- Hyung - krzyknął gdzieś z głębi dormu Taehyung. - Podwieziesz mnie do sklepu? - zapytał, pojawiając się w drzwiach pokoju rapera.
Hoseok łypnął na niego wzrokiem, mając mu ewidentnie za złe, przerywanie oglądania wyjątkowo ciekawego filmu o dwóch kotkach. Dużych kotkach. Dokładniej to lwach. Milcząc złowrogo, przeciągnął się w każdą możliwą stronę i z politowaniem pokręcił głową.
- V - mruknął rozespany. - Zdaj w końcu prawko i daj mi spokój. No podwiozę cię - zapewnił, widząc wyjątkowo skrzywioną z bezradności minę rudzielca.
- Przecież, hyung, wiesz, że menadżer mi nie pozwala w ogóle spróbować, bo niby jestem zbyt rozkojarzony i w jego mniemaniu, jak tylko dotknę kierownicy, to spowoduję wypadek - wytłumaczył rozżalonym głosem.
J-Hope w ramach przeprosin za swój wcześniejszy tekst, albo bardziej mając na celu pocieszenie przyjaciela, podszedł do niego i pieszczotliwym ruchem zmierzwił mu włosy. Zaskoczyła go niebywała miękkość rudawych kosmyków, które - jak myślał - powinny być suche i zniszczone po wielokrotnej koloryzacji i tysiącom stylizacji. Rozczepił palce prawej dłoni i przesunął nimi zaczynając przy czole, a kończąc na karku chłopaka. Delikatnie pociągnął błyszczące pasma włosów, a wtedy V się odezwał:
- Hyung, co ty robisz? - zapytał niepewnie.
Brunet jakby ocknął się z transu i natychmiast, jak oparzony, odsunął się od młodszego przyjaciela.
- Masz miękkie włosy - bąknął niemrawo pod nosem i śpiesząc się, jakby całe piekło go goniło, dopadł drzwi wyjściowe, zakładając po drodze kurtkę i buty. - Jedziemy?
Już po kilku minutach - w czasie których Taehyung szukał portfela i kilku innych ważnych rzeczy - mknęli niemal pustą ulicą. Było dość późno i ciemno; sklepik na osiedlu, gdzie mieszkali, dawno już był zamknięty. Najbliższy całodobowy znajdował się dokładnie dwanaście kilometrów od ich mieszkania. W dodatku jedyna droga prowadziła przez ciemny i stary las. Zima i opady śniegu często niemal całkowicie odcinały ich od świata. A mieszkanie na wsi (znanej pod nazwą dziczy) wydawało się wytwórni takim znakomitym pomysłem; przecież im dalej od centrum, tym lepiej.
Jechali, nie odzywając się do siebie. Cisza nie była idealna, zakłócało ją grające radio, ale wystarczyła, by wprowadzić dość krępującą atmosferę. Hoseok zajęty swoimi myślami, starał się skupić na prowadzeniu. Nadal głowił się nad tym, dlaczego aż tak go poniosło, że całkiem nieświadomie naruszył granicę pomiędzy braterskimi przekomarzaniami, a jawną pieszczotą. Taehyung miał z kolei inny problem, chodź dotyczył tego samego zdarzenia. Kiedy J-Hope bawił się jego włosami, zauważył, że mu się to podoba i z wielkim trudem powstrzymał wyrywający się z gardła jęk przyjemności. Wyszło, jak wyszło, ale czuł się dziwnie w towarzystwie rapera. Coś się zmieniło, nagle, w jednej chwili, całkiem niespodziewanie...
Z radia rozbrzmiała dobrze znana obydwu melodia. Charakterystyczne uderzenia palców o klawisze pianina i kilka dźwięków tworzących motyw przewodni całej piosenki.
- You're in danger - zaśpiewali obydwaj pierwszy wers, asystując nagranemu RapMonowi. Zaczęli się śmiać.
- TaeTae - zaczął brunet, kiedy już się uspokoili - co ty tak właściwie chcesz o tej porze ze sklepu?
- No bo Jungkook znowu zeżarł moje lajony - jęknął żałośnie, nadymając ze złości policzki i krzyżując ręce na klatce piersiowej.
Hoseok uśmiechnął się pod nosem i pokręcił z niedowierzaniem głową. Tak to już było; TE płatki dla V były niemal świętością i tylko Jeongguk po zjedzeniu ich wychodził bez konsekwencji. Wszystkich innych Taehyung wysyłał z marszu do sklepu po następną paczkę.
W lepszych humorach, rozmawiając o nieistotnych rzeczach, dojechali w końcu do sklepu, gdzie wokalista kupił sobie swój skarb. Wpakował się ponownie do samochodu rapera.
- Mam - oznajmił, przyciskając szeleszczącą paczkę do piersi.
Droga powrotna w zasadzie wyglądała identycznie, jak ta do sklepu z tą różnicą, że od samego początku tworzyli przezabawne kowery bardziej lub mniej znanych piosenek lecących w radiu. Ponownie przejeżdżali przez stary las, kiedy wszystko ucichło. Silnik samochodu przestał pracować.
Powstrzymując nagły atak paniki, J-Hope jakoś zjechał na pobocze i zaciągnął hamulec ręczny.
- Hyung, co się stało? - zapytał zdezorientowany V.
- O ile się nie mylę, to właśnie zepsuł mi się samochód - syknął wściekle brunet.
Wyciągnął z kieszeni komórkę i drżącymi dłońmi wybrał numer lidera. Odczekał te kilka sygnałów nawiązywania połączenia, gotując się ze złości. Jego samochód. Jego ukochane dziecko!
- Halo? - usłyszał w końcu zaspany głos Rap Mona.
- Chcesz mi coś powiedzieć? - zapytał ironicznie. - Dlaczego mój samochód nie jedzie?
