Kolejny dzień zapowiadał się równie słonecznie, co poprzedni. Od samego rana świeciło słońce, a temperatura z każdą godziną rosła. Ogrodnicy z wielkim poświęceniem pracowali nad pielęgnacją egzotycznych roślin, których stubarwne klomby tworzyły esy-floresy poprzetykane szmaragdową zielenią traw.
W cieniu rozłożystych drzew, ukryty pod ciemną peleryną, niemal bezszelestnie przemieszczał się młody panicz. Gdyby był to zwyczajny dzień, bez problemu założyłby swoje ulubione czerwone spodnie i cienki podkoszulek, jednak po wczorajszej kłótni z dziadkiem wolał nie ryzykować.
Zaraz po pożegnaniu z tajemniczym Minho przybiegł do dworu. Wielce szczęśliwy pognał do pokoju swojego opiekuna i z głupkowatym uśmiechem rozsiadł się na jego łóżku.
- Dziaaaadku - zaczął po dziecięcemu przeciągać głoski. - A byłeś kiedyś po drugiej stronie?
- Po drugiej stronie? - zapytał starzec, marszcząc brwi. - Masz na myśli drugą stronę bariery?
Chłopiec pokiwał głową na potwierdzenie. Władca podszedł do łóżka i usiadł tuż obok niego, wzdychając ciężko.
- Nie... Kiedyś... Kiedyś, gdy byłem mniej więcej w twoim wieku próbowałem to zrobić. Gdy tylko zobaczyłem barierę, nogi się pode mną ugięły i niemalże zemdlałem ze strachu. Wiesz, ludzie mówią, że to miejsce jest przeklęte...
- A, dziadku... - przerwał mu Taemin.- Spotkałeś kiedyś osobę pochodzącą z drugiej strony?
Spojrzenie, jakim obdarzył go mężczyzna, sprawiło, że po całym jego ciele przeszedł dreszcz. Te przenikliwe czarne źrenice miały w sobie niemą groźbę, jakby ostrzeżenie.
- Dlaczego pytasz? - zdziwił się.
- No bo wczoraj... Ja spotkałem Minho przy barierze i on mówił, że jest stamtąd...
- Nigdy więcej tam nie idź, rozumiesz!? - wrzasnął. - Nigdy się nie zbliżaj do tego miejsca!! Ten człowiek może być niebezpieczny!
Po kilku kolejnych wypowiedzianych w gniewie zdaniach Taemin był pewien, że i tak pójdzie na spotkanie z tajemniczym brunetem, który bardzo go sobą zafascynował. Kto to widział, żeby w ciągu kilku minut całkowicie uleczyć własne rany?! Do tego nabrał podejrzeń, że dziadek coś przed nim ukrywa. Bardzo mu się to nie spodobało. Dlatego, gdy tylko wzeszło słońce, ubrał się w zwykłe ciuchy i narzucając na wierzch pelerynę z obszernym kapturem, czmychnął z dobrze strzeżonej rezydencji.
Nikt nawet nie zwrócił na niego uwagi. Idioci, pomyślał. Szedł lasem, czując na skórze wilgoć porannej rosy, która wraz ze wzrostem temperatury coraz bardziej parowała, tworząc ledwo dostrzegalną mgłę.
Po kilku minutach intensywnego marszu zaczął mieć kłopoty z oddychaniem. Było mu duszno, a ciężkie powietrze skraplało się w jego nosie, skutecznie utrudniając wymianę gazową. Rozejrzał się kilka razy za siebie, upewniając, że nikt go nie śledzi. W końcu pozwolił sobie na zdjęcie peleryny, którą złożył w kostkę i schował do jednej z licznych dziupli.
Dalszą drogę przebył w ślimaczym tempie, co chwila potykając się o wystające z ziemi korzenie starych drzew. Nigdy wcześniej tak bardzo nie narzekał na swoje słabe zdrowie i kondycję. Był tak bardzo sfrustrowany, że nie oszczędził nawet motylka, który przefrunął mu przed oczami. Zaczął na niego wrzeszczeć, niczym wiewiórka, której zabrano orzechy i nadymając usta ruszył w dalszą drogę.
