Mojej Unnie
Drogi Minho!
Minęły już dwa miesiące odkąd nie mam od Ciebie żadnych wieści. Czas biegnie nieubłaganie, lecz rany na sercu goją się wbrew niemu, powoli, ślamazarnie. Uczucie tęsknoty przepełnia mnie całego. Jestem jak kwiat na pustyni, wyczekujący deszczu, by móc znowu zakwitnąć. Jestem jedną wielką kuwetą piachu i czekam... wciąż czekam na jedną kroplę Twojego słowa, która obudzić by mnie mogła do życia na nowo.
Był dopiero koniec lutego, ale słońce grzało mocno, jak w apogeum wiosny. Spod warstwy śniegu na światło dzienne wydostał się cały brud, piach, kurz, kamienie, gromadzone przez zimę. Paradoksalnie, wiosna zamiast jawić się jako symbol odrodzenia, budzącego się życia, przypominała raczej pogorzelisko, cmentarz zimowego krajobrazu.
- Cholera - zaklnął pod nosem chłopak. W ostatniej chwili udało mu się uniknąć bycia ochlapanym przez pędzący samochód.
- Musisz chodzić tak blisko ulicy, Minnie? - skarcił go przyjaciel. - Jeszcze wpadniesz komuś pod koła.
Taemin zbył go wzruszeniem ramion. Ostatnio mało dbał o cokolwiek.
- Nienawidzę wiosny - burknął urażony. - Jeszcze chwila i wszystkie trawy zaczną pylić. Nie ruszę się z domu bez chusteczek - marudził. - Do dupy to wszystko.
- Weź się w końcu w garść - mruknął Kibum, sprawdzając na rozkładzie czas odjazdu najbliższego autobusu. - Może to i dobrze, że tak się stało. Masz w tym roku egzaminy, nie możesz ich zawalić, oni Cię tylko rozpraszali - stwierdził dobitnie i spojrzał na niego łagodnie.
- Jesteś do dupy - odparł butnie. - jadę, to mój autobus - oznajmił i pożegnał się z przyjacielem. Wszedł do parnego wnętrza pojazdu komunikacji miejskiej i zajął miejsce pod oknem za kierowcą. Tutaj też było czuć wiosnę. Wraz ze wzrostem temperatury na zewnątrz, wzrastała intensywność mdlącego zapachu wydzielanego przez przedstawicieli marginalnej społeczności. Po drodze, jak zwykle zapatrzył się na balkon w mieszkaniu Heechula...
Dopiero teraz widzę, jakim dupkiem byłem wobec Ciebie. Kai... to było jedno wielkie nieporozumienie. Żałuję, że w ogóle go poznałem. Dopiero kiedy zerwaliśmy, pokazał swoje prawdziwe oblicze... do tej pory mi grozi. Myślę, że jest chory psychicznie... ale kto w tych czasach nie jest? Nie chcę się tłumaczyć z mojego zachowania. Zrobiłem źle i mam tego świadomość. Brakuje mi Twoich rad, tego Twojego "ogarnij się". Jestem Ci wdzięczny, bo w końcu mi się udało. Ale do czego to musiało dojść? Po tym jak straciłem z Tobą kontakt... poznałem kogoś. Ma na imię Heechul. Jest sporo starszy... ja...potrzebowałem czułości, czyjejś uwagi... przespałem się z nim. Sam nie wiem, czy tego żałuję. I teraz gdy to piszę, czuję, że łzy ciekną mi po policzkach. Jestem taki infantylny... wciąż nie wydoroślałem.
Droga do domu jest swoistego rodzaju rytuałem. Za pętlą autobusową Taemin odpalił papierosa i szedł powoli, umierając od słońca, które raziło go, świecąc prosto w oczy. Znowu był na kacu. Niechętnie szurał nogami. Brakowało mu sił, żeby stawiać pewniejsze kroki. Wraz z końcem asfaltu zaczynał się najgorszy stumetrowy odcinek. Nieutwardzona droga była właściwie jednym wielkim bagnem. Istniało realne ryzyko bycia wyciągniętym w sam jego środek. Na samą myśl chłopak się skrzywił.
Użalanie się nad sobą nie jest fajne. Dobrze się o tym przekonałem. Znajomość z Hee w pewnym sensie otworzyła mi oczy. Z każdym dniem uświadamiam sobie, że w wielu kwestiach miałeś rację, a ona uparcie nie chciała do mnie dotrzeć. Moje krótkie, zaledwie siedemnastoletnie życie jest dopiero początkiem. Przepraszam, że nie zrozumiałem tego wcześniej. Zbyt dużo rzeczy dostrzegam dopiero wtedy, kiedy jest za późno. Nie wiem, dlaczego tak paranoicznie rozpaczałem po stracie Kaia. Może to dlatego, że to był mój pierwszy związek? A może dlatego, że potrzebowałem Twojego pocieszenia... szkoda, że teraz Cię nie ma...
