16.06.2014

Druga strona - część 4


- Co on do cholery wyprawia?! - zachodził w głowę Minho. Już od trzech dni próbował się skontaktować z rudzielcem za pomocą magicznego lusterka. Na próżno. - Sam dałem mu to lusterko, więc dlaczego się nie odzywa?!

- Panie, uspokój się, proszę - starał się załagodzić sytuację Dante, pilnując przy okazji, aby brunet nie zdemolował w swoim szale wielu cennych rzeczy.

- To już trzy dni, a on się dalej nie odzywa - wrzeszczał Minho.

- Może coś mu się stało - wysunął nieśmiałą sugestię jego służący.

- No chyba żartujesz! - wydarł się brunet.

Tymczasem po drugiej stronie panowało istne zamieszanie. Kiedy tylko Taemin przekroczył drzwi prowadzące do wnętrza posiadłości, jego dziadek niemalże rzucił się na niego, dziko wrzeszcząc i gestykulując. Zaczęło się klasycznie od długiego, pełnego oskarżeń wywodu, gdzie staruszek wymienił wszelkie znane sobie możliwości zakończenia życia przez swojego wnuka, a następnie wygłoszenia ciągnącej się w nieskończoność listy zakazów i nakazów, które miały od tamtej pory obowiązywać rudzielca. A Taemin, chcąc, czy też nie, po prostu zemdlał.

Przez trzy dni nie był w stanie odzyskać przytomności. Jego wątłe ciało trawiła gorączka, a nieustanne ataki kaszlu sprawiały, że zdzierał sobie gardło. Lekarz, który przyszedł go zbadać nie miał wątpliwości; chłopak albo cudem ozdrowieje, albo jego życie niebawem się zakończy z powodu zbyt słabej odporności.

Wokół panowała przeraźliwa cisza. Widocznie wszyscy spali, bo za oknem ciemne niebo i jaśniejący na nim księżyc wskazywały na to, że jest środek nocy.

- Taemin - usłyszał swoje imię wołane jego głosem. Przebudził się i zaczął przecierać swoimi drobnymi piąstkami oczy.

- Taemin - powtórzyło się wołanie. Lekko zdezorientowany zaczął się rozglądać po pokoju. Kolejna chwila ciszy upewniła go w przekonaniu, że musiał się przesłyszeć. Tak bardzo tęsknił za Minho, chciał go zobaczyć, móc znowu się do niego przytulić...

- Taemin! - tym razem głos był wyraźny i niemal krzykliwy. Lusterko, pomyślał chłopak, nerwowo przeszukując kieszenie.

W końcu znalazł. Drżącymi dłońmi przetarł szklaną taflę i niemalże ze łzami w oczach wychrypiał:

- Minho.

Obraz w lustrze zafalował, a chwilę później, zamiast bladego odbicia rudzielca, ukazał się w nim pokój Choi. Delikatne światło świecy padało na łóżko i stos poduszek, ale bruneta nigdzie nie było.

- Dzięki Bogu, Taemin, żyjesz - westchnął z wyraźną ulgą Arianin.

- Minho - jęknął z rozpaczą chłopiec. - Czemu cię nie widzę?

- To kara za to, że wcześniej nie odpowiadałeś.

Rudzielec usłyszał czyjś nieudolnie skrywany śmiech, a po chwili w  lustrze ukazało się oblicze Dantego. Uśmiechnął się szeroko, patrząc prosto w oczy rudzielca i szepnął konspiracyjnie:

- Nie martw się, pan po prostu stroi fochy.

- Oh - westchnął cichutko ze smutkiem Taemin. - Ja przepraszam... Dostałem gorączki, jak tylko wróciłem i byłem nieprzytomny przez jakiś czas i...

- Co? - po raz kolejny wydarł się Minho, momentalnie doskakując do lustra. - Dante, możesz już iść. Taemin, a teraz jak się czujesz?

- Już lepiej - szepnął, uśmiechając się delikatnie. Nie chciał w jakikolwiek sposób martwić przyjaciela.

- Taemin! - zawołał ktoś.

- Minho, ktoś jest pod drzwiami, porozmawiamy później - zdążył powiedzieć jeszcze rudzielec, zanim do pokoju wpadł rozradowany blondyn. Bardzo szybko chłopak schował magiczne lusterko pod poduszkę.

