Dla mojej najukochańszej Ummy napisałam Sevmione. Nie mój pairing, nie moje klimaty, whatever, czego się nie robi dla przyjaźni, nie?
Także ten, przed wami ff z Harrego Pottera,
UWAGA: zawiera treści erotyczne, mocno spaczone relacje uczeń-uczennica i coś takiego.
Ten fragment jest tylko fragmentem, w zamyśle miało powstać całe opowiadanie, ale jakoś nie mam do niego zapału. Nie będzie więcej - wybaczcie.
Z informacji pobocznych, założyłam twittera :)
@The_Best_Gisa
Aktualnie spamujemy słoniki dla V :D
Peace & Love, czytajcie :*
_________________________
Miyoko, bo kocha Severusa
Przeraźliwy ból wyrwał go z objęć kolejnego koszmaru tak gwałtownie, że przez chwilę nie był w stanie odróżnić sennej mary od rzeczywistości. Świadomość spadła na niego z całą swoją brutalnością, gdy, pomimo powoli uspokajającego się oddechu, uciążliwe pieczenie paraliżujące mięśnie nie ustawało. Zbyt dobrze wiedział, co oznacza to osobliwe zjawisko w lewym przedramieniu. Pozwolił sobie jedynie zerknąć kątem oka na zegar wiszący nad wygasłym kominkiem i z goryczą zauważyć, że jeszcze nigdy, w całej swojej karierze śmierciożercy, nie miał przyjemności stawiać się na wezwanie w środku nocy. Coś było nie tak i był całkowicie pewien, że nie chce się dowiadywać co.
Także ten, przed wami ff z Harrego Pottera,
UWAGA: zawiera treści erotyczne, mocno spaczone relacje uczeń-uczennica i coś takiego.
Ten fragment jest tylko fragmentem, w zamyśle miało powstać całe opowiadanie, ale jakoś nie mam do niego zapału. Nie będzie więcej - wybaczcie.
Z informacji pobocznych, założyłam twittera :)
@The_Best_Gisa
Aktualnie spamujemy słoniki dla V :D
Peace & Love, czytajcie :*
_________________________
Miyoko, bo kocha Severusa
Przeraźliwy ból wyrwał go z objęć kolejnego koszmaru tak gwałtownie, że przez chwilę nie był w stanie odróżnić sennej mary od rzeczywistości. Świadomość spadła na niego z całą swoją brutalnością, gdy, pomimo powoli uspokajającego się oddechu, uciążliwe pieczenie paraliżujące mięśnie nie ustawało. Zbyt dobrze wiedział, co oznacza to osobliwe zjawisko w lewym przedramieniu. Pozwolił sobie jedynie zerknąć kątem oka na zegar wiszący nad wygasłym kominkiem i z goryczą zauważyć, że jeszcze nigdy, w całej swojej karierze śmierciożercy, nie miał przyjemności stawiać się na wezwanie w środku nocy. Coś było nie tak i był całkowicie pewien, że nie chce się dowiadywać co.
Zwlekłszy się z łóżka, niemal natychmiastowo założył obszerne, czarne szaty, a do ukrytej kieszeni wsunął białą maskę. Znak palił go z każdym krokiem coraz bardziej, gdy cicho jak złodziej przemierzał opustoszałe korytarze Hogwartu. Opuszczając zamek, spojrzał tęsknie na wielkie i rozległe jezioro, które pamiętało czasy jego młodości, kiedy jeszcze nie miał nic wspólnego ze śmierciożercami, dopiero poznawał sekrety magii, czające się w każdym wypowiedzianym słowie i delikatnym ruchu nadgarstka z trzymaną w palcach różdżką. Z grymasem złości na twarzy, skarcił się w myślach za tak poniżającą sentymentalność i bezzwłocznie aportował się tuż za bramą.
Powalony na kolana, traktowany gorzej niż niewolnik, zhańbiony tak samo jak pozostali, a jednak cieszący się większym uznaniem, korzył się pod stopami czarnoksiężnika w nieco zbyt majestatyczny i dumny sposób, jakby na przekór temu, który chciał pozbawić go wszelkiej godności.
