20.03.2014

Pięć sposobów na stworzenie zespołu - część 2


 Lee Taemin zawsze był nieśmiały. W gimnazjum miał paczkę przyjaciół i żył szczęśliwie, nie potrzebując niczego więcej. Nagła decyzja rodziców o przeprowadzce zachwiała równowagę, jaką przez lata tworzył. Musiał zostawić tych, których kochał, by samotnie stawić czoło nowej, seulskiej rzeczywistości.

 Zaczęło się beznadziejnie. Na wstępie trafił do klasy, gdzie każdy znał przynajmniej jedną osobę, a on był sam. Pierwszego dnia wszyscy, łącznie z wychowawczynią wzięli go za dziewczynę. Później zaczęły się żarty dotyczące jego urody, że niby niemęski, że delikatny jak porcelanowa laleczka.

 Największy szok przeżyli chłopcy z jego klasy na lekcji wychowania fizycznego, a właściwie przed nią. Taemin najzupełniej w świecie zaczął się przebierać, a kiedy zdjął koszulkę, oczom pozostałych ukazał się ładnie, nie za mocno, ale widocznie wyrzeźbiony brzuch. Pod tym względem przebijało go tylko kilku z kolegów, którzy obsesyjnie zażywali sterydy i chodzili pod byle pretekstem na siłownię. Miał się czym pochwalić, ale to okazało się dla niego problemem.

 Zazdrość jest zła, prowadzi do samych najgorszych rzeczy, niszczy przyjaźnie, sam fakt, że istnieje jest okropny. Bardzo szybko dorobiono miedzianowłosemu etykietkę męskiej prostytutki. W końcu, skoro on miał tak ładnie wyćwiczone mięśnie, a przy tym tak dziewczęcą urodę, to na pewno się puszcza.

 Był nieśmiały, nie potrafił odpowiadać na zaczepki złośliwych kolegów, niemal izolował się zupełnie. Psychicznie jednak okazał się bardzo wytrzymały i wszelkiego typu docinki spływały po nim jak woda po kaczce. W nosie miał fakt, że inni go obrażają, ignorował wybuchy śmiechu kolegów, którzy ewidentnie się z niego nabijali. Po prostu żył tak, jakby nikogo wokół nie było. Aż do pewnego czasu...

 W ten, jak w każdy inny czwartek, został po lekcjach na swoje ukochane zajęcia taneczne. Zapisał się na nie już pierwszego dnia w liceum.

 Od zawsze harmonijne dźwięki muzyki sprawiały, że czuł się wolny. Słyszał je doskonale, czuł każdym nerwem. Każda komórka jego skóry wypełniona była cudownymi receptorami, które niemalże zmuszały do tańca. Pląsał wokół brzmiących nut, zapominając o całym świecie. Zajęcie pochłaniało go totalnie, za każdym razem. Nie czuł upływu czasu, po prostu tańczył, wciąż dążąc do perfekcji.

 Tym razem, przez całą godzinę czekał na darmo. Okazało się, że jego trenerka zachorowała i zapomniała poinformować swojego ucznia. Przez chwilę myślał, że rozpłacze się ze smutku, a potem wpadł na iście genialny pomysł.

 Poszedł do pokoju zajmowanego przez panie woźne i grzecznie, wkładając w to całą swoją odwagę i urok, poprosił o klucz do sali gimnastycznej. Na początku dwie panie miały małe wątpliwości, jednak niemal widząc łzy w jego oczach, ciepło się uśmiechnęły i wręczyły chłopakowi bezcenny przedmiot.

 Wszedł na salę gimnastyczną i skrzywił się, marszcząc delikatnie nosek. Przed jego zajęciami trening mieli szkolni sportowcy, toteż zapach zbyt przyjemny nie był. Westchnął cicho i włączył ulubioną piosenkę.

