28.04.2014

Wampirza natura


Kiedy Taemin dowiedział się o tajemnicy Minho był przerażony. W następnej kolejności przyszła złość i żal, za to, że przez tak długi czas go okłamywał. Miłość jednak robi swoje i pomimo wszystkich przeciwności - najczęściej w postaci równie zwampirzonego, co Minho Key - wybaczył brunetowi.

Nad ranem Taemin obudził się cały rozpalony. Do granic możliwości pragnął wcale nie delikatnych pieszczot Choi. Zebrał w sobie całą odwagę i wsunął dłoń pod materiał bokserek nie śpiącego już obok bruneta.

  Minho jęknął, jego ciałem wstrząsnął spazm. Chryste. Taemin nie zrobił nic więcej poza muśnięciem go palcami, a on już był twardy i bolący.

Bolący coraz bardziej.

Pochylił głowę, tak że mógł przycisnąć wargi do wrażliwej skóry na jego skroni.

- Nie przestawaj teraz - poprosił łagodnie.

On. Minho. Odwieczny wampir. Przywódca klanu. Budzący strach drapieżnik. Błaga o dotyk człowieka. Nie do wiary.

Ale co miał zrobić zdesperowany mężczyzna?

Choi dotarł wargami do linii jego ucha i zadrżał, bo w tej samej chwili on przycisnął mocniej dłonie do jego skóry i, gładząc jego pierś, natrafił na wrażliwy sutek.

W przypływie podniecenia jęknął głucho. Wyczuwając jego rozkosz, Taemin zaczął drażnić sutek okrężnym ruchem, aż stwardniał.

- Nie wiedziałem, że mężczyźni lubią takie rzeczy.

- Nie wiem, czy wszyscy mężczyźni, nie wiem, jak ty, ale ja bardzo lubię - wydyszał.

- Podoba ci się to?

Aż sam był zdumiony, że pochylił się i muskał językiem twardy sutek, a wtedy Minho wydał stłumiony okrzyk. Jego dotyk sprawiał mu niesamowitą rozkosz. Obawiał się, że pieszczota Lee wystarczy, by szczytował. Wplótł palce w jego włosy, przynaglał, żeby kontynuował rozkoszną pieszczotę. Taemin Posłuchał.

Zamknął oczy, czuł jak jego delikatne palce wytyczają płonącą ścieżkę w dół jego brzucha i bawią się brzegiem bokserek. Szarpnął się, z gardła wydobył się pomruk.

- Och, tak.

- Co tak? - Czerpał perwersyjną przyjemność z doprowadzania go do szaleństwa.

Minho pokrywał jego twarz gorącymi pocałunkami, uniósł się, żeby jednym ruchem pozbyć się bokserek.

- Próbujesz mnie torturować? - Ujął dłoń Taemina i skierował w stronę członka. - Czy po prostu chcesz, żebym żebrał?

- Tortury i żebranie? Jedno i drugie brzmi nieźle.

 Choi zaśmiał się miękko, ale śmiech przeszedł w jęk, gdy rudzielec musnął niepewnie palcami jego pulsującą męskość.

- O niech to... - westchnął, wyginając plecy w łuk, podczas gdy Tae delikatnie badała go od czubka do podstawy i z powrotem.

Jego dotyk nie wskazywał, by miał doświadczenie. Bardziej odkrywał dla siebie samego, jak sprawić, by z głębi gardła Minho wydobywały się jęki, on natomiast nigdy jeszcze nie musiał tak mocno powstrzymywać się przed zatraceniem w pragnieniu i rozkoszy.

Lee trzymał go mocno w objęciach, on zaś ukrył twarz w jego włosach, uważając, żeby nie poczuł obnażonych kłów. Nie chciał mu przypominać, że jest jednym z tych straszliwych wampirów.

Nie teraz.

Nic nie mogło popsuć nastroju.

Chyba że nagłe walenie w ciężkie dębowe drzwi.

- Taemin. - Przenikliwy, irytujący, całkowicie niepożądany głos Kibuma przeszył powietrze. - Czy masz zamiar wylegiwać się w łóżku cały dzień? Ja tu umieram z głodu.

Minho zamarł, ale Taemin zerwał się z łóżka. Drżąc, w pośpiechu owinął się szlafrokiem.

Nastrój prysł. A sądząc po wyrazie twarzy chłopaka, nieprędko dałby się przywołać z powrotem. Choi opadł na materac i zaczął walić w posłanie pięściami.

- Ja... go... zabiję.

8.04.2014

(Nie)Nawiedzony dom




Halloween. Czas, kiedy świat duchów jest ciut bliżej naszego. Ludzie zaczynają wariować. Prześcigają się w wymyślaniu najdziwniejszych i rzekomo najstraszniejszych przebrań, dekorują domy, robią upiorne słodycze. Na ulicach miast królują wydrążone z dyń lampiony. Dzieci biegają od drzwi do drzwi wykrzykując osławione "cukierek albo psikus". Każde wrota czeka ten sam rytuał pukania. Każde poza Tymi. O nawiedzonym domu krążą historie godne nagrody nobla w kategorii bezsens świata. Że niby w ścianach zamurowane są trupy, że każdej nocy w oknie ktoś stoi i wypatruje swojej ofiary, spojrzysz mu w oczy, zginiesz. Ludzie coś przeczuwają. Szczególnie podczas tego dnia, wolą się nie zbliżać do tego budynku. I po części mają rację. Gdyby tylko znali całą prawdę.


Duchy od zawsze są w świecie ludzi. Ich własny jest dokładnie taki sam, obydwa się przenikają. To od nich zależy, czy je zobaczysz. Stoją o pół kroku wyżej na drabinie form życia. Są pół materialne. Zamknięte jednocześnie w wymiarze duszy jak i ciała. Coś pośredniego. Ogniwo łączące żywych i zmarłych.

- Minho - jęknął przeciągle rudzielec. - Jestem pewien, że się boisz historii o tym nawiedzonym domu!

Młody chłopak skrzyżował ręce na piersiach i z hardą miną spoglądał na swojego przyjaciela. Zupełnie nie pasował mu ten wyraz twarzy. Buzia nie wykrzywiona w uśmiechu była u niego bardzo rzadko spotykana. Sprawa musiała być nad wyraz poważna. W końcu jak się uprze, to nie ma przebacz.