- Spóźniłeś się - zimno stwierdził brunet, kiedy Taemin dotarł na polankę przy barierze.
- Przepraszam - wysapał, próbując złapać oddech. - Nie mam dobrej kondycji ani zdrowia, więc się szybko męczę - tłumaczył się.
Minho tylko spojrzał na niego swoim krytycznym wzrokiem i poklepał dłonią miejsce obok siebie, zachęcając rudzielca, żeby koło niego usiadł. Chłopak z wyraźną ostrożnością skorzystał z zaproszenia i nadal chrapliwie i ciężko oddychając oparł się o drzewo.
Panowała błoga cisza. Taemin przymknął oczy rozkoszując się ciepłem, jakie dawały promienie słońca. Było mu tak dobrze. Niemal zupełnie zapomniał o obecności bruneta. Ciepło, miło, przyjemnie...
Nagle wzdrygnął się cały i niemal krzyknął, kiedy jego błogostan zakłóciła para rąk bezceremonialnie położona na jego ramionach.
- Spokojnie, to tylko ja -wyszeptał mu na ucho Minho. - Zrelaksuj się, zrobię ci masaż.
- Dz...dziękuję - odparł rudzielec, jąkając się ze zdziwienia, ale i chwilowego szoku.
Delikatny dotyk długich palców na napiętych mięśniach działał na niego jak największa ulga. Dłonie Minho były takie duże i ciepłe, a pomimo panującego gorąca przyprawiały go o dreszcze.
- Zapewne nie wiesz wiele o mojej rasie, co? - zapytał niskim głosem brunet.
- Nic nie wiem - odparł sennie rudzielec.
- Opowiedzieć ci?
- Yhym - mruknął, poddając się relaksującemu odczuciu.
- Po drugiej stronie bariery jest świat prawie taki sam, jak ten. Powietrze jest inne i zamiast ludzi żyją Arianie. Jestem jednym z nich. Najstarsi z nas mają po kilkaset lat, ale z reguły nie żyjemy dłużej niż czterysta.Wiesz, to wy stworzyliście tą barierę. W przeszłości wielokrotnie dochodziło między naszymi rasami do walk. Ginęło wielu niewinnych, a gdy w końcu nastało porozumienie, ludzie zadecydowali, że nie chcą mieć nic wspólnego z Arianami, więc postawili barierę, która uniemożliwia wszelkie przejścia z jednego do drugiego świata. Czysto teoretycznie.
- No właśnie! - zerwał się nagle Taemin, odwracając w stronę Minho. - Jak to możliwe, że tu jesteś?
- Do tego właśnie zmierzałem - odparł spokojnie brunet. - Przez prawie sto lat badałem tą barierę i odkryłem, że natężenie dziwnych cząsteczek, nie mam pojęcia czego, zmienia się falami. Im jest ich mniej, tym bariera jest cieńsza i łatwiejsza do przekroczenia. Poza tym ludzie czują się w jej pobliżu naprawdę chorzy...
- To znaczy, że jestem jakiś wybrakowany? - zapytał ze smutkiem w oczach.
- Nie wiem, mały, nie wiem.
Przez dłuższą chwilę milczeli. Słychać było tylko ich równomierne oddechy i gwar pracujących wokół owadów. Zawiał przyjemny wiaterek, niosąc ze sobą orzeźwienie. Rudzielec oparł delikatnie głowę o ramię mężczyzny, jakby bojąc się, że zostanie zepchnięty. Choi tylko się uśmiechnął i zmierzwił jego pół długie włosy.
- Minho... - szepnął cicho Taemin.
- Tak?
- Jak stary jesteś?
Na to pytanie brunet wybuchnął śmiechem i niemal zaczął płakać. Wydało mu się to tak mało ważne i absurdalne, że nie mógł się powstrzymać. Dopiero, kiedy zobaczył smutek w ciemnych oczach chłopka, opanował się i na tyle, ile mógł, uśmiechnął się przepraszająco.
- Całe sto szesnaście.