- Wzywałeś, panie. - Jego głos był ochrypły, ale mocny i głęboki.
- Ach, Severusie - przemówił wyniośle mężczyzna bardziej podobny do węża niż człowieka. - Wybaczę ci dzisiejsze spóźnienie, przecież wyrwałem cię ze snu w środku nocy, prawda?
- Tak, panie - odparł niepewnie, spoglądając prosto w czerwone oczy nad sobą.
- Głupcze, śmierciożerca ma być czujny! Crucio!
Snape nawet nie zdążył zauważyć, kiedy samozwańczy Lord wyciągnął swoją różdżkę, a już zwijał się w spazmach bólu. Znowu użyto na nim zaklęcia niewybaczalnego. Za każdym razem ujawniało to w Severusie drugą, zdecydowanie bardziej mroczną naturę. Wszystkie działania zadające ból na ciele i na duszy, budziły w jego ciele swoistą bestię, która pragnie jedynie niszczyć i zabijać, zaspokajając egoistyczne pobudki. Tym razem też tak było. Dziwnie pobudzona część świadomości dała o sobie znać, sprawiając, że zaczął odczuwać pewnego rodzaju przyjemność płynącą z bólu. Jego ciało przestało wycinać się we wszystkie strony, szukając dogodnej pozycji, w której efekt działania cruciatusa będzie najmniej bolesny. I właśnie po takim zachowaniu, Czarny Pan poznał, że już wystarczająco długo używał zaklęcia.
- Severusie - rzekł Voldemort z głębokim namysłem - mam dla ciebie zadanie, które traktować możesz jako swoją zasłużoną nagrodę. - Po raz kolejny wycelował w Snapea różdżkę. - Adikcio gemella. Znajdź szlamę Pottera i pozbaw ją tego, co najcenniejsze.
Bladoniebieski promień owinął się wokół jego lewej ręki i powoli wnikał w ciało, przesączając leniwie swoją esencję tuż przy sercu. Mężczyzna zacisnął z niezadowoleniem usta. Znał to zaklęcie zbyt dobrze, a niewątpliwe konsekwencje bycia pod jego wpływem spadną nie tylko na niego.
Niezbyt dobrze pamiętał, jak znalazł się z powrotem w zamku, ale doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że plan Sami-wiecie-kogo, zaczął się wypełniać, kiedy posłał jedną z hogwardzkich skrzatek po Hermionę Granger. Nalał do dwóch wysokich kieliszków wina i natychmiast opróżnił jeden, trzema haustami. Wcale nie dało mu to wytchnienia, ale ponownie wypełniony słodko pachnącym płynem kieliszek, odstawił na stół, tuż obok drugiego.
Delikatne, ale stanowcze pukanie do drzwi przeraziło go na tyle, że złapał się za serce, typowo mugolskim zwyczajem.
Drżącą ręką wyciągnął swoją różdżkę i wpuścił zaspaną dziewczynę do środka.
- Coś się stało, panie profesorze?
Spojrzał na nią, przenikając wzrokiem swoich czarnych jak smoła oczu jej drobne ciało. Jak bardzo perwersyjne wydało mu się to pytanie. Sam zwrot, który słyszał tysiące razy, stał się czynnikiem wpływającym na jego libido bardziej niż najsilniejszy afrodyzjak. Ciemna otoczka nocy i cienka koszula okrywająca młode kobiece ciało, nadały całej sytuacji niemal erotycznego charakteru. Severus poczuł się niesamowicie podniecony samą myślą o jej krągłych piersiach i miękkich pośladkach.
- Profesorze Snape? - powtórzyła niepewnie, wchodząc do środka. Drzwi zatrzasnęły się za nią z hukiem, odcinając jedyną drogę ucieczki. Serce zamarło w niej z przerażenia, a potem zaczęło szaleńczo tłuc się w piersiach.