- Rozumiem, że to propozycja - odparł niezwykle spokojnym i opanowanym głosem brunet.

Choi nie lubił, gdy ktoś przeszkadzał mu w czytaniu, nawet, jeżeli był ro jego przyjaciel. Nie wiedział, kto w ogóle wpuścił do środka tego małego diabełka. Rodzice? Przejął się tym jednak, jak topniejącym śniegiem na wiosnę i powrócił do zajmującego przeglądania gazety.

- W takim razie, widzimy się o 18 w środku, Minho - zachichotał, specjalnie przeciągając sylaby w jego imieniu. Seksowny głos kusił.

* * *

Wysoki brunet stanął przed obdrapanymi drzwiami i rozejrzał się wokół. Ogród kiedyś musiał wyglądać pięknie, teraz nosił na sobie ślady libacji alkoholowych zapewne okolicznej młodzieży. Okna również nie były w najlepszym stanie. Wszędzie pełno brudu, pajęczyn, a gdzieniegdzie potłuczone kawałki szkła. Nawet nie wysilił się na pukanie, po prostu wszedł do środka.

Wygląd holu przeszedł jego najśmielsze oczekiwania. Świeżo wypastowane panele, elegancka wycieraczka. W oknach wisiały białe, delikatnie koronkowe firanki, zupełnie nie widoczne od zewnątrz. Ani grama kurzu.

- Taemin, jesteś tu? - krzyknął w przestrzeń domu.

 Nie doczekał się odpowiedzi, więc ruszył powolnym krokiem wgłąb korytarza. Odgłos uderzania butów o podłogę roznosił się echem, a mimo to było cicho... za cicho. Usłyszał skrzypnięcie dochodzące z prawej strony. Nigdy nie kierował się rozsądkiem, toteż bardzo szybko udał się w tym kierunku.

Brązowe drzwi prowadziły do sypialni. Przynajmniej tak mu się wydawało, choć mogło to być... wszystkim.

Zamiast paneli, podłogę zajmował jeden wielki materac. Niesamowita liczba poduszek. Dziesiątki małych wnęk w ścianach, a w każdej z nich paliła się czerwona świeczka.

Nagle coś rzuciło mu się na plecy. W tym momencie przyznał, sam przed sobą, że się przestraszył. Wszystkiemu winien ten mały, wredny i słodki za razem rudzielec. Tylko, dlaczego miał się bać, wiedząc kim jest?

- Minho - jęknął mu znajomy głos do ucha. - Pragnę cię.

Jego Taemin nie był zboczony. Bywał chciwy, zawistny i przebiegły, zdarzały mu się napady śmiałości, rumienił się przez nieśmiałość, czasem wydawał się dziecinny ale nigdy, przenigdy nie wysunął jakiegokolwiek podtekstu.

- Minnie - odpowiedział niskim głosem. - Chcesz to robić tu?

- Chcę - niemal warknął i popchnął bruneta na jedną ze ścian.

Niespodziewanie Minho poderwał go z ziemi. Taemin zadrżał. Ramiona Choi były silne, a rozpierająca go dzikość kusiła, przywołując do siebie. Objął go za szyję. Odgarnął mu włosy, żeby się w niego wtulić. Postanowił, że będzie silny.

Oddech rudzielca był jedwabiście gorący, a wargi przypominały rozgrzaną satynę. Delikatnie przygryzł mu skórę. W głowie bruneta nie było żadnej myśli poza krzykiem pożądania. Mimowolnego, dominującego pożądania. Taemin przyszczypywał mu zębami skórę na obojczyku, a dłoń wsunął pod koszulę. Odnajdywał każdy mięsień i obrysowywał go. Po całym ciele Minho rozchodziło się nieodparte pragnienie, przyprawiając go o drżenie.

Padli na "łóżko" tylko dzięki temu, że było ono... wszędzie. Lee uniósł głowę, kiedy posadził go naprzeciw siebie, a kąciki jego ust uniosły się w łagodnym uśmiechu. Tajemniczym. Seksownym. Niewiniątko uwodziło go. Wychodziło mu to cholernie dobrze. Ciało Choi stanęło w płomieniach, płonęło z pożądania.

Skłonił głowę i wziął te usta w posiadanie. Były ciepłe i gładkie jak jedwab. Jego język badał słodkie kształty, a zęby napierały, domagając się wpuszczenia. Rudzielec spełnił jego milczący rozkaz. Usta miał wilgotne i gorące. Miał wrażenie, że świat wiruje. Łapczywie odwzajemniał długie pocałunki, pożerając jego słodycz, spijając zmysłowość.

Minho zdarł z niego ubranie, pragnąc dostać się do jego bladej skóry, poczuć pod palcami jej miękkość i sprężystość. Pasy materiału opadały na materac wokół nich niczym strugi rzęsistego deszczu. Odnalazł szyję Taemina, gładką i bezbronną. Dookoła nich świat wybuchał feerią barw, błyskawice skwierczały i tańczyły.

Taeminowi oddech uwiązł w gardle. Uwolnił coś nad czym nie miał kontroli i mimo wcześniejszego pożądania odczuwał przerażenie. Minho był wszędzie, jego ciało było twarde i nieustępliwe, a ramiona miał jak ze stali. Jego potężna siła onieśmielała go, ale dotyk warg, gorących i męskich, żądających od niego uległości, był hipnotyzujący. Założenia były inne. To on miał dominować, jednak teraz gotów był zrezygnować ze wszystkich wcześniejszych postanowień.

Nawet nie zauważył, kiedy zniknęły pozostałe ubrania.

Choi przesunął dłońmi po jego plecach, odnajdując krzywiznę bioder, przyciągnął go bliżej. Był twardy i gruby, cały przepełniony pożądaniem. Zwierzęcy instynkt, którego nie chciał opanować.

Taemin spojrzał na niego i poczuł nieodpartą ochotę by posmakować kropli potu, która samotnie wiła krętą ścieżkę po jego umięśnionym torsie. Podążył za nią, nie dotykając jej. Kiedy pieścił językiem jego płaski brzuch, poczuł, że drży niecierpliwie. Maleńka kropelka spływała coraz niżej. Przelotnie zerknął na jego twarz.  Szybkim spojrzeniem spod zasłony grubych rzęs. Kusząco. Seksownie. Z niewinnym erotyzmem.
Szyję miał wygiętą, oczy zamknięte. Wyrwał mu się z gardła chrapliwy jęk pełen bólu. Chwycił Taemina za włosy i ścisnął mocno.