Na pierwszy rzut oka intruz wydawał się być człowiekiem niespełna rozumu. Jego głowę zdobiła fryzura dość rzadko spotykana. Włosy miał wygolone po bokach i pomalowane na blond, natomiast na środku układały się w jednym zgodnym kierunku, odcinając się ciemnym brązem od reszty. Wielkie zdziwienie budziło również jego ubranie. Upstrzone tysiącem kolorów zupełnie nie pasowało do panujących wówczas standardów, a dziwny krój tylko podkreślał ich zagraniczne pochodzenie.

- Wujek! - wrzasnął z entuzjazmem rudzielec i potykając się o własne nogi, podbiegł do mężczyzny i rzucił się mu na szyję. - Kiedy wróciłeś z Imperium?

- Po pierwsze nie mów na mnie wujek! - wydarł się bardzo wysokim głosem. - Jestem Key. K. E. Y.

Jakoś tak się złożyło, że słowo po słowie, Taemin opowiedział temu dziwnemu człowiekowi wydarzenia z przeciągu ostatnich dni. Co więcej, skończyło się to na tym, że rudzielec wylądował na kolanach swojego - jak się okazało - wujka. Ale ta rozmowa była potrzebna. Z całej rodziny, to właśnie Key był najbliższym sercu chłopaka człowiekiem.  Los chciał, że przez sześć miesięcy nie mogli się zobaczyć. Powód był prosty; Key, jako jedyny żyjący syn władcy, zastępował go na posiedzeniach w innych państwach, z uwagi na stan zdrowia starca.

- Więc tak to było... - westchnął dramatycznie mężczyzna. - Widzisz Tae, tobie jest ciężko, ale musisz pomyśleć, co czuł mój ojciec. Jest za ciebie odpowiedzialny, a ponadto cię kocha, co się często w królewskich rodzinach nie zdarza...

- Wujku... - przerwał mu rudzielec, wyraźnie chcąc zmienić temat. - Wiesz, nie musisz mnie trzymać na kolanach, nie jestem już dzieckiem.

- No wiesz, co? - oburzył się. - Powtórz mi to, kiedy już mnie przerośniesz. Poza tym, twoja matka, gdy była z tobą w ciąży, siadała mi tak na kolanach... Chyba najwyższy czas, żebym ci o wszystkim opowiedział.

- Key? - bąknął pod nosem Taemin, nie rozumiejąc, o co chodzi mężczyźnie.

- Moja siostra - Mei - tak jak ty, każdego dnia zbierała w lesie kwiaty dla ojca. I któregoś dnia znalazła pomiędzy drzewami nieprzytomnego człowieka. To był twój ojciec.

- Mój... ojciec? - zapytał z trwogą w głosie chłopak. Kiedy był młodszy, nie ważne jak długo szukał, nigdy nie mógł znaleźć choć wzmianki o swoim tacie. Z czasem utracił nadzieję na to, że kiedykolwiek dowie się, jakim był człowiekiem i czy kochał jego i mamę.

- Był pięknym mężczyzną - kontynuował Key, nie zważając na zszokowaną minę swojego siostrzeńca. -Miał włosy w jasnym kolorze, takim, którego my w Imperium jeszcze nie widzieliśmy. Twoja mama zakochała się w nim od pierwszego wejrzenia. Pomogła mu, nie patrząc na protesty ojca. Ach.... - zamyślił się. - Jaki on był wtedy zdenerwowany... Mężczyzna, którym się zaopiekowała miał na imię Onew. Powiedział jej, że przybył z drugiej strony.

Mój ojciec był taki sam jak Minho, pomyślał rudzielec i z otwartą buzią zaczął wsłuchiwać się w dalszy ciąg swojej własnej rodzinnej historii.

- Muszę przyznać, że widać było po nim, że Mei nie była mu obojętna. Codziennie chodzili razem do ogrodu, a ojciec patrząc na nich, powoli przekonywał się do tego związku. Niestety powietrze po tej stronie źle działało na ciało Onew. Pewnego dnia po prostu zniknął. Parę miesięcy później okazało się, że twoja mama była w ciąży. Tak samo jak ty, miała słabe zdrowie. Odeszła zaraz po porodzie, ale do końca czekała na jego powrót - mówił, a łzy zbierały się w jego oczach. - Taemin, proszę cię, nie, ja cię błagam, nie przychodź do miejsca, w którym żyją ci ludzie. Z tego nie wyniknie nic dobrego.

Po tych słowach wyszedł, zostawiając Taemina. Chłopak zwinął się w kłębek na swoim łóżku i nie będąc w stanie powstrzymać łez, zaczął płakać. Skoro nawet Key zabronił mu spotykać się z Minho, to czy znaczyło to, że już nigdy się nie zobaczą? - Minho - szepnął  cicho, czując jak po policzku spływa kolejna słona kropla.