- O kurwa - wyrwało się blondynowi. - Pojechałeś gdzieś swoim BMW?
- Tak - odparł, licząc w myślach do dziesięciu.
- Zapomniałem ci powiedzieć - westchnął ciężko. - Suga coś ostatnio majstrował przy silniku... Jak daleko jesteś?
Hoseok rozejrzał się przez boczną szybę po okolicy, ignorując przerażoną minę Taehyunga. Wychylił się do tyłu, szukając czegokolwiek.
- Mniej więcej w połowie lasu - stwierdził, podsumowując swoje umiejętności obserwatorskie.
- Musisz poczekać na odśnieżarkę do rana. Kilka minut temu dzwonił menadżer, że nie może do nas dojechać, bo zasypało drogę i ...
Nie pozwalając mu dokończyć wypowiedzi, nacisnął czerwoną słuchawkę, Przyłożył dłoń do twarzy i trwał w takiej pozycji dobre kilka chwil.
- Hyung - mruknął rudzielec. - Zimno mi.
- V, będzie jeszcze zimniej, bo musimy tu zostać do rana.
Chłopak spuścił smutno głowę. Nie podobało mu się to ani trochę. Mimo niby zażegnanego kryzysu odnośnie krępującego przebywania w obecności rapera, nadal coś nie pozwalało mu się wyluzować.
Wpadł mu do głowy nawet całkiem dziwny pomysł i zastanawiał się nad wprowadzeniem go w życie. Do stracenia miał wiele, a do zyskania jeszcze więcej. Ryzykowne. Ale bez ryzyka nie ma zabawy.
- Pobawimy się? - zapytał, rzucając brunetowi najbardziej niewinne spojrzenie, na jakie było go stać.
- Do cholery jasnej, Taehyung! - wrzasnął chłopak. - Jest środek nocy, zepsuł nam się samochód, jesteśmy w środku lasu, zaraz mi mózg zamarznie i to wszystko przez to, że zachciało ci się jechać po te durne płatki, a ty chcesz się bawić?!
- Nie krzycz na mnie! - odparł mu wściekle. - Mi też nie uśmiecha się spędzać tutaj nocy w takim zimnie.
- Przepraszam - powiedział w końcu Hoseok, wyrażając głosem skruchę. - Trochę się zirytowałem - przyznał.
V już nie pytał. Wyczuwając, że raper zrobi teraz wszystko, żeby mu wybaczył, bez skrępowania położył dłoń na jego kolanie. Leniwie zatoczył palcami kilka kółek i przechodząc odrobinę wyżej szepnął:
- Wymiękasz?
J-Hope poczuł się co najmniej dziwnie. Przyjemne łaskotanie pobudziło jego zmysły do tego stopnia, że nawet pomimo coraz bardziej spadającej temperatury, zrobiło mu się gorąco. Zapiekły go policzki i niemal zobaczył wstępującą na nie czerwień podniecenia. Nie wiedział tylko, dlaczego. Być może rozwiązanie tkwiło w podświadomym pragnieniu, czy nawet nieśmiałym uczuciu względem tego rudowłosego kosmity rodzącym się w głębi duszy, ale nie zdążył o tym pomyśleć, bo chłopak chyba odczytał jego brak reakcji jako przyzwolenie i posunął się o krok dalej.
Żaden z nich nie wiedział, jak Taehyungowi udało się przedostać na kolana bruneta. Koniec końców Hoseok dołączył do fascynującej zabawy i po kilku chwilach przyciśnięci do siebie, zaczęli się całować. Kto by tam myślał o konsekwencjach?!
Takie pieszczoty, jak dało się przewidzieć, zakończyły się narastającym problemem, a nawet dwoma. Tym razem to raper był tym, który zaczął. Skupiając się na pieszczeniu tak chętnych ust rudowłosego, rękami zawędrował do jego rozporka. V aż westchnął, kiedy zimne dłonie zacisnęły się na jego penisie. Nie pozostał dłużny. Z zawrotną niemal prędkością, pochwycił w dłonie nabrzmiałą męskość J-Hope.
Ocierając erekcją o erekcję, sprawiali sobie nieopisaną przyjemność. Szyby samochodu w szybkim czasie zaparowały. W powietrzu rozległy się dwa pojedyncze jęki, kiedy obydwaj osiągnęli spełnienie.
Siedzieli przytuleni jeszcze dobrych kilka minut, wyrównując przyspieszone oddechy. Żaden nie podejmował się próby rozpoczęcia rozmowy, Nigdy wcześniej nie doszło między nimi do podobnej sytuacji. Wewnętrznie jednak obydwaj byli zadowoleni.
- Dziękuję, hyung - powiedział w końcu rudowłosy.
- Daj spokój - odparł mu lekko rozbawiony. - Muszę chyba częściej zabierać cię do sklepu.
Taehyung prychnął coś pod nosem i zabrał się za względne poprawianie ubioru. Brunet poszedł w jego ślady i pomimo tego, że się ubrali, czy raczej doprowadzili do porządku, nadal pozostali w tej samej pozycji.
- TaeTae, co ty robisz? - zapytał z lekką obawą Hoseok, kiedy głowa V znalazła się w zagłębieniu pomiędzy jego szyją a ramieniem.
- Idę spać - odparł krótko i udawanym chrapaniem przekazał, że jakikolwiek sprzeciw go nie obchodzi.
J-Hope pokręcił tylko głową i sam zamknął oczy. Po jakimś czasie udało im się zasnąć.
Rano w takiej pozycji zastała ich sześcioosobowa ekspedycja z menadżerem i Rap Monem na czele. W zasadzie, mimo wszechobecnego zdziwienia brakiem złości bruneta na Sugę, wszystko skończyło się dobrze.