Jego język wyczyniał cuda. Tańczył na sterczącej męskości jak baletnica na scenie. Ciepły i wilgotny. Wirował rozkosznie uciskając.

  Minho poruszał biodrami w rytmie, którego nie kontrolował, przyciągając go do siebie, a świat odpływał, pozostawiając jedynie intensywną rozkosz i wybuchające w jego głowie światła.

Chwycił rudzielca, podciągnął do góry i ułożył na poduszkach na plecach. Był taki drobny, że przez chwilę bał się, że zrobi mu krzywdę swoją siłą, jednak nie przestawał wić się rozkosznie, nie mogąc doczekać się spełnienia.

Należał tylko do niego.
Minho podniósł jego nogi i zgiął je w kolanach, uniósł biodra, a potem natarł' wbijając się w niego z całej siły, głęboko.

Taeminowi wydawało się, że umiera z rozkoszy. Rozciągał go, ciasnego i rozpalonego. Kiedy poruszał się w nim raz za razem, długimi, głębokimi pchnięciami, miał wrażenie, że oszaleje. Trzymał go za ramiona , wbił się w nie mocno paznokciami, żeby nie odlecieć.

Osiągnęli spełnienie w jękach ekstazy.

Rudzielec leżał pod nim w milczeniu. Był ciężki, przytłaczał go swoim ciałem, tak, żw niemal wbijał go w koc.


- Minho - szepnął na powrót zawstydzonym głosem. - Ten dom naprawdę jest nawiedzony, tylko, że to ja w nim straszę. Jestem duchem.



- Wiem - odparł sennie Choi. - Ja też jestem.



Z wielkim ociąganiem pokazał mu swoje niematerialne znamię, jedyny znak przynależności do drugiego świata.



Jak historie tego domu głoszą, pojawiło się nowe zło i od tamtej pory straszą razem.

7.04.2014

Pięć sposobów na stworzenie zespołu - część 13 - END



- Taesun, to nie tak, ja...

- Co nie tak? Kiedy zamierzałeś mi powiedzieć? - syknął starszy chłopak. - Wiesz, że chcę go poznać? Minnie, powinieneś mi powiedzieć, że masz chłopaka - zaśmiał się. - Nie rób takiej miny, wyglądasz jakbyś ducha zobaczył... myślałeś, że nie wiem? Od jakiegoś miesiąca zachowujesz się tak, jakbyś był zakochany, a zaraz po tym, jak ten chłopak ostatnio poszedł byłeś strasznie szczęśliwy.

- Taesun - jęknął rudzielec. - Spadaj!

Nie zważając na cichy śmiech brata, Taemin wbiegł po schodach do swojego pokoju. Rzucił się na puchowe łóżko i westchnął głośno. Minho miał takie cudowne usta. Kochał go. Tego był już pewien. Każdy dotyk, każdy pocałunek sprawiał, że tracił świadomość, chcąc zatracić się w jego ramionach. Tylko, czy był gotowy, żeby to zrobić? Czy chciał oddać się temu uczuciu?


Zaspany Minho z trudem zwlekł się z łóżka prosto pod drzwi balkonowe. Od kilkudziesięciu sekund coś uparcie pukało w szybę, zupełnie, jakby chciało się dostać do środka. Nie myślał wtedy o tym, że mógłby to być seryjny morderca, czy włamywacz. W ogóle nie myślał. Momentalnie powrócił do rzeczywistości i oprzytomniał, gdy po uchyleniu drzwi zobaczył mokrą czuprynę wyjątkowo rudych włosów.



- Taemim? Co ty tu robisz? - zapytał, będąc lekko zdezorientowanym, dochodziła druga w nocy. - Jak tyś wlazł na ten balkon?



- Minho... - zaczął niepewnie. - J...ja... ja cię kocham.



Zanim koszykarz zdążył cokolwiek odpowiedzieć, z prędkością godną najlepszych biegaczy, rzucił się na szyję Choi i bardzo mocno się do niego przytulił. Zaskoczony chłopak automatycznie odpowiedział na nagły atak czułości tancerza, głaszcząc go po mokrych włosach. Zimne ubrania sprawiały, że na jego nagim torsie pojawiła się gęsia skórka.



- Kotku - szepnął czule wprost do ucha rudzielca. - Rozbieraj się, bo się przeziębisz.



Taemin oderwał się od kuszącego ciała Minho i spojrzał na niego swoimi ogromnymi oczami. Powoli, zupełnie się nie spiesząc i nadal patrząc w oczy koszykarza, zaczął zdejmować swoją bluzę. Zaraz za nią na podłodze wylądowały buty, koszulka i spodnie.



Bez zbędnych słów Choi pociągnął chłopaka na łózko i przykrył obydwoje kołdrą. Delikatnie pocałował go w policzek i cicho westchnął, zapewne chcąc iść spać.



Taemin miał jednak inne plany. Najpierw przerzucił jedną nogę przez ciało sportowca, a potem usiadł mu na biodrach. Pochylił się do przodu i oparł dłonie na jego szerokiej klatce piersiowej.



- Minho - wyszeptał bardzo cicho. - Proszę, kochaj się ze mną.



Nie trzeba było mu drugi raz powtarzać. Ucałował drżące usta rudzielca i mocniej przycisnął go do siebie, sugestywnie poruszając biodrami. Chłopak jęknął cicho na ten gest, pozwalając, aby fala przyjemności przeszła przez jego drobne ciało.



Bardzo szybko znalazł się "na dole". Minho swoimi gorącymi pocałunkami zasypywał jego klatkę piersiową, pozostawiając po sobie kilka pamiątek w postaci małych czerwonych kropek. Trącił swoimi długimi palcami jego nabrzmiałe sutki i powolnymi ruchami zataczał wokół nich okręgi. Tae cichutko pojękiwał pod jego dotykiem, niekontrolowanie wypychając co jakiś czas biodra ku górze.



Sapnął z zaskoczenia kiedy mokry język podrażnił jego wrażliwą skórę. Był niemal w stanie euforii, kiedy Choi zassał się na jednym z jego guziczków i pisnął z podniecenia. Jego "przyjaciel" wyraźnie domagał się uwagi.



Minho zsunął mu bokserki, oblizując się seksownie. Chwycił dłonią jego sterczący członek i przesunął po całej długości w górę i w dół. Rudzielec jęknął i niekontrolowanie poderwał biodra do góry.