- Taemin - usłyszał głos przyjaciela. Zaskoczyło go to na tyle, że nie wiedział co zrobić. Nie mógł się przecież pokazać w takim stanie. Nie chciał pokazać mu swoich słabości, nie chciał by widział jak płacze. Najrozsądniejszym wyjściem wydało mus się po prostu zignorowanie wołającego głosu, dlatego otulił się szczelnie kołdrą i walcząc z bólem w sercu, zasnął.

Kilka dni później Taemin nadal obrażony był na swojego dziadka za wszelkie szlabany. Przeszło mu jednak na tyle, że przychodził na wspólne posiłki z władcą i Key. Nie ważne ile razy jego wujek starał się rozładować panujące wszędzie napięcie, za każdym razem kończyło się to milczeniem za równo ze strony rudzielca, jak i starca.

Siedzieli właśnie we trzech w salonie i jedli przygotowany przez kucharkę deser w postaci waniliowego puddingu z malinami i bitą śmietaną.

- Taemin - zaczął w końcu siwowłosy mężczyzna. - Twoja matka nie byłaby zadowolona, wiedząc, że zadajesz się z tymi ludźmi...

- Mei to twoja córka? - jego wypowiedź przerwało czyjeś pytanie. Na sam dźwięk tego głosu rudzielec poderwał gwałtownie głowę do góry i w szoku wpatrywał się w drzwi, gdzie chwilę później pojawiła się tak dobrze znana mu sylwetka wysokiego bruneta. - Czy ty jesteś dziadkiem Taemina?

- Minho - szepnął chłopak, ledwo powstrzymując się przed podejściem do niego i rzuceniem się mu na szyję.

Key uśmiechnął się szeroko i spojrzał na swojego ojca, który tylko nieustępliwie wpatrywał się w przybysza.

- Wybacz, że pytam w takim momencie - rzucił młody mężczyzna. - Ale z tego, co mówił Taemin, wynika, że jesteś Arianinem. Nie powinieneś może... nie móc tu przebywać? Jesteśmy dość daleko od bariery...

- Masz rację. Jakiś czas temu odkryłem falowość zmian działania bariery i wiem, kiedy "zasypia". Niestety raz się pomyliłem i przez to poznałem twojego, jak mniemam siostrzeńca. To jednak inna historia. Cóż... Tutejsze powietrze bardzo źle działa na moje ciało i naprawdę zaczynam rozumieć, dlaczego Onew umarł - wytłumaczył, patrząc prosto w kocie oczy Key.

- Onew? - zapytał bezmyślnie rudzielec. - Mężczyzna o tym imieniu umarł?

- Był samolubnym człowiekiem - stwierdził Minho, jakby zupełnie ignorując pytanie nastolatka. - Pokazał mi, jak przejść do tego świata. Zmusił mnie, bym przekazał jego ostatnie słowa. Wygląda na to, że nie mogę powiedzieć ich właściwej osobie, więc powinienem je powiedzieć jej ojcu, bratu i synowi."Przepraszam, że nie mogłem dotrzymać obietnicy. Ale kiedy to ciało zniknie, bariera mnie nie powstrzyma. Wrócę po ciebie. Kocham cię, Mei".

W oczach chłopaka zabłysły łzy. Zrobiło mu się tak... smutno. Stracił w jednej chwili nadzieję na to, że kiedykolwiek będzie mógł spotkać swojego ojca. Widział go w wypowiadanych przez Minho słowach. Niewypowiedziane słowo Tatusiu utknęło mu w gardle, nie chcąc wyjść. Mając za nic opinie swojego dziadka i wujka, podszedł do przyjaciela i z dziecięcą ufnością wtulił się w jego tors. Wyrwał mu się cichy szloch, a wtedy silna ręka z delikatnością pogłaskała go po głowie.

- Kiedy zmarł Onew? - zapytał w końcu władca, przerywając panującą ciszę.

- Miesiąc po swoim powrocie. Nie to jest jednak ważne. Taemin, przyczyną tego, że masz takie słabe ciało może być to, że w twoich żyłach płynie też nasza krew. Nie czułeś się słabo, kiedy byłeś u mnie, prawda?

Rudzielec miał mętlik w głowie. Myślał, że to przez radość z obecności Minho czuł się dobrze, ale gdy lepiej się zastanowił zauważył, że jego przeziębienie przeszło zaledwie po dwóch dniach, a kiedy przyszedł z powrotem do domu, wróciło.

