6.06.2014

Wymiana

 Było przeraźliwie nudno. A ja, Huang Zi Tao, nienawidzę nudy i nicnierobienia. Od siedmiu godzin jechaliśmy całą grupą na wycieczkę do miejsca, którego nazwy nawet nie pamiętam. Całe cztery dni w... Polsce. Tak, w ramach jakiegoś projektu wymyślonego przez dziwnego człowieka z ONZ, ja i kilkunastu innych chłopaków z Korei (mieszkałem tam, z pochodzenia jestem Chińczykiem) pojechaliśmy do kraju, który kojarzył mi się tylko z flakami i pierogami przywiezionymi kiedyś przez delegację Polaków do naszej szkoły.

 Na początku przylecieliśmy samolotem do nowego lotniska w Świdniku, który podobno jest miastem, ale w porównaniu z Seulem, to zwykła wieś z pasem startowym, a później pojechaliśmy autokarem do Lublina, który w moim mniemaniu już zasługiwał na miano miasteczka. Poznaliśmy tam naszych "partnerów" z wymiany międzyszkolnej.

 Pierwszą i najdziwniejszą rzeczą, a raczej osobą okazał się być przewodniczący tamtych chłopaków. Przedstawił się jako Kim Min Seok i naprawdę wyglądał jak każdy normalny Azjata. Zdążyłem zauważyć, że wszyscy wokół nazywają go Xiumin. Nawet nie próbowałem tego zrozumieć, bo strasznie bolała mnie głowa (zresztą tak jak zawsze, gdy lecę samolotem).

 Kilkadziesiąt kolejnych minut upłynęło w okropnie sztywnej atmosferze przy akompaniamencie przemówienia skomponowanego przez szanowną panią dyrektor, która nawiasem mówiąc przypominała mi kalafior... mniejsza z tym. Ostatecznie nie wytrzymałem i z gracją wyćwiczoną przez treningi wushu czmychnąłem do autokaru. Uradowany swoim małym zwycięstwem zupełnie nie pomyślałem o tym, że ktoś mógłby być w pojeździe.
       
 - O, cześć... em... Zi Tao? - powiedział, czy jak kto woli zapytał tajemniczy człowiek.

 Rozejrzałem się wokół, bo jak już się zostało na czymś przyłapanym, to trzeba przyjąć konsekwencje na klatę i z godnością, nie?

 - Tak, przepraszam, ale rozbolała mnie głowa - starałem się wytłumaczyć łamaną polszczyzną. Kiedy jednak zauważyłem, kim jest mój rozmówca, miałem ochotę uderzyć się ręką w czoło.

- Spoko, wiem, jak nudne bywają przemowy naszej pani dyrektor - odparł mi Xiumin płynną chińszczyzną. Skąd on do cholery znał mój ojczysty język?! - Mieszkałem przez kilka lat w Chinach, ale jestem z Korei - wyjaśnił, a ja poczułem się, jakby czytał mi w myślach. Tylko dalej zastanawia mnie, skąd wiedział, że jestem Chińczykiem... Przecież przyjechaliśmy z Korei. Dziwny człowiek.

 Chwilę później do autokaru zaczęła się schodzić reszta naszego mieszanego narodowościowo towarzystwa i w ten sposób dotarliśmy do punktu wyjścia - początku kilkugodzinnej, nużącej jazdy w Góry... Krzesłowe? Nie... To coś z mebli, ale... Już wiem! Stołowe.

 Dziwnym trafem Xiumin usiadł obok mnie no i cóż... Okazji do rozmawiania to my za wiele nie mieliśmy, ponieważ on usnął i żadne turbulencje spowodowane stanem polskich dróg, czy bardzo bezpieczne hamowania kierowcy nie były w stanie go obudzić. Dało mi to doskonałą okazję do przyjrzenia się mu.

 Twarz miał dziecinną, taką okrąglutką z pyzatymi policzkami i małym noskiem. Ciemne włosy nosił zaczesane do góry, ale niesforne kosmyki lekko opadały mu z lewej strony, co wyglądało niezwykle uroczo. Przez chwilę w mojej głowie egzystowała myśl, że mógłbym go zobaczyć bez ubrań, które zakrywały jego ciało. Wydawał się taki milutki i pulchniutki, w sam raz do przytulania.