- Rozbieraj się, Granger.
Łagodny rozkaz sprawił, że spojrzała mu w oczy. Cofnęła się, zachwiała i upadłaby, gdyby nie doskoczył do niej, z niespotykaną szybkością pokonując dzielącą ich odległość. Jego ramiona uniosły ją, przytrzymały i przycisnęły do piersi, a ciemne oczy wpatrywały się w nią przenikliwie. Pchnęła go w twardą niczym stal pierś, starając się wyswobodzić z krepującego uścisku.
- Jesteś słaba, Granger. I wytłumacz mi, jak Panna Wiem-To-Wszystko mogła nie wziąć ze sobą różdżki?
- Ja...
- Z resztą nieważne, ułatwiasz mi tym zadanie - warknął cicho.
Postawił ją na ziemi, trzymając mocno jedną ręką. Drugą zaczął rozwinąć guziki jej koszuli.
Oddech uwiązł Hermionie w gardle. Wyciągnęła obie ręce, żeby pochwycić jego dłonie.
- Co pan wyprawia?! - wrzasnęła w przypływie gryfońskiej odwagi.
- Rozbieram cię. - Zachowywał się tak jakby nie dostrzegał, że usiłuje go powstrzymać. Brzegi koszuli rozchyliły się, ukazując wąski mostek i miękką wypukłość piersi osłoniętych niemal przezroczystą koronką.
Bestia wynurzyła się na chwilę, chcąc szarpać, gryźć, posiąść. Z trudem zdołał ją poskromić. Pożądanie podsycane działaniem zaklęcia uderzyło go mocno i boleśnie. Wziął głęboki oddech, jednym ruchem ręki zerwał z Hermiony koronkowy stanik i jego oczom ukazały się w pełni jej krągłe piersi. Pogładził satynową skórę, nie mogąc się powstrzymać. Pieścił kciukiem jej brodawki, aż stwardniały i uniosły się jak pąki kwiatów. Wymruczał coś - dziewczyna nie dosłyszała słów - i pochylił głowę by skosztować wargami słodkiej wypukłości.
Przy pierwszym dotyku jego języka i zębów nogi się pod nią ugięły. Jej ciało roztopiło się z pragnienia. Wciągnął ją w wilgotne ciepło swoich ust, rozpalając ogień żądzy.
Wplotła palce w jego gęste, czarne jak noc włosy, chcąc oderwać od siebie jego głowę, ale płomienie igrały na jej skórze, rozchodząc się niesamowitym ciepłem głęboko w środku. Tylko raz skosztuj tego, co zakazane. Tylko raz. Przeżywała taką rozkosz, że nie była w stanie stwierdzić czy to aby na pewno jej własne myśli wodzą ją na pokuszenie.
Jego dłoń przesunęła się po jej brzuchu i odnalazła koronkowy brzeg majtek. Kolory wokół niej wirowały i tańczyły, powietrze trzaskało, ziemia pod stopami się przesuwała. Z gardła wyrwał się jej jęk rozpaczy i pożądania. Odgłos bicia ich serc, przepływającej krwi,brzmiał w jej uszach jak muzyka. Wyzwalał w niej dzikość. Jego zapach, męski, podniecający wzbudzał pragnienie, ostre i zniewalające.
- Nie! Nie zrobię tego! - Hermiona wyszarpnęła się. Pragnęła go bardziej niż cokolwiek wcześniej, bardziej niż Viktora, czy Rona, ale siła tego pragnienia śmiertelnie ją przerażała.
Severus uwięził ją w ramionach tak mocno, że oboje stracili równowagę - upadli na podłogę. Przygniótł ją swoim ciałem. Drażniąca woń mężczyzny skutecznie kruszyła jej opór. Ręce z łatwością zsunęły z jej pośladków koronkową bieliznę. Błądził dłońmi po jej ciele, zapisując w pamięci każde zagłębienie i każdą krągłość, wzniecając w nich ogień.