Zadowolony Choi oderwał się od Taemina i wyciągnął z szafki stojącej przy łóżku lubrykant. Zerkając na miedzianowłosego ściągnął swoje bokserki. Nabrał odrobinę żelu na palce i rozsmarował go po całej długości erekcji. Usiadł przed Lee i zgiął mu nogi w kolanach.



- Tak będzie wygodniej - zapewnił. - Na pewno tego chcesz?



- Zrób to - szepnął zawstydzony. - Nie bój się, nie jestem ze szkła.



Sportowiec naparł główką penisa na dziurkę i szybkim ruchem wepchnął go do samego końca.



- O Boże - niemal zaszlochał Tae, przyjmując go w siebie całego. - Jesteś cudowny.



Opuścił głowę na jego ramię i z jękiem cofnął się nieco, a potem pchnął znowu, jeszcze głębiej niż za pierwszym razem. Lee objął mocno jego spocone plecy, przyciągał go do siebie i wysunął biodra na jego spotkanie. Czuł jak jego członek porusza się w nim, miał wrażenie, że z każdym ruchem jego bioder staje się coraz większy.



Obejmował go z całych sił, kołysząc się razem z nim. Nie mógł zrobić nic więcej. Nagle z jego gardła wyrwało się niemal zwierzęce wycie i poczuł, że dochodzi...





Po wielu dniach ciężkich prób i przygotowań stanęli przed wielkim budynkiem SM. Ich numerem było 7, więc byli dobrej myśli. Stali tam całą piątką, trzymając się za ręce, jakby miało im to dodać odwagi.



Pogoda tego dnia dopisała. Wokół nich zgromadziły się tłumy. Każdy chciał wykorzystać szansę daną przez los. Każdy chciał być sławny.



Jeżeli chodzi o stroje, Key naprawdę się postarał. Wybrał różniące się od siebie ubrania, które razem tworzyły całość. Harmonia i wyczucie.



- Prosimy numer siedem, zespół SHINee - powiedziała sekretarka zarządu.



Chłopcy rzucili sobie ostatnie, pełne wiary spojrzenia i w ciszy ruszyli do brązowych drzwi. Drzwi, za którymi mogło zmienić się ich życie. Drzwi, które otwierały drogę do innego świata. Drzwi, gdzie mogło stać się wszystko.





- Czy jesteście świadomi wszystkich podpunktów umowy i regulaminu? - zapytał wysoki mężczyzna w garniturze.



- Tak, jesteśmy - odparł pewnie Jinki.



Udało im się. Dostali propozycję pracy dla największej w Seulu wytwórni, razem, jako zespół. Dali z siebie wszystko. Jurorzy byli zachwyceni i jednogłośnie ustalili, że to właśnie oni powinni zostać przyjęci.



- W takim razie proszę tu podpisać.



Każdy z nich złożył bardzo czytelny autograf na kartce papieru, która stała się dla nich skarbem. Dzięki niej mogli być sławni.



Charyzmatyczny sportowiec z talentem do rapowania - Choi Minho, uzdolniony tancerz o bardzo nieśmiałej osobowości - Lee Taemin, siatkarz o niesamowitym wokalu - Kim Jonghyun, artystyczny projektant mody z miłością do śpiewu - Kim Kibum i kurczakożerca o wielkim sercu i zdolnościach przywódczych - Lee Jinki.



Było ich pięciu, a każdy z nich miał swój własny pomysł. Różnili się, ale te różnice nawzajem w sobie uzupełniali. Przyjaźń i braterska miłość.



To właśnie dzięki tym pięciu sposobom na stworzenie zespołu, udało im się zabłysnąć. Każdy dał od siebie coś innego, ale to razem, całą piątką, tworzyli SHINee.

5.04.2014

Pięć sposobów na stworzenie zespołu - część 12


- No dobra, zaczynamy! - wrzasnął Taemin.

Ich "zespół" miał właśnie pierwszą próbę na sali gimnastycznej. Miedzianowłosy zmienił się nie do poznania, gdy tylko przekroczyli drzwi. Od samego początku zaczął rozstawiać wszystkich w odpowiednie miejsca, jakby drabinki i inne sprzęty sportowe dodawały mu odwagi.

Najmniej zdziwiony był Minho, który nadal skrycie przyglądał się każdemu treningowi młodego. Za każdym razem rudzielec, gdy tylko usłyszał pierwsze takty muzyki, wydawał się wyróżniać spośród tłumu idealnymi ruchami, które przyćmiewały nawet te, wykonywane przez trenerkę. Miał w sobie to coś.

Największy szok przeżył Key. Z gestykulacją godną najlepszego aktora rzucił się na Jonghyuna i wydał z siebie coś na kształt jęknięcia pomieszanego z rozpaczliwym płaczem i histerycznym śmiechem.

- Jooongiiii... nasze dziecko dorasta.

Siatkarz doskonale wczuł się w rolę i biorąc Kibuma pod rękę, podszedł do rozmawiających Minho i Taemina. Z poważną miną spojrzał prosto w oczy bruneta, mimo różnicy wysokości. Wziął jego rękę i położył na dłoni zdezorientowanego rudzielca. Z ojcowską czułością popatrzył na niego i westchnął ciężko.

- Macie nasze błogosławieństwo - powiedział.

Onew w tym momencie nie wytrzymał. Parsknął śmiechem i zaczął się turlać po podłodze jak opętany. Tancerz zarumienił się jak dojrzały pomidorek i zakrył pół twarzy dłonią, drugą nadal mając uwięzioną w czułym uścisku Choi.

- Czyli mogę pocałować... - zaciął się na chwilę. - pana młodego?

- Ahh - jęknął Key. - Żabolu ty durny, pominąłeś całą ceremonię, ale tak, możesz - dokończył z szerokim uśmiechem.

Nie zważając na nic, koszykarz ujął w swoje duże, ciepłe dłonie twarz miedzianowłosego. Uśmiechnął się delikatnie i bardzo powoli zbliżył się do jego ust. Musnął je leciutko, zupełnie inaczej niż ostatnio, by po chwili zamienić to w pełen pasji i pożądania pocałunek.