 Kiedy w końcu męczarnie się skończyły, nadszedł czas na rozdzielanie pokoi. Nawet mnie nie zdziwiło, że moim współlokatorem został właśnie ten uroczy brunecik.

 - Tao - jęknął smutno, kiedy wchodziliśmy z bagażami na pierwsze piętro. - Zi Tao - powtórzył.

 - Co? - zapytałem, przystając na jednym ze schodków.

 - Nie mogę wnieść walizki.

 Miałem ochotę się zaśmiać. W którymś momencie dowiedziałem się, że jest ode mnie trzy lata starszy. Taki mały, taki drobny, taki słodki, a taki stary. Bez słowa postawiłem swoją torbę i zszedłem te kilka schodków w dół. Chwyciłem jego bagaż i jak gdyby nigdy nic zaniosłem go do naszego pokoju, po drodze zgarniając jeszcze swój.

 Przyszedł zaraz za mną i niesamowicie czerwony na twarzy usiadł na krześle. Spuścił wzrok i zaczął machać nogami. No naprawdę. Zachowywał się jak dzieciak.

 - A gdzie moja nagroda za pomoc? - zapytałem, śmiejąc się.

 Xiumin zaczerwienił się jeszcze bardziej, ale ku mojemu zdziwieniu podszedł do mnie i dał mi buziaka w policzek.

 - Dziękuję - szepnął przy tym cichutko.

 - Nie ma sprawy - stwierdziłem i rozczochrałem mu włosy ręką. Były niewiarygodnie miękkie i puszyste. Przeczesałem je kilka razy dłonią, rozkoszując się niewiarygodną jedwabistością tych ciemnych kosmyków.

 Z tego dziwnego transu wybudził mnie cichutki jęk chłopaka, kiedy przesunąłem palce na jego kark. Olśniło mnie, że od dłuższej chwili czerpałem przyjemność z tej czynności. Natychmiast zabrałem rękę.

 - Przepraszam - szepnąłem. Było naprawdę dziwnie, ale tylko przez chwilę. Twarz Xiumina rozjaśnił szeroki uśmiech, a perlisty chichot wyrwa mu się z gardła.

 - Nic się nie stało - rzucił wesoło, a ja zaśmiałem się razem z nim.

 Ponieważ późno przyjechaliśmy do miejscowości o nazwie Zieleniec, na resztę dnia dostaliśmy czas wolny. Oczywiście wcześniej zdołałem razem z moim nowym przyjacielem uciec z mega nudnej przemowy pani dyrektor po obiedzie i poszliśmy do naszego  pokoju.

 Byłem niesamowicie zmęczony więc od razu poszedłem pod prysznic. Ciepła woda rozkosznie działała na moje obolałe mięśnie, a słodki zapach płynu do kąpieli koił zmysły. Starałem się nie przesadzać z długością mojej kąpieli, ale samo tak wyszło, że spędziłem w łazience dobrą godzinę.

 W pokoju czekał na mnie lekko zdenerwowany Xiumin. Z gniewem oświadczył, że idzie się wykąpać i kategorycznie zabronił mi podglądać. Miałem taką cichą nadzieję, że jednak moje marzenia odnośnie zobaczenia go nago się spełnią, ale niestety. Odparłem mu śmiechem, a później usłyszałem klik przekręcanego zamka w drzwiach.

 W nocy było zimno. Chociaż nie. Zimno to za mało powiedziane. Po prostu wiało lodem. Dygotałem cały, pomimo koca i kołdry, którymi byłem okryty. Niespodziewanie poczułem, że coś lub ktoś gramoli mi się do łóżka. Mega zdziwiony zauważyłem, że to mój współlokator.

 - Mogę wiedzieć, co robisz? - zapytałem, starając się nie szczękać zębami.

 - Jest zimno - odparł. - A poza tym mam na to ochotę.

 Bez ostrzeżenia chwycił mnie za tył szyi chłodnymi dłońmi i przyciągnął moją głowę do pocałunku. Ciarki mnie przeszły, ale nie ze strachu czy coś. Po prostu zdziwiłem się, że tak łatwo i szybko zacząłem mu odpowiadać na pieszczotę. Może moje marzenia jednak się spełnią...

2 komentarze:

  1. Ooooo... *.* suuuupcio <3 dziękowac :3
    Uroczo, Xiumin taki slodziutki <3 I bez seksów jest The Best <3 ^^

    OdpowiedzUsuń