Skóra Snape'a była gorąca i słona. Hermiona językiem sięgnęła podstawy jego szyi i zaczęła to miejsce pieścić. Zadrżał z rozkoszy. Zacisnął ramiona wokół niej niczym stalowe imadła. Czuła jego ciepły oddech na szyi, przy uchu.
- Czuj to. Nie myśl, po prostu czuj - wyszeptał łagodnie, głosem miękkim jak aksamit. - Daję ci wszystko, nie odtrącaj tego. - Była to czysta pokusa, diabelskie kuszenie.
Zamknęła oczy. Siła jego uczucia obezwładniała ją. Otumaniona, błogo zamroczona, straciła trzeźwość myślenia. Był tam dla niej. Gotowy spełnić każde żądanie. Dojrzały, męski i poważny. Jej ciało spięło się na samą myśl o przyjemności, jaką mógłby jej sprawić.
Przesunął dłonią po jej udzie, wywołując dreszcz. Znów wysunęła język i dotknęła go nim, zwlekała. Palce Severusa odnalazły wilgotne gorąco i zaczęły niespiesznie je pieścić. Drasnęła jego skórę, a potem lekko przygryzła. Opanował pragnienie, by chwycić jej biodra i od razu ją posiąść, Nie zatraciła się jeszcze w pełni, umysł miała zmącony, ciało płonęło z pragnienia. Podsycał jej żądzę, wsuwając głębiej palce, badając, czując skurcz jej mięśni, jej biodra, poruszające się w poszukiwaniu spełnienia.
W tym zaklęci było coś, co nie pozwoliłoby mu przestać, nawet, gdyby chciał. Pozwalał Bestii rosnąć w sobie, karmić się erotyzmem, spijać z serca resztki przyzwoitości. Czuł ból, pragnienie, jego ciało było rozpalone, twarde i zbolałe.
Jakaś jej cząstka była świadoma dotyku nagiej, gorącej skóry Snape'a na jej skórze, jego agresywnie męskiego ciała, ale pociągało ją przede wszystkim miarowe, głośne bicie serca.
Palce Severusa zanurzyły się głęboko w jej cieple, wzbudzając w odpowiedzi płomienie - czerwone języki ognia, białą żądzę, błękitne błyskawice. Umysł miał przyćmiony czerwoną mgłą przeszywającego pragnienia. Przygniótł jej szczupłe biodra przed natarciem.
Była tunelem aksamitnego ognia. Zanurzył się w niej najgłębiej, jak zdołał, rozrywając cienką ochronną barierę, płonąc, pragnąc, z determinacją. Krzyknęła z bólu. Była taka drobna, tak ciasna i gorąca, że zatracił się w czystym doznaniu. Odczuwaniu. Czystym odczuwaniu. Prawdziwym odczuwaniu. Nie w fantazjach, które tworzył, by przetrwać ciemność, samotność, destrukcyjny wpływ czarnej magii, ale w prawdziwym odczuwaniu. ich pomieszany zapach wzmógł jego szaleństwo, sprawił, że całkowicie stracił panowanie nad sobą i obudził w nim agresywny, bestialski instynkt drapieżnika.
Hermiona odruchowo zaczęła z nim walczyć. Sprawiał jej ból swoją brutalną siłą, przedzierając się przez jej niewinność. Jego dłonie były wszędzie, podobnie jak zęby. Z jego gardła wydobyły się ciche, ostrzegawcze warknięcia, kiedy starała się go powstrzymać.
Uniósł głowę. Jego oczy lśniły, niebezpieczne, nieopanowane, już nie ludzkie, na skraju szaleństwa. Im bardziej Hermiona się opierała, tym bardziej stawał się brutalny, jak dzikie zwierze dążące do dominacji, do własnej przyjemności. Nie doznał wcześniej ekstazy, jaką dawało jej ciało. Chciał by trwało to wiecznie. Wypełniła go moc, pełne uniesienie. Chciał więcej, jeszcze więcej.