Od tamtej pory, każdego dnia spotykali się na tej samej polanie. Spędzali ze sobą czas na rozmowach, wygłupiali się i wzajemnie uczyli się o swoich rasach. Taemin był szczęśliwy i bardzo się cieszył, że zyskał tak wspaniałego przyjaciela, jakim był Minho. Wszystko układało się idealnie, aż do pewnego dnia.
Z samego rana zaczął padać deszcz. Przez całe śniadanie Taemin wpatrywał się z przerażeniem w spływające po szybach okien krople wody. Nie mógł przecież opuścić ani jednego spotkania z przyjacielem! W dodatku nie czuł się najlepiej. Jego policzki pokryte były niezdrową czerwienią, a drobnym ciałem raz po raz wstrząsały dreszcze. Mimo wszystko postanowił się jednak wymknąć z domu.
Założył na siebie płaszcz przeciwdeszczowy i już po chwili czmychał pomiędzy drzewami, potykając się raz po raz o wystające korzenie - jak zawsze.
Pomimo ochronnego materiału przemókł do suchej nitki. Było mu przeraźliwie zimno, ale uparł się, że musi spotkać się z Minho, więc szedł dalej.
Dotarł w końcu na polanę i nie zauważając bruneta, zaczął krzyczeć:
- Minho! Minho! Minho!
Nie otrzymał żadnej odpowiedzi. Ignorując wszechobecną wilgoć usiadł pod "ich" drzewem. Wstrząsnął nim dreszcz. To był zły pomysł. Ktoś z jego zdrowiem nie powinien wychodzić w taką pogodę z domu. Powoli zaczęła ogarniać go ciemność. Co chwila tracił i odzyskiwał przytomność, stale myśląc o Minho. Pospiesz się, wołał w myślach. Ostatecznie całkowicie pogrążył się w mroku, a ostatkiem świadomości zauważył, że upada na coś miękkiego. Pachnie jak on, zdążył jeszcze tylko pomyśleć.
Nikt nawet nie zwrócił na niego uwagi. Idioci, pomyślał. Szedł lasem, czując na skórze wilgoć porannej rosy, która wraz ze wzrostem temperatury coraz bardziej parowała, tworząc ledwo dostrzegalną mgłę.
Po kilku minutach intensywnego marszu zaczął mieć kłopoty z oddychaniem. Było mu duszno, a ciężkie powietrze skraplało się w jego nosie, skutecznie utrudniając wymianę gazową. Rozejrzał się kilka razy za siebie, upewniając, że nikt go nie śledzi. W końcu pozwolił sobie na zdjęcie peleryny, którą złożył w kostkę i schował do jednej z licznych dziupli.
Dalszą drogę przebył w ślimaczym tempie, co chwila potykając się o wystające z ziemi korzenie starych drzew. Nigdy wcześniej tak bardzo nie narzekał na swoje słabe zdrowie i kondycję. Był tak bardzo sfrustrowany, że nie oszczędził nawet motylka, który przefrunął mu przed oczami. Zaczął na niego wrzeszczeć, niczym wiewiórka, której zabrano orzechy i nadymając usta ruszył w dalszą drogę.
- Spóźniłeś się - zimno stwierdził brunet, kiedy Taemin dotarł na polankę przy barierze.
- Przepraszam - wysapał, próbując złapać oddech. - Nie mam dobrej kondycji ani zdrowia, więc się szybko męczę - tłumaczył się.
Minho tylko spojrzał na niego swoim krytycznym wzrokiem i poklepał dłonią miejsce obok siebie, zachęcając rudzielca, żeby koło niego usiadł. Chłopak z wyraźną ostrożnością skorzystał z zaproszenia i nadal chrapliwie i ciężko oddychając oparł się o drzewo.
Panowała błoga cisza. Taemin przymknął oczy rozkoszując się ciepłem, jakie dawały promienie słońca. Było mu tak dobrze. Niemal zupełnie zapomniał o obecności bruneta. Ciepło, miło, przyjemnie...
Nagle wzdrygnął się cały i niemal krzyknął, kiedy jego błogostan zakłóciła para rąk bezceremonialnie położona na jego ramionach.