 Ogromna fala przyjemności przeszła przez jego ciało, aż zamruczał i zamknął oczy. Muzyka wyciągała ku niemu swoje pulsujące macki, a on nawet nie próbował protestować. Poddał się temu uczuciu i powoli zaczął rozgrzewać każdy mięsień.

 Gdyby wtedy nie zamknął oczu, albo chociaż rozejrzałby się uważniej po sali, spostrzegłby, że ktoś zostawił pod drabinkami swoją koszulkę i że ten ktoś po nią wróci.

 Z transu wywołanego cudownym brzmieniem muzyki i potworną wręcz ochotą tańca, wyrwały go czyjeś dłonie. Jedna z nich umiejscowiła się na jego ustach, blokując jakikolwiek dźwięk mający się wydobyć z gardła, natomiast druga zawędrowała niebezpiecznie nisko, opierając się na jego umięśnionym podbrzuszu.

 - No proszę, a co tu laleczka robi sama? - zapytał szyderczy głos. - Pobawmy się.

 Bez żadnego skrępowania natarczywe usta przyssały się do karku Taemina, powodując niemałe odruchy wymiotne. Był sparaliżowany ze strachu, nie mógł wydobyć z siebie żadnego dźwięku.

 Bardziej natarczywa z rąk ścisnęła boleśnie jego krocze, a potem wsunęła się pod szeroką koszulkę. Dopiero gdy poczuł nieprzyjemnie chłodną, szorstką dłoń na nagiej skórze brzucha, oprzytomniał. Zebrał się w sobie i prawie ugryzł palce swojego oprawcy, kiedy niespodziewanie coś odciągnęło nieznajomego do tyłu.

 - Seksu ci się zachciało, co? - zapytał wybawca Taemina. - Szukaj sobie dziwki pokroju twojej siostry.

 - Ty gnoju - warknął tak znienawidzony przez miedzianowłosego chłopak. - Jak śmiesz?

 Później dało się słyszeć odgłosy wymienianych ciosów, a Tae, korzystając z zamieszania, zaczął uciekać. Tuż przy drzwiach odwrócił się i spojrzał na dwóch, rzucających się na siebie nastolatków. Aż sapnął z zaskoczenia, gdy zobaczył, kto go uratował. Sam legendarny Choi Minho przyciskał właśnie jakiegoś blondyna do podłogi.

 - Mogłeś mu coś zrobić - rzucił niby od niechcenia sportowiec. - Przeproś! - wrzasnął i jeszcze mocniej przycisnął policzek niedoszłego gwałciciela do lśniącego parkietu.

 Tylko, że Taemina już dawno nie było.

 Od tamtego wydarzenia zaczął się bać ludzi. Dygotał na każdy niepokojący dźwięk, a nawet nie dopuszczał do sytuacji, kiedy miałby zostać sam. Często zdarzało mu się płakać, tylko, że nikt tego nie zauważył.

 Jako takiej szkody czy to psychicznej, czy to fizycznej nie doznał, jednak od tamtego zdarzenia w głowie Taemina siedział jeden, ale za to jaki, sportowiec. Po kilku tygodniach przyznał sam przed sobą, że pomimo szczerych chęci jest gejem i ewidentnie zakochał się w Minho.

3 komentarze:

  1. Awwwwww *~* chcę więcej!! Biedny Tae i taki książe z bajki Minho... <3 Pisz szybko nowy rozdział i weny~~ <33

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaczyna się fajnie, Tae chce sobie poćwiczyć taniec i wg a tu nagle gwałt. Aha. XD
    Jak można to robić Taeminkowi? Przecież on jest za słodki na gwałt kurde.. Pff. No ale dzięki temu zakochał się w Minho wiec wybaczam XD
    Coraz bardziej podoba mi się to opowiadanie ^^
    Weny, weny, weny~

    OdpowiedzUsuń
  3. Biedny Tae :c
    Ale przynajmniej zdał sobie sprawe że woli facetów :3

    OdpowiedzUsuń