Severus przestał istnieć. Z Hermiony czerpało rozwścieczone zwierze; wykorzystywało jej ciało bez śladu czułości, bez delikatności.
Zabij mnie. Kiedy stworzenie, które teraz cię dręczy, skończy, będzie rozleniwione, zaspokojone i senne. Zabij je wtedy. Zrobię co mogę, żeby ci pomóc...
Łagodny ruch w umyśle niósł ze sobą słowa. Nagle zalało ją poczucie winy. Obwiniała go przez ten cały czas... A on robił to wszystko dla wyższego dobra. Sam skazał się na takie życie. Żadne mroczne zaklęcie nie znika bez śladu. Zawsze pozostawia swoje odbicie... Zamknęła oczy i zmusiła ciało, żeby się rozluźniło.
Myślał, że jego dusza poszła na zatracenie, że stał się prawdziwym śmierciożercą bez skrupułów, który nie odróżnia dobra od zła. Dziką bestią bez zasad, z przeogromną siłą, niewyobrażalnie niebezpieczną. Tak długo opierał się miażdżącej czarnej pustce, a teraz ginął, uwięziony w wirze przemocy i namiętności, mocy i rozkoszy,
Palce Hermiony odnalazły jego kark. Zmusiła się, żeby wyrzucić z umysłu ból, starając się nie czuć brutalności, z jaką się z nią obchodził. Snape. Mroczny. Zawsze samotny. Budzący grozę. Wyśmiewany. Prawie żaden czarodziej nie czuł się dobrze w jego obecności, a jednak on uleczył wielu z nich. Mistrz eliksirów.
Kogo teraz obchodziłaby ta dzika bestia? Kto byłby wdzięczny za to, co poświęcił dla nich wszystkich? Kto spróbowałby zbliżyć się do niego na tyle, by spróbować dotknąć samej istoty jego jestestwa? Kto byłby w stanie przełamać barierę pokutnej samotności, jaką sam siebie ukarał? W Hermionie wezbrało się współczucie i coś jeszcze, czemu nie miała odwagi dokładnie się przyjrzeć. Nie mogła pozwolić zniknąć tak wspaniałej osobie. Nie pozwoli na to..
Zanurzyła dłonie w rozwichrzonej czuprynie i przyciągnęła jego głowę do piersi, oddając mu się dobrowolnie.
Jego biodra nadal nad nią się kołysały, ale delikatniej, jakby powoli odzyskiwał świadomość. Hermiona, ośmielona, uniosła ciało, aby go dotknąć, złączyć się z jego gwałtownym rytmem, z jego sercem, płucami, aż zaczęli poruszać się w idealnej harmonii. Jedno ciało, jedno serce, jeden umysł. Starała się ich oboje uspokoić, nadać jego ciału wolniejszy, delikatniejszy rytm jej ciała.
Leżała pod nim jak pogrążona we śnie. Nagle, jakby wyczuwając, że dziewczyna odpływa, bestia uniosła głowę i spojrzała na nią ciemnymi oczami. Raz dzika i za chwilę delikatna i czuła. Hermiona zamrugała, żeby widzieć go wyraźniej. Jego ciało zadrżało, pozostawiając głęboko w niej nasienie.
. . .
Siedział przy niej już od dłuższego czasu. Nie potrafił zrozumieć, jakim prawem ten... ten śmieć pozostawał bezkarny. Nawet nie pofatygował się sprawdzić, czy z nią wszystko w porządku.
- O, Harry, tutaj jesteś - powiedział swoim dobrodusznym głosem Dumbledore, wchodząc do skrzydła szpitalnego.
- Jestem, panie profesorze. Martwię się o nią - odpowiedział mu chłopak, spoglądając ukradkiem na nieprzytomną Hermionę.
- Panna Granger dostała bardzo silne eliksiry wzmacniające, zapewniam cię, obudzi się niebawem.
Harry zacisnął nerwowo pięści. Tyle pytań cisnęło mu się na usta, sam nie wiedział, od którego zacząć. Sytuacja była co najmniej nierealna, wręcz absurdalna.