Koniec tej osobliwej pieszczoty nastąpił w mniemaniu Taemina zbyt szybko, co zaowocowało jękiem niezadowolenia. Gdy jednak zdał sobie sprawę z tego, że przed chwilą, po raz kolejny zresztą, Choi go pocałował na oczach wszystkich, miał ochotę zapaść się pod ziemię i stamtąd nie wychodzić... a przynajmniej uciec do łazienki.

Key się rozpłakał. Nie był w stanie uwierzyć, że udało mu się doprowadzić do sytuacji, kiedy charyzmatyczny Minho od tak pocałuje swojego przyjaciela... o ile nadal mógł go nazwać jego przyjacielem.

- Wystarczy tego przedstawienia - zadecydował w końcu tancerz. - Patrzcie i się uczcie.
Przez następne trzy godziny próbowali ogarnąć choreografię wymyśloną przez miedzianowłosego. Kiedy ten w końcu stwierdził, że robią to przyzwoicie, mogli rozejść się do swoich domów. Byli okropnie zmęczeni, może nie wszyscy ale Onew i Key. Reszta jakąś kondycję miała.

Poszli każdy do swojego domu, standardowo dzieląc się na dwie grupy. Tae i Minho poszli w lewo a pozostali w prawo.

Zaczynało się robić chłodno, drobne ciało rudzielca okryte było jedynie cienką bluzą. Zaczął się trząść, co nie uszło uwadze koszykarza. Nic nie mówiąc zdjął swoją kurtkę i zarzucił ją na ramiona swojego... przyjaciela?

- Daj spokój - zmieszał się młodszy. - Już prawie jesteśmy...

- Chyba żartujesz. Trzęsiesz się jak osika i nie próbuj zaprzeczać - odparł brunet głosem nie znoszącym sprzeciwu.

- Minho - jęknął zażenowany. - Nie rób ze mnie kobiety.

- Nawet cię pod dom zaprowadzę - zaśmiał się.

W ramach kary, Taemin postanowił się nie odzywać do koszykarza. Zgodnie z zapowiedzią stanęli razem pod drzwiami. Cisza zrobiła się bardziej niezręczna.

- Minho - szepnął niepewnie chłopak. - Może wejdziesz...

- Skoro nalegasz...

Weszli po cichu do przedsionka, skąd niemal na palcach zakradli się do pokoju rudzielca. Wszystko dlatego, że jego mama lubiła wcześnie chodzić spać, a to wcześniej zawierało się przed godziną 23.

- Nie wiem jak ty - powiedział Tae, siadając na łóżku - ale ja mam ochotę pójść spać.

- Na co czekamy? - zapytał Choi ze swoim uśmieszkiem na twarzy.

- Wypadałoby się wykąpać i chyba nie zamierzasz spać ze mną? - zaniepokoił się rudzielec.

- Czemu nie? W końcu, że tak powiem, ślub mamy za sobą - zaśmiał się.

- Zapomnij - syknął tancerz.

- Cóż... skoro tak, to nie pozostaje mi nic innego niż powrót do domu.

Po cichu przeszli z powrotem pod drzwi. Choi bardzo powoli zakładał kurtkę, nie omieszkając przeciągnąć się w taki sposób, że odsłonił spory fragment umięśnionego brzucha. Obydwaj lekko zachichotali.

- Kocham cię Minnie - szepnął Minho.

Nachylił się nad rudzielcem i ponownie go pocałował, głęboko penetrując wnętrze jego buzi swoim językiem. Oderwali się od siebie nieznacznie dysząc, a oczy im błyszczały.

Koszykarz rzucił ostatnie pełne miłości spojrzenie w stronę rudzielca i wyszedł. Taemin cały rozanielony uśmiechnął się sam do siebie i ruszył w stronę swojego pokoju. Mina momentalnie mu zrzedła, gdy spostrzegł, że na schodach stoi jego brat.

- Ty pieprzony pedale!

4.04.2014

Pięć sposobów na stworzenie zespołu - część 11


- To jest głupie - jęknął Taemin, rzucając książkę w powietrze. Opadł ciężko na łóżko i przeciągnął się, jak mały kotek. - Nie chce mi się...

- Młody, sprawdzian sam się nie napisze, wracaj tu - zaśmiał się Choi siedzący na podłodze.

Od kilku godzin siedzieli w pokoju miedzianowłosego i bezskutecznie próbowali nauczyć Tae całej anatomii człowieka. Szło im to bardzo mozolnie, chłopak cały czas się czymś rozpraszał. A to odczuwał nagłą potrzebę pogłaskania swojego czarnego kota, a to musiał się czegoś napić. Wszystko, nawet zwykły sufit okazywał się być niezwykle ciekawy. Ale tak myślał tylko Minho. Dla Lee powód był nieco inny. Ciągle miał w pamięci wydarzenie z osiemnastki Jonghyuna. Starał się jak tylko mógł, żeby o tym nie myśleć, ale przebywanie sam na sam z przystojnym brunetem wcale mu tego nie ułatwiało.

Z ponurą miną zsunął się z łóżka i usiadł koło Minho.

- Dobra, Minnie, powtarzamy wszystko - zadecydował koszykarz. - Jakie mamy układy w ciele człowieka?

- Y... - zamyślił się przez chwilę. - Nerwowy, hormonalny, wydalniczy, pokarmowy, oddechowy, krwionośny i rozrodczy... tak?

- No dobrze, dobrze... a teraz wymień po kolei elementy układu pokarmowego.

- Zaczyna się od tego... - zaciął się, gdy spostrzegł, że Choi oblizał swoje usta. - Nie wiem - jęknął. - Nie umiem tego i nie zaliczę sprawdzianu.

- Zrobimy to w takim razie inaczej - powiedział lekko zdenerwowanym głosem.

Pociągnął Taemina w swoją stronę i położył go na plecach, na podłodze. Bez zapowiedzi pochylił się nad nim i brutalnie wpił w jego rozchylone ze zdziwienia wargi.

- Układ pokarmowy zaczyna się tutaj - oznajmił, gdy oderwali się od siebie. - Pierwsze element to usta i jama ustna z zębami, językiem i trzema parami ślinianek.

Taemin zrobił się cały czerwony. To już nie był pijacki pocałunek. Ten był świadomy i co najważniejsze, to Minho pocałował jego, a nie na odwrót.

- Odpowiada ci taki rodzaj nauki? - zapytał, uśmiechając się pod nosem. - Jeżeli nie chcesz, przestanę...