- Spokojnie, to tylko ja -wyszeptał mu na ucho Minho. - Zrelaksuj się, zrobię ci masaż.
- Dz...dziękuję - odparł rudzielec, jąkając się ze zdziwienia, ale i chwilowego szoku.
Delikatny dotyk długich palców na napiętych mięśniach działał na niego jak największa ulga. Dłonie Minho były takie duże i ciepłe, a pomimo panującego gorąca przyprawiały go o dreszcze.
- Zapewne nie wiesz wiele o mojej rasie, co? - zapytał niskim głosem brunet.
- Nic nie wiem - odparł sennie rudzielec.
- Opowiedzieć ci?
- Yhym - mruknął, poddając się relaksującemu odczuciu.
- Po drugiej stronie bariery jest świat prawie taki sam, jak ten. Powietrze jest inne i zamiast ludzi żyją Arianie. Jestem jednym z nich. Najstarsi z nas mają po kilkaset lat, ale z reguły nie żyjemy dłużej niż czterysta.Wiesz, to wy stworzyliście tą barierę. W przeszłości wielokrotnie dochodziło między naszymi rasami do walk. Ginęło wielu niewinnych, a gdy w końcu nastało porozumienie, ludzie zadecydowali, że nie chcą mieć nic wspólnego z Arianami, więc postawili barierę, która uniemożliwia wszelkie przejścia z jednego do drugiego świata. Czysto teoretycznie.
- No właśnie! - zerwał się nagle Taemin, odwracając w stronę Minho. - Jak to możliwe, że tu jesteś?
- Do tego właśnie zmierzałem - odparł spokojnie brunet. - Przez prawie sto lat badałem tą barierę i odkryłem, że natężenie dziwnych cząsteczek, nie mam pojęcia czego, zmienia się falami. Im jest ich mniej, tym bariera jest cieńsza i łatwiejsza do przekroczenia. Poza tym ludzie czują się w jej pobliżu naprawdę chorzy...
- To znaczy, że jestem jakiś wybrakowany? - zapytał ze smutkiem w oczach.
- Nie wiem, mały, nie wiem.
Przez dłuższą chwilę milczeli. Słychać było tylko ich równomierne oddechy i gwar pracujących wokół owadów. Zawiał przyjemny wiaterek, niosąc ze sobą orzeźwienie. Rudzielec oparł delikatnie głowę o ramię mężczyzny, jakby bojąc się, że zostanie zepchnięty. Choi tylko się uśmiechnął i zmierzwił jego pół długie włosy.
- Minho... - szepnął cicho Taemin.
- Tak?
- Jak stary jesteś?
Na to pytanie brunet wybuchnął śmiechem i niemal zaczął płakać. Wydało mu się to tak mało ważne i absurdalne, że nie mógł się powstrzymać. Dopiero, kiedy zobaczył smutek w ciemnych oczach chłopka, opanował się i na tyle, ile mógł, uśmiechnął się przepraszająco.
- Całe sto szesnaście.
Od tamtej pory, każdego dnia spotykali się na tej samej polanie. Spędzali ze sobą czas na rozmowach, wygłupiali się i wzajemnie uczyli się o swoich rasach. Taemin był szczęśliwy i bardzo się cieszył, że zyskał tak wspaniałego przyjaciela, jakim był Minho. Wszystko układało się idealnie, aż do pewnego dnia.
Z samego rana zaczął padać deszcz. Przez całe śniadanie Taemin wpatrywał się z przerażeniem w spływające po szybach okien krople wody. Nie mógł przecież opuścić ani jednego spotkania z przyjacielem! W dodatku nie czuł się najlepiej. Jego policzki pokryte były niezdrową czerwienią, a drobnym ciałem raz po raz wstrząsały dreszcze. Mimo wszystko postanowił się jednak wymknąć z domu.
Założył na siebie płaszcz przeciwdeszczowy i już po chwili czmychał pomiędzy drzewami, potykając się raz po raz o wystające korzenie - jak zawsze.
