu dźwięki hiphopowej piosenki dość znanego zespołu. Zaczęli od normalnej rozgrzewki; kilku ćwiczeń rozciągających, by pobudzić do pracy zastane mięśnie. Później zaczęli tańczyć i ku zdumieniu starszego z nich, Jeonggukowi wychodziło to całkiem nieźle.
Po dwóch godzinach, gdy na dworze zrobiło się już całkiem ciemno, padli zmęczeni na podłogę. Zachłannie pili wodę z butelek przyniesionych przez jedną z pracownic wytwórni.
Nagle brunet zerwał się na równe nogi i uderzył otwartą dłonią o czoło.
- Miałem się uczyć na angielski!
Chłopak spojrzał na niego z powątpiewaniem.
- Sprawdzian?
- Nie, po prostu nauczycielka się na mnie uwzięła i mogę nie zdać. Mam dwanaście jedynek i jedną piątkę.
- Nie bój się, pomogę ci - zaoferował się.
- Wiesz, wolę nie. Wiem, jak kończy się takie uczenie... Wolę to zrobić sam - odmówił szybko, ściskając w dłoniach rąbek pożyczonej koszulki.
- Zaufaj mi raz. Jak coś muszę zrobić to to zrobię - zapewnił.
W rezultacie jakiś czas później stali pod drzwiami domu Jeongguka, by razem się pouczyć.
Jeeeej! Jej! Jeeeeeej! :3
OdpowiedzUsuńFajowo ;) ja tez zawsze mam 2 sztuki wszystkiego :P
Juz sie nie moge doczekac kolejnego rozdzialu :3
Weny :)
Czytam ten komentarz i takie wtf, jakie dwie sztuki... A potem się ogarnęłam, co autorka miała na myśli ^^
UsuńNo po prostu tak jakoś wyszło :D
Na całe szczęście następny rozdział już w trakcie pisania :)
Jejku, jejku, jejku.
OdpowiedzUsuńUroczy ten rozdział. Wyobraziłam sobie jak się łaskotali, a ponieważ uwielbiam ten pairing, umierałam z feelsów ;3;
Ciekawe jak to będzie w domu Kooka, najbardziej ciekawi mnie czy się w końcu pocałują ;w;
Więc czekam na następny rozdział no i weny~!
Ojej, dziękuję <3
UsuńMiło wiedzieć, że są ludzie, którzy czekają na ciąg dalszy :)
Jestem chora i w zasadzie mam już ponad połowę siódmego rozdziału, więc już niedługo będziesz miała okazję dowiedzieć się, co zajdzie w domu Kooka :)
Damn.
OdpowiedzUsuńPochłonęłam to opowiadanie niemożliwie szybko i czuję taki niedosyt ;;.
Bardzo lubię ten paring, przedstawiłaś całą ta historię tak cudnie
TTuTT. Masz na to niebanalny pomysł i talent do pisania. Idealne
połączenie~c': Po prostu uśmiechałam się, jak głupia do ekranu, kiedy
Hoseok uratował przed Bangiem Kook'a xD. J-Hope dał dla niego nadzieję
(jednak ma te trafne przezwisko xD) i historia jest piękna c': Przez
Ciebie pisze nielogiczny komentarz, czego nienawidzę robić xD. Nie, no
dobra~ ;w;. Piękne, cudne, uwielbiam takie klimaty .u. Czuje, że będę tu
często wpadać c': Życzę weny i duuuuużo czasu! ~JiYeol
Cieszy mnie to, że ci się podoba :)
UsuńCóż.. Ja kocham każdy pairing, w którym jest Hoseok, V albo Jungkook <3
Też mam tak czasem, że chciałabym napisać tak wiele, a komentarz wychodzi niezwykle nieskładny ^^
Wpadaj tak często, jak tylko masz ochotę :)