Podróż dobiega końca. Buty całe ubłocone zostają na zewnątrz. Może potem nie zapomni ich umyć. Otworzył drzwi do domu, a mały szczeniak rzucił się na niego.
- Cześć, Bruno - uśmiechnął się - tęskniłeś?
Tęsknię za Tobą, hyung. Żyję nadzieją, że jednak kiedyś mi wybaczysz i znów będziemy mogli... wrócić do tego co było. Jestem ciekaw, co u Ciebie słychać... odezwij się kiedyś!
Żałuję, tęsknię i przepraszam
Twój Taemin
Wróciłem zmęczony z weekendowych wykładów. Zrzuciłem z siebie kurtkę i niechlujne zostawiłem przed szafką swoje kompletnie zamoczone buty. Pogoda była cholernie melancholijna, tak jak mój nastrój. Przebrałem się w końcu w wygodne dresy i usiadłem na kanapie. Rozejrzałem się po cichym i ,,pustym" mieszkaniu, ciężko wzdychając.
OdpowiedzUsuńCzłowieka potrafi zgubić samo myślenie i to właśnie było to co mi dokuczało. Istna depresja.
Wstałem tylko po to, żeby sięgnąć po jedną z książek z regału i dalej zacząć ją czytać. Nie mogłem się skupić na ani jednym słowie, więc w końcu porzuciłem pomysł dokończenia jej. Nie dzisiaj...
Pomasowałem lewą skroń, mrużąc oczy. Już samo to wyprowadzało mnie z równowagi. Nigdy nie potrafiłem panować nad złością i zawsze mnie to męczyło. Przez moją złość i nie hamowanie się potrafiłem popsuć wszystko i właśnie dzięki temu pomału zostawałem kompletnie sam.
Nie wiedziałem czemu zaczęło zaprzątać mi to myśli, przecież tak właściwie nadal nie zależało mi na tym, żeby otaczać się całą gromadą znajomych i przyjaciół. Było to po prostu upierdliwe.
Jednak... Taemin był kimś innym niż reszta.
Dostałem jego list zaledwie parę dni temu i przeczytałem go już parę razy. Sam nie wiedziałem czy powinienem mu odpisać, z resztą nie spodziewałem się, że coś od niego dostanę. Do tego... nadal byłem zły. Moja złość do niego pewnie jeszcze bardzo długo będzie się we mnie tliła.
Zerknąłem na kopertę z listem leżącą na stoliku przede mną i wziąłem ją do ręki.
Zrozumiał jak głupi i naiwny był. Nie sądziłem, żeby się to diametralnie zmieniło od naszego ostatniego spotkania. Przestałem wierzyć w ludzkie słowa. Teraz i czyny były naprawdę równie ciężkie do przekonania mnie.
Rozejrzałem się ponownie po mieszkaniu i pustym wzrokiem zapatrzyłem się przez okno, gdzie dalej szalała ulewa.
Straciłem Taemina, Eunhyuka. Najbardziej bolesna była jednak strata najważniejszej dla mnie na świecie osoby, z którą wiązałem naprawdę duże plany na przyszłość. Z tym nie potrafiłem pogodzić się najbardziej. Gdyby Donghae tutaj był pewnie spytałbym co powinienem zrobić, zawsze to robiłem. Mimo wszystko też potrzebowałem rad i opinii najbliższych mi osób. Otworzyły mnie na siebie i zraniły... Za każdym razem zostałem przez to z coraz bardziej nadszarpniętym zaufaniem.
Tak bardzo nienawidzę ludzi. Były dni kiedy naprawdę nie chciałem nikogo widzieć na oczy. Nawet Jonghyuna i Onew, którzy nadal ze mną zostali mimo mojego ciężkiego charakteru. Mieliśmy swoje wzloty i upadki, ale potrafiliśmy to jakoś wspólnie przetrwać. Jestem im za to cholernie wdzięczny.
Drgnąłem zaskoczony, kiedy usłyszałem dźwięk smsa. Wyjąłem telefon z kieszeni i otworzyłem wiadomość.
Od: Księżniczka Jonghyun.
,,Wiem, że jesteś już w domu. Nie żebym tęsknił za oglądaniem twojego przykrego ryja, ale idziemy do ciebie na piwo! Nie ma, że nie! Nie ukryjesz się przed nami."
Mimowolnie parsknąłem rozbawiony, a na moich ustach zagościł uśmiech. Jak zwykle miał wspaniałe wyczucie czasu.
Schowałem list w jednej z książek, nie chciałem, żeby go znaleźli. Nie byłem pewien własnych emocji. Czy mu odpiszę? Może kiedyś. Na pewno nie dzisiaj.