Pomimo ochronnego materiału przemókł do suchej nitki. Było mu przeraźliwie zimno, ale uparł się, że musi spotkać się z Minho, więc szedł dalej.
Dotarł w końcu na polanę i nie zauważając bruneta, zaczął krzyczeć:
- Minho! Minho! Minho!
Nie otrzymał żadnej odpowiedzi. Ignorując wszechobecną wilgoć usiadł pod "ich" drzewem. Wstrząsnął nim dreszcz. To był zły pomysł. Ktoś z jego zdrowiem nie powinien wychodzić w taką pogodę z domu. Powoli zaczęła ogarniać go ciemność. Co chwila tracił i odzyskiwał przytomność, stale myśląc o Minho. Pospiesz się, wołał w myślach. Ostatecznie całkowicie pogrążył się w mroku, a ostatkiem świadomości zauważył, że upada na coś miękkiego. Pachnie jak on, zdążył jeszcze tylko pomyśleć.
Mam to samo, czyli stały brak czasu xD Nauczyciele faktycznie teraz tylko karkówki i sprawdziany robią, jakbyśmy nie mieli nic innego do robienia w wolnym czasie ;-;
OdpowiedzUsuńPomysł naprawdę przypadł mi do gustu. Jest taki inny, tajemniczy i lekko mroczny. Lol, gdzie ja tu widzę mrok? xD haha, nieważne. Minho taki staruch, kurde za pedofila go mogą wziąć..
Mam nadzieję, że z Tae wszystko w porządku i to Minho go złapał, czy coś xD niech razem przejdą na drugą stronę i się okaże, że Tae też jest z rasy Choi i niech będzie happy end ;-; mają być razem kurde xD rozumiesz?
Życzę dużo weny :3
Czy ja ci przypadkiem nie zabraniałam bawić się w detektywa? :D
UsuńSerio, czy moje opowiadania są aż tak oczywiste? :D
W każdym bądź razie, cieszę się, że pomysł przypadł ci do gustu i od razu powtarzam... nigdy, ale to nigdy nie napiszę angsta, więc wszystko skończy się dobrze ^^
Ojej, przepraszam! :c zawsze pisze jakieś głupoty i nigdy nie słucham innych xd haha.
UsuńNie są oczywiste, po prostu my mamy podobne mózgi i przewiduje, jak to się wszystko potoczy :D
A przewiduj sobie, przewiduj. i tak zrobię po swojemu. :D
UsuńNo w końcu dodany! >.< Ile można czekać? XD Nie no... Rozumiem ten ból, szkoła jest straszna x.x Do tego... Każdy coś trenuje... a ja siedzę na dupie w domu i nic nie robię XD No kurde XD
OdpowiedzUsuńMinho staruch tak >.< Hłehłehłe~ Pedofilia XD Gupi dziadek Taemina ;_; Zabrania mu się spotykać z PRZYJACIELEM >.< W sumie to mam podobne podejrzenia jak Emily XD Naprawdę okaże się, że są tacy sami? *o* ~~~~~~ No.... XD
Weny kochana! Hwaiting na zawodach! <333
Eh nienawidzę szkoły! Ale z drugiej strony ją lubię :D
UsuńYmpfr on wcale nie jest stary! Jak na standardy Arianów jest dość młody ^^ to Tae jest dzieciakiem... ale spokojnie... wszystko w swoim czasie.
Dziękuję :) Przez takie pozytywne życzenia, wierzę, że będzie dobrze i uda mi się cokolwiek zdobyć (marzenia o podium :P) <3
Huhhh, jak uroczo ;3 nie będę chyba oryginalna, jak powiem, że Minho to stary dziad, któremu zachciało się uwieść jakiegoś niewinnego dzieciaczka, w dodatku innej rasy? >.< fajnie piszesz, ale ja bym to na Twoim miejscu rozwinęła, tak, że zamiast kilku, powstałoby kilkadziesiąt rozdziałów ! Bo tyle ciekawych wątków, które można by rozbudować x) ale jest dobrze ^.^ pozdrawiam~~
OdpowiedzUsuń