- Nie - krzyknął odrobinę za szybko rudzielec. - znaczy... no jak chcesz.

Choi ponownie lekko się zaśmiał i pokręcił głową. Odchylił podbródek tancerza do góry i przycisnął swoje usta do miejsca, w którym szyja łączyła się z głową. Wysunął swój język i zatoczył kilka leniwych kółek na bladej skórze. Drobne ciało chłopaka zadrżało pod nim na tę pieszczotę, sprawiając ogromną satysfakcję "nauczycielowi".

- Tu, mniej więcej jest gardło, odcinek wspólny dla układu oddechowego i pokarmowego.

Sam nie wiedział, co mu przyszło do głowy, żeby zaproponować taki sposób nauki. Jedno było pewne. Za każdym razem, gdy przypominał sobie obraz wijącego siw pod jego dotykiem Taemina, miał ochotę doprowadzić go do tego stanu po raz kolejny.

Powolnymi, delikatnymi pocałunkami wyznaczył drogę przez całą jego szyję, aż do miejsca, w którym skóra znikała pod materiałem czarnej koszulki.

- Musimy pozbyć się twoich ubrań.

Nie czekając nawet na odpowiedz z jego strony, podciągnął jego bluzkę do góry. W rekordowym tempie pozbyli się reszty jego ubrań, zostawiając jedynie zielone bokserki.

Minho ponownie ruszył w trasę po ciele rudzielca swoimi ustami. Od szyi, przez środek klatki piersiowej.

- Przełyk jest długą rurką, która ciągnie się od gardła do żołądka - tym razem, jakby chcąc podkreślić swoje słowa, przeciągnął palcem po znajomej trasie.

W ten sposób przerobili całą anatomię człowieka, a Minho niejednokrotnie pomagał sobie rękami.

To, co czuł Taemin było nie do opisania. Nagłe wybuchy gorąca w najmniej spodziewanych momentach, gęsia skórka pojawiająca się w miejscach, których dotknął brunet. Chłonął wszystkie jego słowa, jak gąbka. I doskonale je zapamiętał.

  - Minnie - szepnął Choi wyjątkowo zachrypniętym głosem. - Kocham cię. - Ponownie ucałował zaskoczonego chłopaka.

- Dzieciaki, zrobiłam wam kanapeczki - oznajmiła mama miedzianowłosego, otwierając drzwi do jego pokoju.

Przystanęła w półkroku widząc sytuację jednoznacznie wskazującą na akty miłosne. Uśmiechnęła się szeroko i postawiła talerz z kanapkami na stoliku. Zupełnie nie przejęła się widokiem swojego syna, który bezskutecznie próbował wyrwać się z uścisku swojego przyjaciela, ani nawet na Minho, który nie zwrócił na nią najmniejszej uwagi i wcale nie miał zamiaru przerwać pocałunku.

- To ja przyjdę później - oznajmiła kobieta i jak gdyby nigdy nic wyszła z pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi.

- Minho! - jęknął Taemin, kiedy w końcu się od siebie oderwali. - To była moja mama!

- Wiem - odparł niewzruszony. - Kocham cię, Taeminnie i nie obchodzi mnie, co sobie ona pomyśli.

- Minho... - jęknął ponownie. Popatrzył brunetowi w oczy i zarumienił się jeszcze bardziej. Schował twarz w dłonie i cichutko wyszeptał: - Ja też... chyba cię kocham.

Następnego dnia cała piątka spotkała się na stołówce.

- Tae, jak ci poszedł sprawdzian - zapytał z dziwnym uśmiechem na twarzy Jinki.

- Dobrze, tylko sorka się pytała, czy przypadkiem gorączki nie mam... - odparł, wymownie spoglądając w stronę śmiejącego się Minho.

- Nie wnikam... - zamyślił się Key. - Ale Minnie, opowiesz o wszystkim swojej mamusi, później. A teraz patrzcie na nasze cudowne dzieło.

Mówiąc to, wyciągnął z torby pogiętą kartkę, całą zapisaną tekstem piosenki. Trójka niewtajemniczonych w ten pomysł przyjaciół nachyliła się nad nią. Po chwil wszyscy trzej zaczęli się śmiać.

Szukam kota cioci mojej mamy, pierogi, łysy Paweł, 
moja ciocia jest ułomem, myje gacie, pory.
Starą minął Damian, ciągle stara mu kondona ciągnie
Wijo wijo mama, o wiśta la wiśta, Łysy - fe.


O Łysy -  fe.



Nalej mu tu kawy, Damian, stara no, kup kicię.

Mi jedną kup kicię, koty są ułomne, czaruj je Key
Piła w mroku para ta, udźwignąłem cię - Ulkę
No mam Garden - se łyknę.


Gaweł jest ułomem no i na baby, Łysy - fe.

Ga-Gaweł jest ułomem no i ma baby, Łysy - fe.*

  - No i czego się śmiejecie? - oburzył się Jonghyun. - Z tym tekstem wygramy!

- Jesteście genialni - odpowiedział przez łzy śmiechu Minho. - A jak się będziemy nazywać?

- SHINee - odparli razem Key i Jong.

______________
* dalsza część piosenki  TU

3.04.2014

Pięć sposobów na stworzenie zespołu - część 10


Na potrzeby opowiadania zmieniam piosenkę debiutową z "Replay" na "Lucifer".







- Key, że przepraszam ja bardzo, co takiego zrobiłeś?! - wrzasnął Onew.


- No zapisałem nas na przesłuchanie do SM. Jako grupę. Mam ci to jeszcze raz powtórzyć?

Siedzieli całą piątką, jak co dzień w domu przewodniczącego (a po co licealistom czas na naukę?) i rozmawiali, a raczej krzyczeli na Kibuma. Jedynie najmłodszy z nich nie brał w tym udziału, bo nawet się ucieszył, gdy Key zakomunikował, iż muszą wymyślić piosenkę do autoprezentacji. Niestety reszta nie była zachwycona, choć nie podali żadnego wytłumaczenia.

- Skoro nawet nie potraficie porządnie argumentować, to decyzja zapadła, a teraz musimy napisać nasz debiutowy numer. Jong, ty jesteś w tym dobry...

- Ale Key... pomyślałeś o tym, czy my w ogóle chcemy uczestniczyć w tym przesłuchaniu? - westchnął ciężko Minho. - Już mniejsza o nas, ale co z Tae...