- Szanuję swoje zdrowie, w przeciwieństwie do Onew. Taemin, chodź ze mną.

W zaskoczeniu chłopak odsunął się od bruneta. Spojrzał niepewnie na uśmiechającego się delikatnie Key i siedzącego ze zbolałą miną dziadka.

- Ja... Ja nie mogę tego zrobić - odparł w końcu. - Nie chcę więcej sprawiać problemów dziadkowi... Jest w porządku, dalej mogę rozmawiać z tobą przez lusterko. Proszę wracaj. Pospiesz się i wróć do siebie!

- Taemin... - szepnął zaskoczony Arianin.

- Mój ojciec umarł, ponieważ zaszkodziło mu tutejsze powietrze, prawda? Ciebie to też boli,

- Tae...

- Ja nie chcę, żebyś umarł... Nie chcę tego! - krzyczał przez łzy. Podszedł do przyjaciela i przytulił się jak do pluszowego misia.

Minho przygarnął jego rozdygotane ciałko i jak najdelikatniej mógł, mierzwił mu włosy, starając się jakoś go pocieszyć. Nie wiedział, co robić.

- Jeśli stąd odejdzie... Taemin już nie będzie czuł bólu? Naprawdę wyzdrowieje? Nic się mu tam nie stanie? - wypytywał się starzec.

Zaskoczony brunet patrzył na niego jak na ducha. Nie mniej zszokowany był rudzielec, który wyszeptał tylko ciche Dziadku i ponownie zaniósł się płaczem.

- Nie martw się o to, zaopiekuję się nim - zapewnił mężczyzna.

- Dobrze więc. Zostawiam to dziecko pod twoją opieką - zadecydował władca.

- Dziadku - jęknął smutno rudzielec, wtulając się w jego ciało.

- Pamiętaj tylko, dbaj o swoje zdrowie. Nie marzę o niczym innym, jak tylko, żebyś był zdrowy...

- Dziadku... będę mieszkał tak daleko...

- Przepraszam, że zepsuję wam tą scenę pożegnania, ale zapominacie, że Tae jest tylko w połowie Arianinem, co znaczy, że będzie mógł tu przychodzić, kiedy tylko będzie chciał, nie mylę się, Minho? - wypowiedział swoim dość znudzonym głosem Key.

- W rzeczy samej - zgodził się z nim brunet.

Od tamtego momentu Taemin na stałe wprowadził się do rezydencji Minho po drugiej stronie bariery. Zgodnie z obietnicą, każdego ranka przychodził odwiedzić dziadka i Key. W tym momencie można by powiedzieć, że żyli długo i szczęśliwie, ale ta historia nie jest jeszcze zakończona, a ich życie trwać będzie bardzo, baaardzo długo.

5 komentarzy:

  1. W końcu nowy! ;-;
    Szkoda, że będzie jeszcze tylko prolog, bo historia mnie wciągnęła. No cóż.... Czekam na nowe! >.<
    I tak jeszcze spytam, bo na gg mi nie odpisujesz XD
    Mam coś zrobić z wyglądem bloga, czy ma tak zostać? Bo w sumie fajnie wygląda z tymi gwiazdkami... Tak pytam >.<
    Weny! <333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz, że nie odpisywałam, ale jakoś ci to wyjaśnię :)
      Myślę, że zabiję każdego, kto teraz zmieni mi coś w wyglądzie, bo do 3 w nocy nad tym siedziałam :D
      Dzięki za komenta :)

      Usuń
  2. Gisa, jesteś moją bogini!
    To opowiadanie było niesamowite.
    Czekam na kolejne świetne opowiadania! :D
    Pozdrawiam i życzę WENY!!
    Elie

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepraszam, że dopiero teraz dodaję komentarz i wg czytam xD miałam jakąś małą załamkę i niczego nie komentowałam, ani nie czytałam. Ale teraz nadrabiam zaległości i mam nadzieję, że będę już komentować wszystko na bieżąco ^^
    Cała ta historia była bardzo kochana i mega mnie wciągnęła. Najbardziej cieszę się ze szczęścia Minho i Taemina. Wiedziałam, jakoś przeczuwałam że to się tak skończy i dlatego jeszcze bardziej się cieszę, że udało im się pogodzić kwestię zamieszkania Tae :D
    Wygląd bloga jest bardzo ładny *-*
    Weny! ~

    OdpowiedzUsuń