- Panie profesorze, mówił profesor, że są bratnimi duszami. Czy Snape nie powinien chociaż przyjść i sprawdzić, co z nią jest?!
- Profesor Snape, Harry - upomniał go. - Sam fakt, że dwie osoby są bratnimi duszami, nie jest żadną gwarancją, że te relacje będą doskonałe, łatwe, czy wypełnione szczęśliwymi zakończeniami. Severus jest pod wpływem zaklęcia, które osłabia jego wolną wolę, gdy tylko panna Granger znajduje się w pobliżu. Nie jest w stanie powstrzymać swoich żądz, dlatego bezpieczniej jest dla nich obojga, gdy jednak nie sprawdza, co u niej słychać. - Mrugnął do chłopaka znad swoich okularów-połówek i uśmiechnął się pobłażliwie. Wyciągnął zza pazuchy woreczek z cukierkami i podsunął Harremu niemal pod sam nos. - Cytrynowego dropsa?
Palce Severusa zanurzyły się głęboko w jej cieple, wzbudzając w odpowiedzi płomienie - czerwone języki ognia, białą żądzę, błękitne błyskawice. Umysł miał przyćmiony czerwoną mgłą przeszywającego pragnienia. Przygniótł jej szczupłe biodra przed natarciem.
Była tunelem aksamitnego ognia. Zanurzył się w niej najgłębiej, jak zdołał, rozrywając cienką ochronną barierę, płonąc, pragnąc, z determinacją. Krzyknęła z bólu. Była taka drobna, tak ciasna i gorąca, że zatracił się w czystym doznaniu. Odczuwaniu. Czystym odczuwaniu. Prawdziwym odczuwaniu. Nie w fantazjach, które tworzył, by przetrwać ciemność, samotność, destrukcyjny wpływ czarnej magii, ale w prawdziwym odczuwaniu. ich pomieszany zapach wzmógł jego szaleństwo, sprawił, że całkowicie stracił panowanie nad sobą i obudził w nim agresywny, bestialski instynkt drapieżnika.
Hermiona odruchowo zaczęła z nim walczyć. Sprawiał jej ból swoją brutalną siłą, przedzierając się przez jej niewinność. Jego dłonie były wszędzie, podobnie jak zęby. Z jego gardła wydobyły się ciche, ostrzegawcze warknięcia, kiedy starała się go powstrzymać.
Uniósł głowę. Jego oczy lśniły, niebezpieczne, nieopanowane, już nie ludzkie, na skraju szaleństwa. Im bardziej Hermiona się opierała, tym bardziej stawał się brutalny, jak dzikie zwierze dążące do dominacji, do własnej przyjemności. Nie doznał wcześniej ekstazy, jaką dawało jej ciało. Chciał by trwało to wiecznie. Wypełniła go moc, pełne uniesienie. Chciał więcej, jeszcze więcej.
Severus przestał istnieć. Z Hermiony czerpało rozwścieczone zwierze; wykorzystywało jej ciało bez śladu czułości, bez delikatności.
Zabij mnie. Kiedy stworzenie, które teraz cię dręczy, skończy, będzie rozleniwione, zaspokojone i senne. Zabij je wtedy. Zrobię co mogę, żeby ci pomóc...
Łagodny ruch w umyśle niósł ze sobą słowa. Nagle zalało ją poczucie winy. Obwiniała go przez ten cały czas... A on robił to wszystko dla wyższego dobra. Sam skazał się na takie życie. Żadne mroczne zaklęcie nie znika bez śladu. Zawsze pozostawia swoje odbicie... Zamknęła oczy i zmusiła ciało, żeby się rozluźniło.