- Ja wymyślę choreografię! - wrzasnął uradowany rudzielec.

Na widok jego uśmiechu nastawienie Choi do całej sprawy momentalnie się zmieniło. Był w stanie zrobić największe wariactwa, by tylko młody częściej się śmiał. W sumie, jeden koncert tu, czy tam, co za wysiłek?

- Dobra, zrobimy to - zadecydował w końcu sportowiec.

- Taaak!! - wydarli się naraz Lee i Kim.

- Ja przez was zwariuję - rozpaczał Jinki. - No dobra, Jonghyun, sprzeciwy?

- Żadnych - odparł siatkarz.

- W takim razie, zamykam nasze zgromadzenie, a teraz wynocha będę się uczył (a więc jednak...).

Chcąc, czy nie chcąc, musieli opuścić mieszkanie swojego przyjaciela i powrócić do codziennych zajęć. Key stwierdził, że musi o czymś porozmawiać ze swoim chłopakiem, tak więc Minho z Taeminem zostali sami.

Pogoda była ładna. Po zimie zaczynało się robić coraz cieplej, pierwsze ptaki zaczęły wygrywać zwariowane melodie. Na ulicach Seulu, jak zwykle, spacerowało mnóstwo ludzi. Z okolicznych barów napływały kuszące zapachy potraw. Drobne pąki rozwijały się na gałęziach okolicznych drzew.

Nagle Lee mocno uderzył się z otwartej dłoni w czoło.

Na pytające spojrzenie przyjaciela pokręcił tylko głową i ze zrezygnowaniem dodał:

- Mam jutro sprawdzian z biologii i kompletnie nic nie umiem.

- Pomogę ci, jestem dość dobry...

Taemin z wahaniem przystał na tę propozycję i zaprosił przyjaciela do siebie.
Dom rodziny Lee był zwyczajnym domem na przedmieściach. Dwa piętra, kilka pomieszczeń, ładny ogródek na zewnątrz. Widać w nim było kobiecą rękę.

Od progu drzwi powitała ich mama rudzielca. Była to kobieta, do której syn był bardzo podobny. Długie włosy spięte miała w wysoki kok, a na ubrania narzucony fartuszek. Uśmiechała się promiennie w sposób upodabniający ją bardziej do nastolatki, niż dorosłej kobiety.

- Mamo, to jest Minho, będziemy się uczyć - oznajmił chłopak rodzicielce, delikatnie się przy tym uśmiechając.

- Ten Minho? - zapytała z niedowierzaniem.

- Coś ty swojej mamie o mnie naopowiadał? - zażartował Choi, mierzwiąc młodszemu przyjacielowi włosy.

- Słyszałam same dobre rzeczy - zaśmiała się kobieta. - Idźcie na górę. Zrobić wam coś do jedzenia?

- Nie, dzięki, jedliśmy u Onew - odparł Taemin, popychając sportowca w stronę schodów. - No chodź.

Po chwili znaleźli się w pokoju, którego ściany, od góry do dołu, pokryte były niebieską farbą. Gdzie nie spojrzeć, na każdej półce przewracały się muszelki, kamienie, a nawet ziarna piasku... Chłopak najwidoczniej kochał morze.

Nagle na głowę nic niespodziewającego się Minho spadł opasły podręcznik o zielonej okładce z fotografią żaby.

- A zatem, pomóż mi, nauczycielu - zaśmiał się Taemin.

Tymczasem w domu Jonghyuna rozgrywała się przesłodka scena miłości. Kibum siedział na kolanach swojego chłopaka i składał leniwe pocałunki na jego szyi. Mruczał cicho, kiedy ręka Kima przeczesywała jego niebieskie włosy. Było im przyjemnie, nie zwracali uwagi na otoczenie, które lada chwila mogło się zmienić ze spokojnego, na pełne wrzasków. Siedzieli w salonie, a rodziców jeszcze nie było. W każdej chwili mogli przekręcać kluczyk...

- Mam! - wrzasnął siatkarz, spychając Key ze swoich kolan.

Pędem rzucił się w stronę swojego pokoju, a zdezorientowany Kim podążył za nim. Widok był dość dziwny. Jonghyun leżał na podłodze, mażąc długopisem po pomiętej karteczce.

  - Co masz i dlaczego jest to ważniejsze ode mnie? - zapytał zezłoszczony Key.

-  Mam tekst do piosenki, naszego debiutu, posłuchaj!

~Szukam kota cioci mojej mamy, pierogi, łysy Paweł, moja ciocia jest ułomem.~

- Dlaczego koty? - zapytał podejrzliwie.

- Szczerze mówiąc, bo twoje oczy...

- W takim razie pisz dalej - szepnął i delikatnie przygryzł ucho Jonghyuna.


2.04.2014

Pięć sposobów na stworzenie zespołu - część 9


Noc dla Minho była bezsenna. Dzieciak naprawdę się wiercił i ani myślał z niego zejść. Po kilku godzinach zaczynało się to robić denerwujące, ale kiedy miał już zrzucić Taemina z siebie, spostrzegł, że nie tylko on ma "problem". W udo wbijał mu się członek rudzielca, niemal błagając o uwagę.

Nawet nie starał się być cicho, po prostu parsknął śmiechem, budząc przyjaciela. Ten, na początku zdezorientowany patrzył na twarz Choi, na którym leżał, by zaraz później zarumienić się soczyście. Nie zbyt dobrze pamiętał, jak znalazł się z nim w jednym łóżku, a na dodatek zupełnie nie wiedział, dlaczego obydwaj są półnadzy.

Właśnie zaczynało świtać.

- Dzień dobry, Tae, jak się spało? - zapytał dziwnie radosnym głosem Minho.

- Jesteś bardzo wygodny - odparł mu, nadal pozostając w tym samym miejscu.

- Cieszę się bardzo - mruknął - ale mógłbyś już ze mnie zejść. Muszę pójść do toalety, a potem możesz ze mną robić, co tylko chcesz.

Na jego słowa miedzianowłosy zaczerwienił się jeszcze bardziej i pospiesznie przeturlał się pod ścianę, zakopując w kołdrze. Już tylko odgłos skrzypiącego materac i bosych stóp na podłodze świadczyły o tym, że chłopak rzeczywiście idzie w stronę łazienki.

- A potem możesz ze mną robić, co tylko chcesz, co to było, Choi? - zapytał sam siebie brunet.