Myślał, że jego dusza poszła na zatracenie, że stał się prawdziwym śmierciożercą bez skrupułów, który nie odróżnia dobra od zła. Dziką bestią bez zasad, z przeogromną siłą, niewyobrażalnie niebezpieczną. Tak długo opierał się miażdżącej czarnej pustce, a teraz ginął, uwięziony w wirze przemocy i namiętności, mocy i rozkoszy,
Palce Hermiony odnalazły jego kark. Zmusiła się, żeby wyrzucić z umysłu ból, starając się nie czuć brutalności, z jaką się z nią obchodził. Snape. Mroczny. Zawsze samotny. Budzący grozę. Wyśmiewany. Prawie żaden czarodziej nie czuł się dobrze w jego obecności, a jednak on uleczył wielu z nich. Mistrz eliksirów.
Kogo teraz obchodziłaby ta dzika bestia? Kto byłby wdzięczny za to, co poświęcił dla nich wszystkich? Kto spróbowałby zbliżyć się do niego na tyle, by spróbować dotknąć samej istoty jego jestestwa? Kto byłby w stanie przełamać barierę pokutnej samotności, jaką sam siebie ukarał? W Hermionie wezbrało się współczucie i coś jeszcze, czemu nie miała odwagi dokładnie się przyjrzeć. Nie mogła pozwolić zniknąć tak wspaniałej osobie. Nie pozwoli na to..
Zanurzyła dłonie w rozwichrzonej czuprynie i przyciągnęła jego głowę do piersi, oddając mu się dobrowolnie.
Jego biodra nadal nad nią się kołysały, ale delikatniej, jakby powoli odzyskiwał świadomość. Hermiona, ośmielona, uniosła ciało, aby go dotknąć, złączyć się z jego gwałtownym rytmem, z jego sercem, płucami, aż zaczęli poruszać się w idealnej harmonii. Jedno ciało, jedno serce, jeden umysł. Starała się ich oboje uspokoić, nadać jego ciału wolniejszy, delikatniejszy rytm jej ciała.
Leżała pod nim jak pogrążona we śnie. Nagle, jakby wyczuwając, że dziewczyna odpływa, bestia uniosła głowę i spojrzała na nią ciemnymi oczami. Raz dzika i za chwilę delikatna i czuła. Hermiona zamrugała, żeby widzieć go wyraźniej. Jego ciało zadrżało, pozostawiając głęboko w niej nasienie.
. . .
Siedział przy niej już od dłuższego czasu. Nie potrafił zrozumieć, jakim prawem ten... ten śmieć pozostawał bezkarny. Nawet nie pofatygował się sprawdzić, czy z nią wszystko w porządku.
- O, Harry, tutaj jesteś - powiedział swoim dobrodusznym głosem Dumbledore, wchodząc do skrzydła szpitalnego.
- Jestem, panie profesorze. Martwię się o nią - odpowiedział mu chłopak, spoglądając ukradkiem na nieprzytomną Hermionę.
- Panna Granger dostała bardzo silne eliksiry wzmacniające, zapewniam cię, obudzi się niebawem.
Harry zacisnął nerwowo pięści. Tyle pytań cisnęło mu się na usta, sam nie wiedział, od którego zacząć. Sytuacja była co najmniej nierealna, wręcz absurdalna.
- Panie profesorze, mówił profesor, że są bratnimi duszami. Czy Snape nie powinien chociaż przyjść i sprawdzić, co z nią jest?!
- Profesor Snape, Harry - upomniał go. - Sam fakt, że dwie osoby są bratnimi duszami, nie jest żadną gwarancją, że te relacje będą doskonałe, łatwe, czy wypełnione szczęśliwymi zakończeniami. Severus jest pod wpływem zaklęcia, które osłabia jego wolną wolę, gdy tylko panna Granger znajduje się w pobliżu. Nie jest w stanie powstrzymać swoich żądz, dlatego bezpieczniej jest dla nich obojga, gdy jednak nie sprawdza, co u niej słychać. - Mrugnął do chłopaka znad swoich okularów-połówek i uśmiechnął się pobłażliwie. Wyciągnął zza pazuchy woreczek z cukierkami i podsunął Harremu niemal pod sam nos. - Cytrynowego dropsa?