Spojrzał na swoje odbicie w lustrze i aż się skrzywił; przekrwione oczy z wyraźnymi dołami i rozczochrane włosy nie należały do najprzyjemniejszych widoków. Odkręcił zimną wodę i ochlapał nią twarz. Sięgnął po puchaty ręcznik wiszący obok zlewu, a kiedy materiał zetknął się ze skórą, poczuł nagłą potrzebę umycia jej raz jeszcze. Cały ręcznik wysmarowany był czymś gęstym i kleistym, tak, że wolał nie wnikać, co za substancja ubrudziła jego zmęczone oblicze. Włożył głowę pod kran raz jeszcze i tym razem pominął etap wycierania się.

Powłóczył nogami z powrotem w stronę pokoju, a kiedy tam wszedł, mało mu serce nie stanęło. Nagi Kibum obciągający właśnie równie nagiemu Jonghyunowi i śpiący Jinki na podłodze. Zdecydowanie pomylił drogę. Pospiesznie zamknął drzwi, zanim ktokolwiek zdążył go zauważyć i tym razem otworzył właściwe wrota.

Taemin tylko podniósł ciężkie powieki i za chwilę z ciężkim westchnięciem je opuścił. Położył sobie teatralnie rękę na czoło i przesunął ją po całej twarzy.

- Miałem najdziwniejszy sen w życiu - mruknął niewyraźnie i zanim się spostrzegł, Minho już koło niego siedział.

- A co takiego ci się śniło? - dopytał się z zaciekawioną miną.

- To, że ja... znaczy ty... no wiesz... - wypowiedział, zacinając się.

- No nie wiem. Mogłem robić różne, dziwne rzeczy. O którą ci chodzi? - zapytał z chytrym uśmieszkiem grającym na ustach.

- Minho - jęknął przeciągle. - Śniło mi się, że się całowaliśmy, a potem zacząłeś mnie dotykać i...

- I to cię podnieciło? - przerwał mu, patrząc sugestywnie na dość spory namiot w bokserkach przyjaciela.

Rudzielec spuścił głowę, zaczerwienił się i w błyskawicznym tempie zakrył swoje nogi kocem. Poczuł, że na jego ramieniu oparła się dłoń Choi, więc podniósł wzrok, napotykając ciepłe spojrzenie bruneta.

- Spokojnie. Tylko żartowałem - zapewnił. - Każdemu się zdarza. Pomóc ci z tym, młody?

Miedzianowłosy w odpowiedzi tylko niepewnie kiwnął głową. Minho posadził go sobie bokiem na kolanach i delikatnie pogłaskał po głowie. To, co działo się w jego własnej, było jedną, wielką burzą. Czuł, że nie wytrzyma i posunie się o krok za daleko. Z drugiej strony jednak widok tak bezbronnego i ufnie przytulonego Taemina sprawiał, że nie mógł nawet myśleć o jakimkolwiek cierpieniu dla tego chłopaka.

Z niemą czułością rozciągnął gumkę od jego bokserek i ściągnął je, uwalniając z dotychczasowego więzienia członka Taemina. Zażenowany rudzielec wtulił swoją twarz w zagłębienie pod obojczykiem sportowca, sprawiając mu nieświadomie ogromną przyjemność.

  Choi pogłaskał delikatnie blade uda tancerza i powoli zbliżył swoją dłoń do jego nabrzmiałej męskości. Zacisnął palce u podstawy i ślamazarnymi ruchami przesuwał je po całej długości członka. Taemin jęknął głośno w jego szyję, delikatnie łaskocząc wrażliwą skórę oddechem. Błogie uczucie całkiem go ogarnęło, gdy Minho kciukiem zaczął pieścić główkę penisa.

Cały czerwony z podniecenia i spocony od cudownej zabawy, wiercił się ma kolanach przyjaciela, ufając mu całkowicie.

- Minho... - wyjęczał. - ja zaraz... ahh.

Jego sapnięcia i pojękiwania były muzyką dla uszu. Choi jeszcze bardziej przyspieszył swoje ruchy, drugą ręką przytulając trzęsące się ciało rudzielca. Ostatni silny dreszcz, który nim wstrząsnął, zakończył problem. Wbijając ząbki w skórę tuż nad piersią bruneta, doszedł prosto w jego rękę.

Czuł się dziwnie. Z jednej strony ogarniał go błogostan spełnienia, a z drugiej był potwornie zawstydzony. Kątem oka zauważył jak chłopak zlizuje z palców białawą substancję.

- Młody, a co do twojego snu, to naprawdę się całowaliśmy - stwierdził Choi i jakby na podkreślenie własnych słów ucałował rozchylone wargi Taemina.

W następny poniedziałek rano, wybrali się razem do szkoły. Przez całą drogę, którą przeszli spacerkiem, najmłodszy starał się unikać bezpośredniej rozmowy z Minho. Przez większość czasu był nieobecny, myślami krążył wokół nocy po osiemnastce Jonghyuna. To, co się wtedy wydarzyło, sprawiło, że był pewien swoich uczuć ale nie chciał za nic wyznać ich przyjacielowi w obawie, że ten go wyśmieje. Głupie, bo po takim wyczynie stało się niemal oczywiste, że Choi woli chłopców.

- Hej, a co powiecie na ten konkurs? - zapytał Key, gdy stanęli już pod tablicą ogłoszeń na ścianie holu.

Na środku wisiał ogromny plakat reklamujący konkurs talentów organizowany przez SM, w celu "dania szansy" najlepszemu zespołowi.

- Chcesz spróbować? - niepewnie powiedział Onew. - To liceum muzyczne, a do samego SM będzie tak dużo chętnych...

- Co nam szkodzi? - przerwał mu siatkarz. - Ja bardzo chętnie pośpiewam.

Ich ledwo zaczętą dyskusję po raz kolejny przerwał dzwonek, więc chcąc, czy też nie, rozeszli się po swoich klasach.

Lekcja, na którą trafił Key była w jego mniemaniu wyjątkowo nudna. Kogo interesuje sposób rozmnażania się ameby, czy pantofelka? Zaczął rozmyślać o sławie,. Podobałoby mu się takie życie. Niezliczona ilość ubrań, fani na całym świecie, mnóstwo kasy. Tak, to coś w sam raz dla niego.

 Postanowił bezzwłocznie zapisać "swoją" grupę na listę uczestników.